Kraj

Norymbergi dla PiS nie będzie

Nie będzie Norymbergi dla PiS. Nie będzie Trybunału Stanu dla Dudy i Szydło ani kryminału dla Mariusza Kamińskiego. To tylko mokre marzenia liberalnych publicystów, które więcej mówią o nich, niż o polskiej polityce.

Dla Andrzeja Dudy: Trybunał Stanu za demontaż Trybunału Konstytucyjnego i podpisywanie ustaw o świcie.

Kryminał — dla Mariusza Kamińskiego, Wąsika i ekipy z pisowskich służb specjalnych. (Nic im nie pomoże ułaskawienie Dudy, ha ha! Donald Tusk będzie wtedy prezydentem i niech sobie o łaskę piszą na Berdyczów).

Komisja specjalna — dla Macierewicza, za systematyczne rozbrajanie polskiej armii, za dymisje generałów, za wariackie pomysły z Obroną Terytorialną, za caracale i włamanie do centrum kontrwywiadu NATO (nazbierało się).

Jak tylko wolność i demokracja zatriumfuje — to znaczy, liberalne partie wygrają wybory — dojdziemy do władzy i ich rozliczymy.

Boże, jak bardzo ich będziemy rozliczać. Aż wióry będą leciały.

Won z propagandzistami PiS z publicznej telewizji! Holecka i Ziemiec niech się przeniosą na youtube. Zawsze mogą dołączyć do Maksa Kolonki i Cejrowskiego.

Demokracja ich osądzi.

Tym razem kieszonkowym dyktatorom z PiS nie ujdzie płazem. Po pierwszym rządzie Kaczyńskiego w 2007 r. Tusk był za miękki: trzymał całe lata Kamińskiego w CBA, nie oczyścił telewizji publicznej ze złogów prezesa Farfała i narodowców. Litość Tuska okazała się jego słabością. Tym razem przyjdzie czas na prawo i sprawiedliwość (te prawdziwą).

Takie fantazje snują politycy opozycji, obiecując swoim wyborcom rozprawę z rządami PiS.

„Niech PiS i jego ludzie mają tego świadomość: każdy, kto złamał prawo, będzie rozliczony. Nie popełnimy już błędu miłosierdzia wobec Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry“ — mówił Borys Budka 29 czerwca, zapowiadając usunięcie Julii Przyłębskiej i „dublerów“ z Trybunału Konstytucyjnego.
Wyrażenie „błąd miłosierdzia“ jest bardzo ładne, ale zakłamuje historię. „Błąd miłosierdzia“ nie był wcale błędem i nie chodziło w nim o miłosierdzie. Tusk darował Kaczyńskiemu rozliczenia kierując się polityczną kalkulacją — zgodną z jego wizją polityki i temperamentem, ale jednak kalkulacją. Do tej sprawy zaraz wrócimy, bowiem ówczesna kalkulacja Tuska może się okazać aktualna także po odsunięciu aktualnie rządzącego PiS od władzy.

Fantazje o Norymberdze snują także publicyści, głównie ze strony liberalnej. „Gazeta Wyborcza“ opublikowała nawet budującą redakcyjną dyskusję, w której publicyści spierali się, czy po obaleniu PiS partia Kaczyńskiego powinna cierpieć bardzo, czy jeszcze bardziej.

Publicyści GW spierali się, czy po obaleniu PiS partia Kaczyńskiego powinna cierpieć bardzo, czy jeszcze bardziej.

„Historia uczy, że zdrajcy zwykle zostają ukarani. Nie zawsze, nie wszyscy, często nie ci najważniejsi, ale da się przecież dowieść, że sprawiedliwość jest częścią dziejów ludzkości“ — pisał wtedy Stanisław Skarżyński.

Otóż nie: jeśli historia czegoś uczy, w tym zwłaszcza historia Polski, to dokładnie czegoś odwrotnego. Nigdy nikogo za nic nie rozliczono. Prawda, targowiczan kilku powieszono na fali rewolucyjnego zapału, ale przecież głównie na szubienicach wieszano portrety (efektowne, wygodne i rąk krwią brudzić nie trzeba). Nie rozliczono winnych za klęskę wrześniową — chociaż były takie pomysły na emigracji już od jesieni 1939 r.

Nie rozliczono także, o czym liberalni publicyści dziwnie łatwo zapominają, zupełnie, ale to zupełnie nikogo za całkiem realne komunistyczne zbrodnie, takie jak strzelanie do robotników w grudniu 1970 r. czy w kopalni „Wujek“ w 1981 r. Przeciwnie: opozycja siadła do rozmów z partią przy Okrągłym Stole. PZPR rozwiązała się sama — wcale jej nie zdelegalizowano. Procesy za „Wujka“ i Wybrzeże co prawda były, ale trwały lata i nie doprowadziły do osądzenia sprawców — w szczególności polityków wydających rozkazy.

Żeby było jasne: tak, uważam, że Okrągły Stół był aktem wielkiej politycznej mądrości i umożliwił łagodne przejście z od peerelowskiej dyktatury do demokracji. Nie można jednak się oszukiwać, że za ten polityczny sukces nie przyszło zapłacić moralnej ceny — i w tym wypadku ceną było pojednanie i wybaczenie zbrodni. Wybaczenie to było, dodajmy, nieco podejrzane, bowiem niekoniecznie tego aktu dokonali ludzie, których bezpośrednio skrzywdzono. To nie rodziny zabitych górników wybaczały Jaruzelskiemu i Kiszczakowi. Moralną prawomocność tej operacji łatwo więc było zakwestionować (i też od początku III RP robiła to prawica). Jak zauważył jednak już dawno temu pewien francuski król — wygłaszając sławne zdanie „Paryż wart jest mszy“ — sukces w polityce wymaga niekiedy hipokryzji, a droga do moralnego zwycięstwa może prowadzić przez podejrzane regiony.

Przyznacie państwo, że to jest bardzo zabawne: ci sami publicyści liberalnych gazet, którzy zwykle uważają Okrągły Stół za historyczny sukces, teraz snują marzenia o rozliczaniu PiS! Zupełnie tak, jak gdyby dziś tamta lekcja straciła prawomocność, a niedawna historia niczego ich nie nauczyła.
Wyobraźmy sobie teraz, że zjednoczona opozycja wygrywa wybory i z wielkim trudem odsuwa PiS od władzy. Wyobraźmy sobie, że po powrocie z Brukseli Donald Tusk wygrywa wybory, odsyłając Andrzeja Dudę na wczesną emeryturę. Taki scenariusz jest możliwy. 30 czerwca „Rzeczpospolita“ opublikowała wyniki poufnego sondażu — zamówionego podobno przez PiS — z którego wynikało, że wspólna lista PO i .Nowoczesnej wygrywa wybory z PiS (40 proc. głosów do 36 proc.). Tusk traci w sondażach wobec Dudy, ale też Tusk to niesłychanie doświadczony polityk, a poza tym do wyborów prezydenckich dużo się jeszcze wydarzy.

Ci sami publicyści liberalnych gazet, którzy zwykle uważają Okrągły Stół za historyczny sukces, teraz snują marzenia o rozliczaniu PiS!

Wyobraźmy sobie więc, że spełnia się sen Stanisława Skarżyńskiego, Marka Beylina i innych publicystów liberalnej prasy: powstaje rząd PO i .Nowoczesnej. (Dzielne Razem znów dostaje 3 proc., ponieważ nie chciało wspólnej listy z ludźmi z SLD Czarzastego.)

Po tym zwycięstwie PiS jednak wcale nie znika. To nadal największa partia opozycyjna. Ma gigantyczny elektorat. Ma też swoich generałów mianowanych przez Macierewicza, swoich policjantów od Błaszczaka, swoje służby specjalne od Kamińskiego, swoich sędziów awansowanych przez Ziobrę, swoich dziennikarzy w mediach publicznych oraz swoje prywatne media, finansowane m.in. przez pieniądze ze SKOK-ów. Ci wszyscy ludzie nie znikną, a aparat państwa trzeba z nich będzie czyścić powoli — bo też opozycja przejmie władzę w wyniku wyborów, a nie ulicznej rewolucji.

Jak w takiej sytuacji rozliczyć PiS? Postawić przed Trybunałem Stanu Dudę, Macierewicza czy Kamińskiego? Do tego trzeba głosów w Sejmie, w którym prawie połowa posłów będzie z jego partii. Zwycięska opozycja będzie miała inne rzeczy na głowie — takie jak naprawa państwa prawa i administracji po latach psucia jej przez PiS.

Polityka? Bez klasy, bez sensu [rozmowa z Maciejem Gdulą]

Przez ostatnie lata prawica budowała też — powoli i z oporami, ale wytrwale — swoje zaplecze medialne. Karnowscy mają tygodnik i portal, chcą zrobić telewizję (sądząc po próbkach i inspiracjach, będzie to Fox News po polsku). Sakiewicz ma tygodnik, dziennik i portal. Panowie się nie lubią, ale PiS i Kaczyńskiego będą bronić jak własnego życia i własnego konta bankowego. Od Trumpa i Fox News nauczyli się, że można zbudować medialny świat równoległy — z własnymi faktami, własnymi autorytetami i wymyślonymi przez siebie aferami — i znaczna część elektoratu będzie wierzyć w każdą bzdurę, którą opublikują. Ludzie, którzy wierzą w istnienie stref szariatu w miastach na Zachodzie (taki fake news pojawia się w tych mediach nieustannie), uwierzą we wszystko, a zwłaszcza w męczeństwo Kaczyńskiego. Medialny cyrk objazdowy „B-cia Karnowscy & Sakiewicz sp. z. o.o.“ będzie podnosił histeryczny krzyk przy każdej próbie rozliczenia PiS. Zrobią wszystko, żeby wygranym rozliczanie PiS się politycznie nie opłaciło.

Co więcej, dla tego rozliczenia trzeba jeszcze znaleźć odpowiednią formułę. Jakie paragrafy wytoczyć przeciw Kaczyńskiemu? Że zadzwonił do Dudy i kazał mu podpisać niekonstytucyjną ustawę? Obawiam się, że nie ma tego w kodeksie karnym. Nawet jeśli coś się w nim znajdzie, proces będzie długi, a politycy PiS wystąpią na nim w aureoli męczenników cierpiących za Polskę z rąk kosmopolitycznych „elit“. Nowej demokratycznej władzy — której wyborczy mandat, przypomnijmy, nie będzie bardzo mocny — taki show wcale nie będzie potrzebny.

Zwycięscy politycy opozycji będą mieli więc bardzo silną motywację, żeby myśl o „rozliczaniu“ PiS porzucić i udać, że nastąpiła zwyczajna, demokratyczna zmiana władzy. Och, będą oczywiście mówić, że PiS był straszny i niszczył państwo, ale nie zrobią z tym nic.

Paradoks tej logiki polega na tym, że PiS może być tym bardziej pewny bezkarności, im bardziej zawłaszczy struktury państwa i im bardziej brutalnie będzie łamał reguły demokracji. Im będzie bardziej wrośnięty w państwo i im więcej elektoratu kupi, tym trudniej jego następcom będzie pociągać polityków PiS do odpowiedzialności, kiedy już oddadzą władzę. Pokonanemu przeciwnikowi można urządzić Norymbergę wtedy, kiedy przegra z kretesem — krótko mówiąc: wtedy, kiedy jest całkowicie bezsilny. Z przeciwnikiem pokonanym, ale silnym, polityczna logika każe usiąść do rozmów i odpuścić mu jego dawne grzechy. To jest przecież elementarz, panie i panowie. Nie zapominajcie o Okrągłym Stole.

Marzenie o „rozliczaniu“ PiS mówi zatem więcej o tych, którzy marzą, niż o realnej polityce. To są chłopięce fantazje o totalnym zwycięstwie, o pobiciu na boisku wroga, który autorowi zabrał samochodzik, i wytarzaniu go w błocie na oczach całej szkoły. Jak wszyscy dobrze pamiętamy, są to tylko marzenia.

Czy empatia jest lewicowa?

***
Adam Leszczyński – (1975) członek zespołu „Krytyki Politycznej”, w latach 1994-2017 współpracownik, dziennikarz, a potem publicysta „Gazety Wyborczej”, współzałożyciel portalu OKO.press. Autor dwóch książek reporterskich: Naznaczeni. Afryka i AIDS (2003) oraz Zbawcy mórz (2014), dwukrotnie nominowany do Nagrody im. Beaty Pawlak za reportaże. W Wydawnictwie Krytyki Politycznej ukazały się jego książki Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980 (2013) i Eksperymenty na biednych (2016).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Adam Leszczyński
Adam Leszczyński
Dziennikarz, historyk, reporter
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Autor dwóch książek reporterskich, „Naznaczeni. Afryka i AIDS" (2003) oraz „Zbawcy mórz” (2014), dwukrotnie nominowany do Nagrody im. Beaty Pawlak za reportaże. W Wydawnictwie Krytyki Politycznej ukazały się jego książki „Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980” (2013) i „Eksperymenty na biednych” (2016). W 2020 roku ukazała się jego „Ludowa historia Polski”.
Zamknij