Kraj

Polityka, psychiatria i Andrzej Gołota

Zjawiska represjonowane przez polityczną większość zawsze znajdowały odzwierciedlenie w psychiatrycznych kategoriach.

Ekscentryczne występy posłanki Krystyny Pawłowicz – reprodukowane w mediach przez ostatni tydzień z naprawdę oszałamiającą częstotliwością – miały, oprócz ewidentnej operetkowej aury, także inny, mniej już operetkowy aspekt. Profesor Pawłowicz odwołując się do politycznego słownika obowiązującego powszechnie w latach 30. i 40. ubiegłego wieku, wprowadziła bowiem do debaty publicznej, jako niekwestionowany punkt odniesienia dla tez dotyczących tożsamości, genetykę. Okazało się, że o tym, kim jesteś w życiu – niezależnie od tego, w jaki sposób sam siebie definiujesz i rozumiesz – decydować ma „test genetyczny”, który w niezbity, „obiektywny” sposób ujawni twoją prawdziwą „naturę”.

Abstrahując od klimatu rodem z lat 30. i 40. oraz skojarzeń z science-fiction (brzmi to co najmniej jak wizja rodem z jakiegoś wczesnego opowiadania Philipa Dicka), są one bezpośrednim wcieleniem zjawiska określanego mianem „medykalizacji życia społecznego”. Umknęło to nieco komentatorom debatującym w mainstreamowych mediach, jednak na facebooku – a wiadomo, że to właśnie na facebooku toczy się „prawdziwe życie” – kilku prawicowych publicystów, między innymi jeden z autorów związanych z tygodnikiem „Do Rzeczy”, ochoczo podjęło ten temat. Dumnie zaprezentowali na swoich biało-czerwonych wallach screeny z oficjalnej strony WHO, a dokładniej – z aktualnej klasyfikacji schorzeń i zaburzeń ICD-10. Pod numerem F64.0 widnieje w niej mianowicie „transseksualizm”. Oto zatem – konkludował na fejsie prawicowy publicysta związany z tygodnikiem „Do Rzeczy” – „marszałkiem sejmu zostanie osoba z zaburzeniami psychicznymi”.

Tej dumnej konkluzji – wygłoszonej w towarzystwie zakreślono na czerwono słowa „transseksualizm”, konkluzji wygłoszonej tonem triumfalnego odkrywcy, który natrafił właśnie na jakąś pilnie strzeżoną tajemnicę i ogłasza ją zdziwionemu światu – nie towarzyszyły wypowiedziane wprost postulaty bardziej radykalne. Resztę mamy dopowiedzieć sobie sami: czy naprawdę „wariaci” powinni sprawować państwowe stanowiska, czy „osoba z zaburzeniami psychicznymi” może reprezentować Zdrowy Naród?

Rzecz jasna, debata o zasadności utrzymywania w klasyfikacji ICD-10 i DSMIV (spis zaburzeń Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego) „transseksualizmu” jako zaburzenia psychicznego toczy się już od dawna – i najprawdopodobniej w najbliższych latach, podobnie jak homoseksualizm w 1973 roku (w USA; a w 1990 roku z klasyfikacji WHO), zostanie on z obu tych klasyfikacji usunięty. Nie to jest jednak tutaj istotne – istotny jest implicite wyrażony postulat psychiatryzacji przestrzeni politycznej, legitymizacja użycia kategorii medycznych do deprecjonowania, a nawet delegalizowania pewnych osób czy grup społecznych.

W 1851 roku w Stanach Zjednoczonych, a w szczególności w Luizjanie, psychiatrzy powszechnie diagnozowali zaburzenie zwane „drapetomanią”. Dotykało ono wyłącznie niewolników, a podstawowym jego objawem była chęć ucieczki z bezpiecznego świata plantacji, w którym „zdrowi” niewolnicy żyli zgodnie z „prawem naturalnym” obowiązującym „czarnych”. Wraz z upadkiem niewolnictwa, zniknęła także – o dziwo – drapetomania. Podobnie było potem z kategorią „histerii”, diagnozowaną wyłącznie u kobiet, „schizofrenią bezobjawową”, albo „homoseksualizmem” (i setkami innych „zaburzeń”). Zjawiska represjonowane przez polityczną większość zawsze znajdowały odzwierciedlenie w psychiatrycznych kategoriach. To nie jest żadne odkrycie, drogi prawicowy publicysto z facebooka. To rzecz oczywista. O mrocznych związkach psychiatrii z polityką – czy raczej używania psychiatrii w służbie polityki – napisano już setki tysięcy mniej lub bardziej popularnych książek. Powrót języka opartego o medyczne kategorie, w polskiej debacie publicznej nie zaczął się oczywiście od kabaretu profesor Pawłowicz – sięga znacznie wcześniej i ma swoje odsłony po obu stronach politycznej sceny. O tym, co „normalne”, „zgodne z prawem naturalnym”, „chore”, „zboczone”, albo „zaburzone” polscy politycy i publicyści dyskutują nader chętnie – najczęściej tymi określeniami obdarzając siebie nawzajem.

Przemowa posłanki Pawłowicz – doskonale wcielająca wszystkie te już dawno skompromitowane strategie wykluczające przeciwników politycznych z grupy „zdrowych”, a więc uprawnionych do podmiotowego udziału w „normalnej” debacie – nie była, wbrew temu, co w swoim osobliwym liście w jej obronie napisali „poznańscy naukowcy”, w minimalnym nawet stopniu merytoryczna. 

Przypominała raczej pamiętną szarżę Andrzeja Gołoty w dwóch walkach z Riddickiem Bowe’m – kiedy to „ostatnia nadzieja białych” serią ciosów poniżej pasa próbowała… no właśnie, próbowała zrobić co? Wykazać swoją wyższość? Zaprezentować rafinadę bokserskiego stylu…? Bynajmniej. W jednym z wywiadów udzielonych niedługo po drugiej walce z Bowe’m, Gołota – na pytanie dlaczego właściwie zaczął bić swojego przeciwnika poniżej pasa – odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Bo mnie wkurwił”.

Epokę używania psychiatrii do delegalizacji przeciwników politycznych mamy już za sobą. Wciąż jednak wielu polityków i publicystów stosuje tę strategię, ubierając ją w szaty wyższej sztuki retorycznej albo nawet odwoływania się do dyskursu „naukowego”.

Gołota ma nad nimi jednak tę przewagę, że nawet jeśli wali poniżej pasa, to przynajmniej podaje potem jakieś w miarę racjonalne uzasadnienie. I żadni „poznańscy naukowcy” nie muszą mu iść w sukurs. 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij