Kraj

Trzeci sektor czy społeczeństwo w działaniu?

Jak przekładać energię społeczną na siłę głosu społecznego? Czy jedynym sposobem jej artykulacji jest ulica, jak się okazało podczas Protestu Kobiet i podczas lipcowych protestów w sprawie ustaw sądowych?

Społeczeństwo obywatelskie w Polsce jest słabe i zadaniem państwa jest pomóc w jego rozwoju – stwierdził wicepremier Piotr Gliński podczas VIII Ogólnopolskiego Forum Inicjatyw Pozarządowych. I tą deklaracją raczej zatrwożył, niż ucieszył uczestników (znaczącą ich część) Forum.

Najważniejszym sposobem na owo wzmocnienie ma być powołanie Narodowego Instytutu Wolności – Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Nazwa orwellowska, co się za nią kryje? Czy tylko ustawa kompetencyjna przesuwająca środki państwowe na wspieranie organizacji pozarządowych do nowej, wyspecjalizowanej centralnej instytucji? Czy też wzmocnienie kontroli państwa nad tzw. trzecim sektorem, by go podporządkować polityce partii rządzącej?

Na podstawie debaty z udziałem Piotra Glińskiego, odpowiedzialnego za ustawę, nie sposób wyrobić sobie jasnego obrazu. Gdyby literalnie interpretować jego wypowiedź, to w zasadzie należałoby zapytać, po co całe zamieszanie z Narodowym Instytutem Wolności, skoro nic ma się nie zmienić? I skąd, jak pytał Krzysztof Mazur z Klubu Jagiellońskiego, przekonanie sporej części sektora, że rząd planuje putinizację i orbánizację społeczeństwa obywatelskiego?

Czy to, co zrobił PiS z ładem instytucjonalnym w innych obszarach, np. z Trybunałem Konstytucyjnym, lub co próbuje zrobić z sądami – wystarcza, by metodą indukcji domniemywać, że podobny los czeka organizacje społeczne? Rasowy popperysta wie, że Karl R. Popper bronił nie tylko społeczeństwa otwartego, którego niezależne społeczeństwo obywatelskie jest wyrazem, ale także na gruncie logicznym odrzucał indukcję. Polegać więc na logice?

Doświadczenie polityczne podpowiada, że takie zaufanie może być kosztowne. Tym bardziej że propagandowa nagonka na niepokorne organizacje już się zaczęła i trwa od wielu miesięcy, a rykoszet trafił nawet w osoby najbliższe Piotrowi Glińskiemu.

Atak na trzeci sektor – jak się bronić?

czytaj także

Społeczeństwo obywatelskie zgodnie z logiką sporu politycznego także dzielone jest przez rządzących na różne sorty. A praktyka wprowadzania nowych aktów prawnych w większości w trybie projektów poselskich, a więc bez konsultacji, pokazuje, jak obóz władzy traktuje głos społeczeństwa.

Społeczeństwo obywatelskie zgodnie z logiką sporu politycznego także dzielone jest przez rządzących na różne sorty.

Obawy są więc co najmniej uzasadnione, a odpowiedzią na nie jest oczywiście wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego. Lub inaczej może – wzmocnienie instytucjonalizacji istniejących form współdziałania obywatelskiego w rożnych wymiarach: samopomocy, kultury, edukacji. Wzmocnienie to najprawdopodobniej nie może już dziś oznaczać jedynie ilościowego przyrostu stowarzyszeń i fundacji, bo coraz częściej możemy działać razem bez formalnych struktur.

Jak jednak tę energię przekładać na siłę głosu społecznego? Czy jedynym sposobem jej artykulacji jest ulica, jak się okazało podczas Protestu Kobiet i podczas lipcowych protestów w sprawie ustaw sądowych? Michael Hardt i Antonio Negri podejmują tę kwestię w najnowszej swej książce Assembly. Obecność nie tyle na ulicy, ile zgromadzenie w przestrzeni publicznej jako wyraz woli współzarządzania nią i współtworzenia – jest wyrazem zarówno siły, jak i wstępem do instytucjonalizacji, która jednak nie musi mieć wymiaru organizacyjnego. Instytucjonalizacja może odbywać się przez współwytwarzanie nowych form dóbr wspólnych.

Społeczeństwo polityczne zastępuje społeczeństwo obywatelskie

Do Assembly wrócę w odrębnym tekście, tu przywołuję jako wskazówkę, że w konfrontacji z państwem, niezależnie od tego, kto będzie w nim sprawował władzę, zawsze istnieje ryzyko dominacji państwa i próby podporządkowania społeczeństwa. Odpowiedzią na to ryzyko jest oparta na realnej sile autonomia społeczeństwa, która wyraża się w tym, na ile w sytuacji nadmiernej dominacji ze strony państwa jest w stanie tworzyć kontrspołeczeństwo, czyli działać niezależnie lub wbrew państwu.

PiS chce mieć własne społeczeństwo obywatelskie

Tekst ukazał się pierwotnie na blogu autora Antymatrix.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Edwin Bendyk
Edwin Bendyk
Dziennikarz, publicysta, pisarz
Dziennikarz, publicysta, pisarz. Pracuje w tygodniku "Polityka". Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012). W 2014 r. opublikował wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim książkę „Jak żyć w świecie, który oszalał”. Na Uniwersytecie Warszawskim prowadzi w ramach DELab Laboratorium Miasta Przyszłości. Wykłada w Collegium Civitas, gdzie kieruje Ośrodkiem badań nad Przyszłością. W Centrum Nauk Społecznych PAN prowadzi seminarium o nowych mediach. Członek Polskiego PEN Clubu.
Zamknij