Kraj

Ostolski: Valar Morghulis czy „najpierw będziemy żyli”?

Nadchodzi zima, ale czy lewica powinna umierać wspólnie z Tuskiem, skoro podobno czeka to wszystkich?

Od wybuchu afery taśmowej minęło ponad półtora tygodnia. Trwa dyskusja, czy mamy do czynienia z kompromitacją rządu, „zamachem” na instytucje państwa czy kopalnią tematów zastępczych. Mimo że w całej sprawie wciąż wiele jest niewiadomych, paru rzeczy dowiedzieliśmy się na pewno. Nie wiemy, jakie jest źródło nagrań (to „prawdziwe”), i nie wiemy, co kryją następne taśmy. Jednak to, co już wiemy, jest ważniejsze. Afera taśmowa obnażyła nie tylko bohaterów ujawnionych nagrań, lecz także kondycję polskiego państwa, jakość sceny politycznej i standardy debaty publicznej. Coś pękło, coś się skończyło. Od tego, czy będziemy umieli wyciągnąć z tej nieradosnej wiedzy odpowiednie wnioski, zależy naprawdę wiele. Może nawet przyszłość naszego kraju.

O czym szumią taśmy

Czego dowiedzieliśmy się z ujawnionych nagrań? Że ministrowie bez skrępowania klną i opowiadają sobie seksistowskie dowcipy. Że za prywatną (ale opłacaną z publicznych pieniędzy) kolację można zapłacić więcej, niż dostaje na rękę Polka lub Polak zarabiający płacę minimalną. Że polityk partii rządzącej może oszukiwać urząd skarbowy i bez skrupułów wykorzystywać swoje kontakty, aby uniknąć odpowiedzialności.

To są sprawy rangi „tabloidowej”, ale trzeba je traktować z powagą. Dla przeciętnego zjadacza chleba komunikat jest jasny: ci ludzie nie są lepsi od nas, a zachowują się, jakby byli niemal bogami.

Dowiedzieliśmy się także ważniejszych rzeczy. Przede wszystkim tego, że państwo polskie istnieje „na gębę”. Nie ma reguł. To znaczy są, ale tak, jakby ich nie było – skoro w kuluarowych ustaleniach można wszystko zmienić. Prezes banku centralnego wymienia ministrów w rządzie, w zamian za co godzi się finansować deficyt. Minister spraw zagranicznych wyśmiewa założenia polityki zagranicznej własnego rządu. Owszem, bank centralny powinien służyć państwu, a sojusz Polski z USA od dawna ma czysto wasalny charakter – ale jeśli państwo ma istnieć nie tylko teoretycznie, to diagnozy takie powinny się przełożyć na zmiany w prawie i doktrynie polityki zagranicznej. Obywatelki i obywatele mają prawo wiedzieć, według jakich reguł działa NBP i jaką politykę zagraniczną prowadzi rząd.

Jednak najważniejsza wiedza, jaką przynoszą taśmy, dotyczy tego, jak wygląda polityka w dziedzinie bezpieczeństwa państwa. Fakt, że służby specjalne nie potrafiły zabezpieczyć przed podsłuchami ministra finansów, spraw zagranicznych ani nawet spraw wewnętrznych, jest dla nich kompromitujący.

Jest również ośmieszający dla całego politycznego establishmentu, zwłaszcza dla Platformy Obywatelskiej. Polki i Polacy pod rządami Platformy są jednym z najczęściej podsłuchiwanych społeczeństw w Unii Europejskiej. Uprawnienia służb są nieustannie powiększane, reguły wyznaczające im ramy działania pozostają ogólnikowe, a nadzór nad nimi pozostaje czysto teoretyczny. Rząd Donalda Tuska zainwestował sporo wysiłku we wzmocnienie służb i policji. Chodzi nie tylko o poszerzanie uprawnień, lecz także uzbrojenie, np. w nowoczesny sprzęt do tłumienia zamieszek czy specjalne programy komputerowe do inwigilacji internautów, zakupione przez rząd mimo tego, że polskie prawo nie zezwala na ich użycie.

I oto okazuje się, że tak umocnione służby nie potrafiły (lub, jak podejrzewają niektórzy, nie chciały) zabezpieczyć czołowych osób w państwie przed podsłuchami. W efekcie mamy państwo, które wykazuje ogromne zainteresowanie dla naszych rozmów i billingów, które nawet potrafi posłużyć się Twitterem, żeby „dać odpór” Snowdenowi, a nie umie zapewnić bezpieczeństwa szefom kluczowych resortów.

Wielka reforma służb

Wnioski z afery taśmowej powinny dotyczyć w pierwszej kolejności tego obszaru. Odpowiedzialność prawna w przypadku ujawnionych przestępstw, odpowiedzialność służbowa i polityczna w przypadku nadużycia stanowiska, reforma banku centralnego i rozstanie z fetyszem jego „niezależności” – to są sprawy oczywiste. Ale – w tej kwestii zgadzam się z Józefem Piniorem – głównym zadaniem jest dziś wielka reforma służb specjalnych.

W tej kwestii niezbędny jest szeroki ponadpartyjny konsensus, zanim afera taśmowa stanie się zwykłym elementem politycznej gry i zbijania punktów kosztem przeciwników. Chociaż w normalnej sytuacji polityczne wykorzystanie takich rewelacji byłoby całkiem zrozumiałe, dziś sytuacja wymaga działań szczególnych. Bez względu na to, czy służby okazały się nieudolne czy nielojalne, tolerowanie takiej sytuacji szkodzi nie tylko rządowi Donalda Tuska, lecz także wszystkim jego następcom. Afera taśmowa obnażyła poważną lukę w bezpieczeństwie państwa i jeśli nie załatamy jej szybko, to w przyszłości każda partia rządząca będzie zmuszona kierować się interesami tych, którzy będą zdolni ją podsłuchiwać, a nie swoich wyborców.

Reforma służb powinna między innymi zwiększyć ich możliwości przeciwdziałania realnym zagrożeniom oraz wzmocnić ochronę obywatelek i obywateli przed inwigilacją i naruszeniami prywatności (także w kontekście PRISM i rewelacji Snowdena). Należy podjąć debatę nad tym, czy demokratyczny i sądowy nadzór nad działaniami służb jest dziś wystarczający. Konieczne jest też ostateczne wyjaśnienie sprawy tajnych więzień CIA w Polsce i postawienie odpowiedzialnych przed sądem.

To wyzwanie trudne, bo cały polityczny establishment miał swój udział w budowaniu i podtrzymywaniu obecnego systemu. Z drugiej strony każdy, kto aspiruje do rządzenia lub współrządzenia, ma długofalowy interes w zastąpieniu go systemem bardziej przejrzystym i racjonalnym. Gotowość do postawienia sobie takiego zadania jest dziś miarą elementarnej odpowiedzialności za państwo. Tusk, Komorowski, Kaczyński, Piechociński, Palikot, Miller – wszyscy powinni się na to zdobyć.

Powinni, ale się nie zdobędą. W obecnym Sejmie nie widać niestety przestrzeni na taki konsensus. Nie ma też politycznej większości dla przyspieszonych wyborów. Z drugiej strony uruchomionych przez aferę taśmową procesów nie da się już zatrzymać. Czeka nas więc kilkanaście miesięcy przepychanek, zbijania punktów i postępującej kompromitacji rządu. Szanse na systemowe rozwiązanie któregokolwiek z obnażonych przez aferę problemów są zdecydowanie niewielkie.

Co dalej z lewicą?

Konstelacja polityczna, jaka szykuje się na następne wybory parlamentarne, nie wygląda więc zachęcająco. Cezary Michalski i Kinga Dunin obawiają się, że na kryzysie rządów Tuska najwięcej może ugrać Prawo i Sprawiedliwość oraz Kongres Nowej Prawicy. W tym kontekście powraca palące pytanie o strategię lewicy. Michalski i Dunin proponują budowę szerokiego „nieprawicowego” obozu od prezydenta Komorowskiego po Partię Zieloni, czyli de facto włączenie się lewicy w obronę Polski Tuska przed Kaczyńskim. Maciej Gdula, przeciwnie, nie widzi żadnego sensu w obronie Tuska, wzywa za to partie lewicowe (SLD, TR i Zielonych) do odwagi i nieblatowania się z Platformą.

Przyznam, że nieszczególnie przekonuje mnie pomysł wsadzania wszystkich na jedną łajbę, zresztą już podtopioną. Są trzy powody, by odrzucić ten pomysł.

  • Po pierwsze, oznacza to nieuczciwość wobec lewicowych wyborców i wyborczyń, którzy zasługują na to, by lewica prowadziła lewicową politykę, a nie firmowała wątpliwy dorobek rządów Tuska. 
  • Po drugie to sposób na zatopienie lewicy i pozbawienie jej jakiejkolwiek politycznej samoistności. 
  • Po trzecie to gwarancja, że jedyną alternatywą dla społeczeństwa słusznie oburzonego na Platformę zawsze już będzie Kaczyński z Korwin-Mikkem.

PiS będzie „groźny” tak długo, jak długo nie będzie alternatywy dla Tuska na lewicy. Dlatego warto poćwiczyć wyobraźnię i zapytać: czemu dziś to Michalski i Dunin frasują się, że osłabienie Tuska wywinduje Kaczyńskiego?

Czemu Ziemkiewicz z Wildsteinem nie rwą sobie włosów z głowy, że osłabienie Tuska wywinduje do władzy lewicę? Odpowiedź jest prosta: takiej lewicy, która byłaby do tego zdolna, w polskim Sejmie dziś nie ma.

Mimo że zarówno w Twoim Ruchu, jak i w Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest mrowie wartościowych osób, Janusz Palikot i Leszek Miller są twarzami establishmentu. Nawet gdy próbują, nie są w stanie przekonująco reprezentować ludowego gniewu. Przełamanie duopolu PO-PiS wymaga stworzenia wyrazistego lewicowego bieguna. Agnieszka Grzybek, Anna Grodzka, Piotr Ikonowicz, Barbara Nowacka, Tomasz Leśniak, Joanna Erbel czy Mateusz Mirys mogą być twarzami zmiany, ale dokona się ona tylko wtedy, gdy faktycznie nastąpi połączenie we wspólnym działaniu partii lewicowych, ruchów społecznych, związków zawodowych czy oddolnych inicjatyw miejskich.

To jest alternatywa, przed jaką dziś stoimy: albo uznanie się lewicy w jestestwie swoim, albo zblatowanie z Tuskiem i pójście na dno razem z Platformą. Pierwsza droga nie gwarantuje oczywiście sukcesu. Valar morghulis, „wszyscy muszą umrzeć”, mawiają w Grze o tron mieszkańcy Braavos. Mnie jednak bardziej przekonują słowa rudej Ygritte: „Jeśli umrzemy, to umrzemy. Ale najpierw będziemy żyli”.

Czytaj także:

Katarzyna Tubylewicz, Pan Cogito już u nas nie mieszka

Oleksij Radynski, Wszystkie drogi prowadzą na wschód

Piotr Kuczyński, Ktoś zrobił na nagraniach majątek?

Andrzej Halicki: Czekamy na pełną polityczną odpowiedź premiera

Maciej Gdula, Valar Morghulis

Jakub Majmurek, Wolność prasy w dzikim kraju

Janusz Palikot: Z jakiego powodu mam bronić Tuska?

Józef Pinior: Groteskowa akcja ABW to dowód bezwładu państwa

Kinga Dunin, Nadchodzi zima

Cezary Michalski, Alienacja

Jacek Żakowski: Poza histerią dziennikarską jest też histeria służb

Agata Bielik-Robson, Olimp w ogniu

Edwin Bendyk, Cała władza w ręce prasy

Józef Pinior: Nowy rząd albo orbanizacja

Maciej Gdula, Tuskowi lekko nie będzie

Cezary Michalski, Wunderwaffe Tuska albo jego koniec

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Adam Ostolski
Adam Ostolski
Socjolog, publicysta
Socjolog, publicysta, adiunkt w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego. W nauce reprezentuje perspektywę teorii krytycznej, łączącej badanie społeczeństwa z zaangażowaniem w jego zmianę. Członek redakcji "Green European Journal". W Krytyce Politycznej od początku.
Zamknij