Kraj

Syska: Oleksy – ostatni taki postkomunista

Przedwczesna śmierć spowodowała, że Józef Oleksy nie weźmie po raz drugi udziału w tworzeniu nowej formacji polskiej lewicy.

Przedwczesna śmierć dosięgła Józefa Oleksego w czasie symbolicznym: tuż przed 25. rocznicą rozwiązania PZPR i powołania na jej gruzach partii socjaldemokratycznej oraz w trakcie publicznej debaty nad możliwym schyłkiem tej formacji i tworzeniem lewicy w Polsce zupełnie na nowo. Były premier RP był aktywnym uczestnikiem obu tych procesów.

„Polska przeżywa moment przełomowy. Historia wyda sprawiedliwy osąd pracy i dziedzictwa PZPR. (…) Pamiętać jednak należy o odpowiedzialności jej kierownictwa za zbrodnie okresu stalinowskiego. PZPR ponosi też odpowiedzialność za sprzeniewierzenie się zasadom demokracji, za przymus kolektywizacji, za konflikty z klasą robotniczą, za pauperyzację inteligencji, za kryzysy gospodarcze i społeczne. Trzeba przy tym uwzględnić fakt, że stalinizm, a potem neostalinizm, narzucony Polsce powojennej nie wyrastał z tradycji oraz dążeń polskiej lewicy. (…) Życie przyznało racje tym, którzy w szeregach partii, a często i poza nią, widzieli potrzebę głębokich zmian. (…) Delegaci zgromadzeni na XI Zjeździe PZPR, świadomi niemożliwości odzyskania przez Polską Zjednoczoną Partię Robotniczą zaufania społecznego, postanawiają zakończyć działalność PZPR. Nowej w swej istocie Polsce potrzebna jest nowa struktura polityczna polskiej lewicy” – tymi słowami uchwały XI Zjazdu PZPR, który odbył się w styczniu 1990 roku, pokolenie Aleksandra Kwaśniewskiego, Leszka Millera i Józefa Oleksego rozpoczynało nową, nieoczywistą wówczas kartę w swych karierach, które tak naprawdę rozpoczęły się kilkanaście miesięcy przed końcem PRL. Choć polityczną inicjację przechodzili w organizacjach młodzieżowych dwie dekady wcześniej, to do prawdziwej gry weszli dzięki odmłodzeniu kadr przeprowadzonemu przez generała Jaruzelskiego i Mieczysława Rakowskiego. Kwaśniewski i Oleksy trafili do rządu, Miller do KC, wszyscy trzej zasiedli zaś przy Okrągłym Stole. Gdy zmieniał się ustrój, byli już doświadczonymi, ale wciąż młodymi politykami, dla których perspektywy nie wydawały się obiecujące. Nie chcieli wycofać się z życia publicznego, nie szukali możliwości bycia dokooptowanym do obozu historycznych zwycięzców. Nie wybrali też drogi Tadeusza Fiszbacha, czyli budowy formacji lewicowej koncesjonowanej przez Lecha Wałęsę.

Do nowej partii, Socjaldemokracji Rzeczypospolitej Polskiej (powołanej w przerwie ostatniego zjazdu PZPR), wstąpiło na początku jej istnienia zaledwie sześć tysięcy osób. Podczas obrad kierowniczego gremium SdRP postanowiono dopisać do komunikatu prasowego jedno 0, stąd wszystkie podręczniki do historii najnowszej do dziś podają, że partia liczyła dziesięciokrotnie więcej działaczy. Mało kto dawał nowej formacji szanse przetrwania na tworzącej się scenie partyjnej III RP. Tymczasem już za kilka lat trzej kolejni przywódcy SdRP – Kwaśniewski, Oleksy i Miller – będą w wyniku demokratycznych wyborów sprawować najwyższe urzędy państwowe.

SdRP była tworzona przez generację, która polityczną inicjację przechodziła w czasach dezidelogizacji PZPR. Ideologia w latach 80. i 70. stanowiła raczej jedynie retoryczną dekorację lub grę pozorów niż rzeczywistą treść polityki.

Dominacja myślenia pragmatycznego i technokratycznego znalazła swoje odzwierciedlenie także w działaniach liderów SdRP.

Józef Oleksy podczas jednej z partyjnych narad w 1996 roku mówił: „W rzeczywistości niczym nie jest uprawniony zarzut, że nasza partia uciekła od ideologii. Świadomie przyjęliśmy, że nie będziemy partią ideologiczną, że jako socjaldemokracja będziemy partią nieideologiczną – pragmatyczną partią dążącą do sukcesu, do spożytkowania możliwości i że będziemy partią wyborczą”.

Inny ze współtwórców nowej partii, Sławomir Wiatr, wspomina z kolei: „Od początku w działaniach lewicy nie było więc ani patetyzmu, ani bujania w obłokach. Byliśmy pragmatyczni i uczciwi w swej ofercie politycznej. (…) Pragmatyzm SdRP wynikał z dwóch podstawowych przesłanek. Przede wszystkim ludzie, którzy tworzyli socjaldemokrację byli pragmatykami. Znali świat, uwarunkowania społeczne i polityczne rozwoju społecznego oraz reguły walki politycznej”.

Co zatem łączyło członków SdRP, jeśli tym spoiwem nie była ideologia? Wspólnota życiorysów i chęć adaptacji na własnych warunkach w nowych okolicznościach ustrojowych.

Ten rodzaj politycznej wspólnoty okazał się efektywnym wehikułem wyborczym, bowiem dominującym podziałem socjopolitycznym III RP stała się oś historyczna. Izolacja SdRP na scenie partyjnej, ostracyzm medialny i antykomunistyczna retoryka postsolidarnościowej części opinii publicznej sprzyjały zwieraniu szeregów wewnątrz partii i mobilizowaniu elektoratu, czego manifestacją był m.in. wybór Józefa Oleksego na szefa SdRP po oskarżeniach o agenturalność sformułowanych przez otoczenie Lecha Wałęsy.

Ta wspólnota zaczęła słabnąć wraz ze wzmacnianiem się postkomunistycznej lewicy na politycznej arenie, a jej erozja w latach 2001–2005 przez wiele osób uważana jest za przyczynę trwającego do dziś kryzysu całej formacji. Józef Oleksy należał do tych przedstawicieli SLD, którzy przestrzegali przed wewnętrznymi sporami personalnymi. I to on wreszcie, wbrew swym słowom z połowy lat 90., apelował podczas partyjnych zjazdów i spotkań o ideową i programową refleksję.

Choć sam raczej nie formułował jednoznacznych tez, to starał się zachęcać innych do szukania strategicznych, długofalowych celów dla polskiej socjaldemokracji. Namawiał do patrzenia na sprawy Polski (i lewicy także) w perspektywie europejskiej. W swych dążeniach na rzecz zarażenia ideami pragmatycznej struktury wychodził poza partyjne opłotki. Szukał kontaktu z młodym pokoleniem intelektualnej lewicy, także tym krytycznie nastawionym do SLD (bo na krytykę, także pod własnym adresem, się nie obrażał). Jej przedstawicieli zapraszał do tworzenia dokumentów programowych Kongresu Lewicy, który odbył się w czerwcu 2013 roku. Choć można oczywiście dziś podważać sens tego wydarzenia i wynikający z niego dorobek, to nie sposób podważyć szlachetności intencji Józefa Oleksego, który widział w nim szansę na zainicjowanie nowej, szerokiej platformy politycznej lewicy: opartej na wspólnych postulatach programowych i celach, łączącej różne pokolenia i nurty ideowe. Być może jego wielka determinacja w dążeniu do tego celu byłaby lepiej spożytkowana, gdyby technokratyczni pragmatycy nie traktowali tych starań z dystansem, zaś nowa, pozaparlamentarna lewica nie była tak nieufna wobec Oleksego ze względu na jego partyjne afiliacje.

Przedwczesna śmierć spowodowała, że Józef Oleksy nie weźmie po raz drugi udziału w tworzeniu nowej formacji polskiej lewicy. Niewątpliwie jednak jego cegiełka znajdzie się w jej przyszłych fundamentach.

Odszedł człowiek życzliwy i otwarty na dialog. Miejmy nadzieję, że razem z nim te rzadkie dziś cechy na dobre nie odejdą z naszego życia publicznego.

Gdy pod koniec listopada wysłałem Józefowi Oleksemu moje kilkunastostronicowe opracowanie na temat sytuacji politycznej po wyborach samorządowych, odpisał: „Dziękuję, Michale, za tekst. Jak zawsze ciekawy. Chętnie podjąłbym bezpośrednią dyskusję z Tobą. Do spotkania”. Tego spotkania nie zdążyliśmy już odbyć…

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Syska
Michał Syska
dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a
Dyrektor Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a we Wrocławiu. Prawnik, doradca polityczny, publicysta (publikował m.in. w "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej", "Dzienniku", "Trybunie", "Krytyce Politycznej", "Przeglądzie", "Le Monde Diplomatique").
Zamknij