Kraj

Puszcza umiera!

Na oczach naszego pokolenia rozgrywa się ostatni akt jej dziejów – pisała Simona Kossak we wstępie do swojej „Sagi Puszczy Białowieskiej”. Nie pozwólmy, by jej słowa się ziściły!

Puszcza Białowieska umiera. Wśród drzew przemyka okryta mgłą postać dzierżąca kosę, lecz u jej stóp nie czai się już ryś skośnooki, nie wyciągają ramion pokrzywione kolosy lip i wiekowe dęby.

Nad konającą pochyla się z troską konsylium leśników i uczonych. Znają chorobę: na imię jej las. Gorzka to wiedza, że śmiertelnym zagrożeniem dla puszczy jest chluba człowieka – las zagospodarowany.

Im więcej wysiłku wkładają w swą pracę leśnicy, tym szybciej puszcza umiera. Bezwzględny las – zadbany, czysty, produkujący drewno i użytki uboczne – nienawidzi puszczy, pożera więc miejsce po miejscu dziką i wolną przyrodę. Z każdym zgrzytem piły usuwającej nieprzydatne dla lasu drzewo, z każdym konarem spalonym, by nie zakłócał porządku w lesie, z każdym rzędem równo posadzonych sosenek, z każdym wypielęgnowanym młodnikiem – puszcza słabnie. Jej dusza wygnana z próchniejącego pnia płacze w ostatnich ostojach.

Jesteś wśród drzew, lecz brak tu Perkuna, nie ukorzysz się przed świętym dębem przodków, nie usłyszysz rozmowy dzikich pszczół z dziuplastą lipą, nie pochylisz głowy przed majestatem miejsca, z którego pochodzisz: przed puszczą słowiańską. Ona umiera.

Śmierci jest tysiąc: giną ciche, nieważne, pozbawione domu żyjątka i kolejne pokolenia drzew – nie ze starości, lecz z wyroku lasu. Serce ci pęka, a puszcza umiera.

Uczeni znają chorobę, potrafią ją leczyć, chcą puszczę zachować. Recept jest kilka, lecz każda uderza w las. Konsylium dzieli się i sprzecza, padają zarzuty, obelgi. Czas płynie, puszcza umiera. Ambicje, urazy, sprzeciwy. A puszcza umiera. Uczeni, praktycy, eksperci. A puszcza umiera. Programy, koncepcje, wytyczne. A puszcza umiera. Narady, decyzje, dokumenty. A puszcza umiera. Polityka, wpływy, interesy, pieniądze, pieniądze, pieniądze.

Puszcza umiera!

Przed laty przy wjeździe do Białowieży uczeni ustawili na cokole głaz narzutowy ze stosownym napisem ku czci Puszczy Białowieskiej. To kamień nagrobny.

Nie tnijcie puszczy! [rozmowa i zdjęcia]

Wstrząśnięta szybkością i rozmiarem wycinania białowieskich starodrzewów, na łamach „Gazety Wyborczej” w czerwcu 1992 roku opublikowałam esej Śmierć Puszczy. Gdziekolwiek bowiem spojrzeć, powiększały się otwarte przestrzenie upraw mających w dalekiej przyszłości wyrosnąć w zwyczajny las gospodarczy, ze starodrzewów wybierane były masowo dorodne, zdrowe dęby i świerki, sosny i jesiony, a ciężki sprzęt dewastował dno lasu.

Wywożenie tysięcy pni z lasu naturalnego i sadzenie w rządkach sztucznie wyhodowanych sadzonek, by je po upływie określonego czasu wywieźć w postaci drewna – to nieuchronna śmierć puszczy. Żyje ona bowiem dopóty, dopóki wyrasta z prochów poprzednich pokoleń, a cykle narodzin i naturalnej śmierci trwają nieprzerwanie tysiące lat. Dziś w Europie jest tylko jedno takie miejsce: osłabione, oszpecone, ale z wciąż jeszcze zachowaną siłą do samoodradzania się po zniszczeniach – Puszcza Białowieska.

Las wyhodowany przez człowieka tak się ma do puszczy, jak krowa do żubra, jak kundel wiejski do wilka, jak Puszcza Notecka, Kampinoska i Niepołomicka do Puszczy Białowieskiej. Jak tombak do złota. Ona – ogromna, dzika i wolna – nie potrzebuje nas, by trwać przez dalsze tysiąclecia, nie potrzebuje naszych pił i rachitycznych sadzonek…

Korniki zjadają świerki. Puszcza nie z takimi rzeczami sobie radziła

Rzesze uczonych i miłośników przyrody od lat apelują do władz o objęcie konserwatorską ochroną całej polskiej części Puszczy. Za wzór do naśladowania stawiają dawnych władców, którzy, już od czasów Jagiełły, otaczali puszczę opieką, dzięki czemu jej przyrodnicze skarby prawie nienaruszone przetrwały do naszych czasów.

Las wyhodowany przez człowieka tak się ma do puszczy, jak krowa do żubra, jak kundel wiejski do wilka, jak Puszcza Notecka, Kampinoska i Niepołomicka do Puszczy Białowieskiej. Jak tombak do złota.

Zapraszam więc na daleką wędrówkę. Nie w przestrzeni, a w czasie. Podczas lektury zostaniemy bowiem w Puszczy Białowieskiej, a przed naszymi oczami przesuwać się będą tysiąclecia, setki i dziesiątki lat. Obrazy, które ujrzymy po drodze, zaprzeczą piewcom legendy o dobrych dawnych czasach, polskich królach rozmiłowanych w Puszczy Białowieskiej i ich szlachetnych poddanych. Prawda ukryta na kartach kronik, pamiętników i w dokumentach historycznych jest mniej budująca: miejscowa ludność zawsze miała za nic majestatyczne piękno puszczy i tylko patrzyła okazji, by z niej czerpać pełnymi garściami. Każda zawierucha dziejowa – wojna, zmiana przynależności państwowej, jak też upodobania kolejnych panujących, hołdowanie modom, szukanie sposobów zapełnienia skarbca czy zyskania przychylności możnych tego świata, od zarania polskiej historii aż do dziś – uderzała w Puszczę Białowieską.

Puszcza to nie plantacja! Aktywiści ponownie zablokowali wycinkę, interweniuje policja [zdjęcia]

czytaj także

To, że jeszcze nie podzieliła losu innych puszcz, po których zostały tylko nazwy, wynika z jej – zda się niewyczerpalnych – sił życiowych, ze straszliwego haraczu płaconego łowcom zwierzyny i położenia geograficznego – z dala od skupisk rolniczej ludności i wielkich miast, leżąca na pograniczu krajów i narodów, ukryta wśród bagien – przetrwała. Ciężko okaleczona, ograbiona z drzew i ze zwierząt, ale we współczesnej Europie jedyna przypominająca jeszcze prapuszczę, która sześć tysięcy lat temu otulała Niż Europejski od Karpat po Bałtyk.

Na oczach naszego pokolenia rozgrywa się ostatni akt jej dziejów.

*
saga-puszczy-bialowieskiejPowyższy tekst to wstęp do książki Simony Kossak „Saga Puszczy Białowieskiej”, której pierwsze wydanie ukazało się w 2001 (wydawnictwo Muza), a wznowienie – w 2016 (wydawnictwo Marginesy). Od czasu jego powstania zrobiono wiele, by powstrzymać umieranie Puszczy Białowieskiej:  obecnie puszcza w całości – nie tylko Białowieski Park Narodowy – jest obszarem unijnej sieci Natura 2000, a także obiektem światowego dziedzictwa UNESCO. Jednak proces ochrony puszczy został zatrzymany jesienią 2015 roku, kiedy to powstał plan zwiększenia dopuszczalnych limitów pozyskania drewna w Nadleśnictwa Białowieża. Od tego czasu trwają protesty naukowców i organizacji ekologicznych przeciwko niszczeniu tego unikatowego naturalnego lasu. Kolejne etapy tej walki relacjonujemy na stronie Krytyki Politycznej.

***
Simona Kossak była biolożką z wykształcenia i leśniczką z zamiłowania, krakuską z urodzenia i białowieżanką z wyboru. Ukończyła studia na Wydziale Biologii i Nauk o Ziemi Uniwersytetu Jagiellońskiego ze specjalnością psychologa zwierząt, a kolejne stopnie naukowe od doktora po profesora zwyczajnego otrzymała w dziedzinie nauk leśnych. Ponad trzydzieści lat mieszkała w głębi Puszczy Białowieskiej, w starej leśniczówce o pięknej nazwie Dziedzinka. Pracowała w Zakładzie Lasów Naturalnych Instytutu Badawczego Leśnictwa, gdzie badała zachowania dziko żyjących ssaków leśnych oraz ich ekologiczne relacje ze środowiskiem. Oprócz tego inwentaryzowała liczebność oraz skład populacji ssaków łownych i chronionych, przez co aktywnie pomagała leśnikom w racjonalnym zarządzaniu zwierzostanem i ochronie gatunków rzadkich.

Hajnówka 2016, czyli żubr i kornik atakują

czytaj także

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij