Przegląd Tygodnia

Patriotyzm krwi

Najciekawsze teksty tygodnia: o obronie terytorialnej, nowej armii paneuropejskiej, wycieku z Facebooka i singapurskim cudzie gospodarczym.

Zapisz się na newsletter

Artykuły warte czytania i dające do myślenia mieszają się na naszych newsfeedach z memami i fake newsami. Łatwo się w tym szumie pogubić, a trudno czytać autorów i autorki, których nastawiony na maksymalizację zysku z reklam algorytm zamknął poza granicą naszej bańki informacyjnej. W „Przeglądzie tygodnia” proponuję zestaw tekstów, które z jakiegoś powodu szkoda byłoby przegapić.

Zostaw swój email, a w każdy piątek znajdziesz „Przegląd Tygodnia” w swojej skrzynce:

I. Patriotyzm krwi

W ubiegły weekend pierwsze 400 ochotników wstąpiło w szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej. Prawica swoje wątpliwości ma, ale za „terytorialsów” trzyma kciuki. Piotr Kaszczyszyn na łamach Jagiellońskiego24 pisze, że to porzucenie naiwnego pacyfizmu i symboliczny powrót do „patriotyzmu krwi”. „Do kasowania biletów, sprzątania po psie, płacenia podatków, głosowania w wyborach, czy aktywności w sferze społecznej, nieśmiało dołącza na powrót gotowość poświęcenia życia za ojczyznę. (…) Czy nam się to podoba, czy nie, polityczność wiąże się nierozerwalnie z perspektywą śmierci. Albo się do tego dostosujemy, albo zrezygnujmy od razu z chęci posiadania własnego państwa”.

Tymczasem pewną niespodzianką może być to, co dzieje się w polityce obronnej Niemiec. Elisabeth Braw opisuje na łamach „Foreign Policy” cichy proces częściowej integracji wojsk czeskich, rumuńskich i holenderskich z niemiecką Bundeswehrą. Jak dotąd pod niemieckie dowództwo przekazane zostały łącznie jedynie cztery brygady, ale w kuluarach mówi się o tym, że jest to nieśmiały początek budowania europejskiej armii. Z całą pewnością jest to natomiast element polityki wzmacniania niemieckiego potencjału militarnego, który zarówno pod względem odsetka PKB przekazywanego na obronność, jak i liczebności armii stanowi dziś połowę stanu z roku 1989.

II. Wolność słowa w erze Facebooka

Kilka dni temu brytyjski „Guardian” opublikował dokumenty Facebooka zawierające wewnętrzną instrukcję cenzurowania treści publikowanych na portalu Marka Zuckerberga. To pierwszy tego rodzaju wyciek, który pozwala lepiej zrozumieć zasady moderowania debaty na Facebooku. Oryginalne materiały „Guardiana” można przeczytać tutaj, a ich omówienie po polsku zamieścił portal Antyweb.  To niepokojące, że im większa część debaty publicznej odbywa się za pośrednictwem prywatnych sieci społecznościowych, tym w większym stopniu wolność słowa jest regulowana nie przez proces polityczny, który przynajmniej w teorii mógłby być nastawiony na dobro wspólne, a przez korporacyjną logikę maksymalizacji zysku. Dzięki publikacji „Guardiana” mamy okazję tej logice przyjrzeć się z bliska.
Przy okazji polecić mogę „The Secret Rules of the Internet” – napisany przed rokiem reportaż o historii internetowej moderacji, autorstwa Catherine Buni i Sorayi Chemaly.

III. Cudów nie ma, jest Singapur

W „Kontakcie” Aleksander Bukowski opublikował ciekawy tekst, w którym demitologizuje historię cudu gospodarczego w Singapurze. Singapur przedstawiany jest w niej jako państwo, które po drugiej wojnie światowej dokonało wielkiego cywilizacyjnego skoku, awansując z peryferii do centrum światowego podziału pracy, z biedy do bogactwa. Ten heroiczny skok od lat jest przedmiotem debaty, w której ekonomiści o różnych sympatiach politycznych na różne sposoby tłumaczą jego źródła. Liberałowie upatrują ich w rzekomo wyjątkowym poziomie wolności gospodarczej. Etatyści natomiast opowiadają o szczególnie udanym zaangażowaniu państwa w gospodarkę. Bukowski nie odgrzewa tego starego już sporu, a zamiast tego pokazuje, że jest on ufundowany na fałszywym założeniu. Mianowicie żadnego cudu nigdy w Singapurze nie było. Od razu po odzyskaniu niepodległości jego gospodarka miała się stosunkowo nieźle, z PKB per capita wyższym niż w Hiszpanii czy Portugalii, solidną infrastrukturą pozostawioną przez Brytyjczyków i położeniem geograficznym, które predestynowało go do przyjęcia roli największego portu handlowego regionu Azji Południowo-Wschodniej.

W polskich dyskusjach o wstawaniu z kolan i ucieczce z pułapki średniego dochodu nieraz o Singapurze się wspomina, choćby dlatego warto Bukowskiego przeczytać. Tekst ten dobrze też pokazuje, że zarówno lewicowcy, jak prawicowcy zbyt często sięgają po historię nie po to, by się z niej czegoś dowiedzieć, a po to, by tylko potwierdzić to, co już myślą, że wiedzą.

IV. Najczęściej czytane na KrytykaPolityczna.pl

1.

Liberalna strategia Razem nie działa [polemika]

2.

Sutowski: I oto mam okazję bronić Razem „z prawa”

3.

Po co ten Egipt istnieje

4.

No logo, czyli czy „polityczka” to brzydkie słowo? [list]

5.

Kartonowy lewiatan z paralizatorem

Dziękuję Karolinie Grzegorczyk za podrzucenie tekstu o Facebooku.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jędrzej Malko
Jędrzej Malko
Dziennikarz, autor książki Economics and Its Discontents
Jędrzej Malko - dziennikarz, badacz historii dyskursów ekonomicznych, analityk Fundacji Kaleckiego, absolwent European Graduate School i doktorant w Kolegium Ekonomiczno-Społecznym Szkoły Głównej Handlowej. Autor książki „Economics and Its Discontents”.
Zamknij