Kraj

PiS konsekwentnie osłabia Trybunał Konstytucyjny

Dla obecnej władzy TK jako instytucja kontrolująca ich działania nie istnieje.

Agnieszka Wiśniewska: Trybunał Konstytucyjny ogłosił wyrok w sprawie ustawy o TK. Za niezgodne z Konstytucją uznano m.in. zapis o badaniu spraw w kolejności wpływu, brak vacatio legis, zapis, że pełny skład TK to minimum 13 sędziów oraz o wymogu większości 2/3 głosów do wydania wyroku w pełnym składzie. Ponadto za niekonstytucyjne TK uznał usunięcie z ustawy o TK rozdziału o stwierdzeniu przez Trybunał przeszkody w sprawowaniu funkcji Prezydenta RP czy możliwość wygaszania mandatu sędziego TK przez Sejm. Dużo tego. Pojawiały się jednak argumenty, że Trybunał Konstytucyjny nie może być sędzią we własnej sprawie. Czy wyrok TK orzeczony został zgodnie z prawem?

Konrad Łaski: W chwili, gdy Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego złożyła wniosek o zbadanie zgodności z Konstytucją ustawy PiS-u nowelizującej ustawę PO o Trybunale Konstytucyjnym, Trybunał miał nie tylko prawo, ale i obowiązek wydania orzeczenia w tym zakresie – tutaj nie ma żadnej wątpliwości.

Wątpliwość pojawiała się przy rozważaniu, czy Trybunał mógł pominąć przepisy znowelizowanej ustawy, które w sensie formalnym już weszły w życie. Przepisy te dotyczyły składu Trybunału, większości koniecznej do wydania wyroku, rozpoznawania spraw wedle ich wpływu, możliwości pociągnięcia sędziów do odpowiedzialności dyscyplinarnej na wniosek prezydenta. Politycy obecnej większości sejmowej, podobnie jak ich zwolennicy, twierdzili od początku, że Trybunał może oceniać konstytucyjność tej ustawy, ale tylko… na podstawie przepisów w niej zawartych. A więc musiałby wziąć pod uwagę na przykład przepisy dotyczące kolejności wpływu (czyli procedować nie wcześniej niż za 3 lata) oraz orzekać w pełnym – trzynastoosobowym – składzie.

Sędzia sprawozdawca w ustnym uzasadnieniu wyczerpująco wyjaśnił, że Trybunał musiał pominąć te przepisy, gdyż to one były oceniane. Niedopuszczalne jest, aby te same zapisy były oceniane pod względem konstytucyjności, a jednocześnie stanowiły podstawy wydania orzeczenia. Choćby z logicznego punktu widzenia jest to niedopuszczalne błędne koło.

Premier Beata Szydło jeszcze przed ogłoszeniem wyroku TK odmówiła publikacji go. Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro opowiada, że za publikację orzeczenia premier Szydło mogłaby stanąć przed Trybunałem Stanu. Jakie więc prawo będzie obowiązywało, jeśli rząd nie opublikuje orzeczenia? Czy TK pozostanie sparaliżowany?

Zapowiedzi pani premier, że nie ogłosi orzeczenia, gdyż nie jest ono zgodne z prawem, są wprost zapowiedziami złamania Konstytucji.

Jeżeli rząd nie opublikuje orzeczenia TK, to będzie obowiązywała ustawa PiS-u, natomiast w takim przypadku będziemy mieli do czynienia z deliktem konstytucyjnym, gdyż artykuł 190 ustęp 3 Konstytucji stanowi, że wyroki Trybunału podlegają ogłoszeniu niezwłocznie.

Mieliśmy już w grudniu zapowiedź nieopublikowania wyroku Trybunału w sprawie K 34/15, kiedy to wszczęto postępowanie karne na podstawie art. 231 § 1. k.k. Ostatecznie zostało ono bardzo szybko umorzone w związku z publikacją wyroku.

Skutki nieopublikowania wyroku są trudne do przewidzenia. Będzie to zapowiedź tego, że dla obecnej władzy Trybunał Konstytucyjny jako instytucja kontrolująca ich działania zwyczajnie nie istnieje. Czy jesteśmy w stanie przewidzieć, jakie będą skutki działania władzy, która nie ma żadnej kontroli?

Jedynym narzędziem kontroli władzy są zapisane w Konstytucji zasady chroniące każdego z nas, a Trybunał jest od tego, aby poprzez kontrolę prawodawczą działań władzy ustawodawczej i wykonawczej te zasady egzekwować.

Na szczęście pojawiają się szybkie reakcje na zapowiedzi nieopublikowania wyroku. Partia Razem wyświetlała go w środę wieczorem na budynku KPRM. A wracając do partii rządzącej, może lekceważy ona orzeczenia TK z jakiegoś powodu? Które ustawy uchwalone przez PiS prawdopodobnie zostałyby zakwestionowane przez TK?

PiS wykorzystał działania PO dotyczące wyboru „na zapas” dwóch sędziów Trybunału do tego, aby osłabić tę instytucję. Myślę, że źródłem tych działań były dwie motywacje: wiadomo było, że Trybunał jest jedyną instytucją, która może zakwestionować działania władzy, których byliśmy świadkami – przejęcie mediów publicznych (tzw. mała nowelizacja ustawy medialnej), obsadzenie kierowniczych stanowisk w administracji publicznej bez konkursów, czy rozszerzenie kompetencji organów ścigania, które pozwalają na kontrolę różnych grup zawodowych bez nadzoru sądu (tzw. ustawa inwigilacyjna). Wszystkie te ustawy czekają na rozpatrzenie przez TK. Jestem prawie pewien, że kluczowe ich zapisy zostaną zakwestionowane w zakresie procedury uchwalania, jak również treści przyjętych regulacji w świetle obowiązującej Konstytucji.

Myślę też, że istniała motywacja, która wpływała na postawę PiS-u w sporze o Trybunał, którą nazwałbym motywacją z resentymentu. Prezes PiS-u podobno nie zapomniał Trybunałowi rozjechania ustawy lustracyjnej w 2006 r.

Co się zmieni w TK, gdy sędziemu Rzeplińskiemu skończy się kadencja?

Kadencja prezesa Rzeplińskiego upływa niedługo, bo 16 grudnia 2016 r. Przed tą datą jeszcze tylko jeden sędzia, prof. Mirosław Granat, zakończy kadencję – pod koniec kwietnia. Kto go zastąpi – w obecnej sytuacji nie wiadomo. Myślę, że do grudnia najważniejsze, co się wydarzy, to albo to, że Trybunał Konstytucyjny przestanie odgrywać kluczową rolę w systemie równowagi władzy i ochrony praw i wolności jednostki, albo obecna władza cofnie swoje działania i Trybunał zachowa taką właśnie rolę. W obydwu przypadkach osoba wykonująca funkcję prezesa jest raczej drugorzędna.

***

Konrad Łaski radca prawny (Kancelaria Łaski i Wspólnicy w Warszawie).

**Dziennik Opinii nr 68/2016 (1218)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij