Kraj

Nie da się zlikwidować gimnazjalistów

Ktoś w celu postawienia sobie politycznego pomnika działa na szkodę rozwoju dzieci.

Powiedzmy sobie wprost: gimnazja obecnie funkcjonują tak samo (nie)sprawnie, jak wszystkie placówki oświatowe od przedszkola po szkolnictwo wyższe. W Polsce w ramach systemu edukacji nie radzimy sobie z nierównościami społecznymi, kompetencjami miękkimi, przemocą, językiem nienawiści i jeszcze wieloma innymi sprawami. Podział szkoły na trzy, osiem, a nawet dziesięć poziomów tego nie zmieni. Po prostu problemy będą działy się w innym miejscu i czasie. Bohaterowie pozostaną ci sami. „Wygaszenie” gimnazjów to może nawet trafne sformułowanie, biorąc pod uwagę, że oświata zamierza cofać reformy i upupiać młodzież uznając, że lepiej przedłużyć 14-latkom sztucznie dzieciństwo, niż zauważyć, że mają i będą mieć problemy.

Nie usłyszałam do tej pory odpowiedzi na pytanie, dlaczego gimnazja trzeba zlikwidować i jak ta zmiana ma wpłynąć na poprawę edukacji. Znam jednak wiele kontrargumentów.

Gimnazja sprawdziły się w małych miastach i wioskach

Słynne gimbusy włączyły dzieci wiejskie do innych obiegów kultury niż ten w ich miejscu zamieszkania i umożliwiły im korzystanie z oferty kulturalnej większych miast.

„Wygaszenie” gimnazjów odczują więc w pierwszej kolejności społeczności wiejskie i małomiasteczkowe.

Umiejętność radzenia sobie w nowej sytuacji, kapitał społeczny

Jako argument na rzecz „wygaszenia” gimnazjów podaje się fakt, że uczniowie trafiają w najtrudniejszym momencie do nowego środowiska.

Nie chcę tutaj używać neoliberalnej mantry, że im więcej bodźców, tym jednostka będzie bardziej innowacyjna, elastyczna i zdolna do rozwiązywania problemów. Nie wydaje mi się jednak, aby kontakt z nowych środowiskiem rówieśniczym i nauczycielami działał jedynie negatywnie. To tak jakbyśmy zakładali, że poznawanie nowych ludzi może jedynie osłabiać naszą osobowość i zaburzać poczucie bezpieczeństwa. Zmiana szkoły (poza stresem szkolnym) daje większe szanse na rozwój bez presji i stereotypów, które zazwyczaj przyklejają się do ucznia w toku nauki szkolnej (po sześciu latach wszyscy znają się dosyć dobrze, więc łatki się ugruntowują).

Skoro boimy się wysłać dzieci do nowej klasy, to nic dziwnego, że mamy zbiorowe lęki przed przyjęciem jednej rodziny uchodźców do sporej miejscowości.

I nic dziwnego, że wyniki testów PISA wykazują, że Polscy uczniowie i uczennice świetnie rozwiązują testy przedmiotowe, ale nie radzą sobie z rozwiązywaniem problemów. Straszymy ich nowym, a oni potem reprodukują nasze lęki.

Złudzenie braku selekcji

Tak, obecnie na poziomie szkoły gimnazjalnej odbywa się selekcja uczniów. W gimnazjach obowiązuje rejonizacja, ale to rodzice mają ostateczny głos w tej sprawie. Jeśli szkoła nie odpowiada ich aspiracjom, wysyłają dziecko do innej. Przy zmianie systemu na 8-letni selekcja tylko przesunie się w czasie o dwa lata. Czy to sprawi, że znikną nierówności społeczne i dzieci będą pod większą opieką psychologów? Czy dwa lata później będzie łatwiej im pomóc w wyrównywaniu szans?

Wsparcie psychologiczne na etapie dojrzewania

To nie z powodu wejścia do „jaskini zła”, jakim jest gimnazjum, nagle w wieku nastu lat pojawiają się problemy nastolatków. To kwestia rozwoju jednostki. Jedni dojrzewają szybciej (już w podstawówce), inni później, ale zgodnie ze średnią między czternastym a szesnastym rokiem życia i tak „będzie się działo”. Żeby to wiedzieć, nie trzeba zaglądać do podręczników biologii, wiedzą to nawet uczniowie z kiepskim ocenami.

Przemoc w gimnazjach

Dwie sprawy. Pierwsza – badania pokazują, że najwięcej przemocy jest w szóstych klasach szkoły podstawowej. Druga – przemoc nie odbywa się jedynie w szkole. Kiedyś po powrocie do domu można się było wyciszyć, złapać oddech. Teraz dzieci nieustannie są w kontakcie.

Trzeba więc działać na rzecz przeciwdziałania agresji między młodymi ludźmi w domu, szkole, sieci. Nie załatwi tego likwidacja gimnazjów.

Nauczyciele już się nauczyli

Rocznik ’86 był pierwszym, który poszedł do gimnazjów. Od tego czasu minęło wiele lat i wszystko jakoś się poskładało i ustabilizowało. Nauczyciele wiedzą, jak wyglądają egzaminy oraz czego i jak uczyć. Wielu wychowawców jest absolwentami uczelni, którzy trafili prostu z uniwersytetów do gimnazjów. Potrafią rozmawiać z uczniami, którzy mają i będą mieć problemy. Nie są zafiksowanie jedynie na poziomie własnych przedmiotów i treści nauczania.

„Gimbazy nie ogarniamy, jesteście nie do zniesienia, więc zamykamy szkoły” – tak można odczytać panikarskie opinie. Ale to zwyczajne kłamstwo.

Zgoda, mądry pedagog powinien umieć przyznać się do problemów, jakie miewa w pracy, a gimnazjaliści mają prawo do buntu, dojrzewania, wahań nastroju, burzy w głowie. Dorośli powinni umieć na to reagować w inny sposób niż zamykając gimnazja. Czy nie lepiej rozmawiać, oferować ciekawe zajęcia, pokazywać, że można inaczej? Zastanowić się nad biologicznym, psychicznym i społecznym rozwojem młodzieży.

 

**Dziennik Opinii nr 311/2015 (1095)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Anna Cieplak
Anna Cieplak
Animatorka kultury, pisarka
Animatorka kultury, aktywistka miejska, autorka książek "Zaufanie" (2015), "Ma być czysto" (2016). Na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą (od 2009 w Świetlicy Krytyki Politycznej "Na Granicy" w Cieszynie), nagrodzona za działalność w zakresie kultury przez MKiDN (2014), stypendystka programu "Aktywność obywatelska" (2015).
Zamknij