Miasto

Czy da się zbudować w Warszawie 50 tysięcy mieszkań?

„To możliwe, ale najpierw trzeba przypomnieć sobie, że miasto służy do życia, a nie do podróżowania autem po centrum”. Grzegorz Gajda z partii Razem pisze o programie mieszkaniowym porozumienia wyborczego #WygraWarszawa.

Prezentujemy dziś jedną z naszych pierwszych propozycji dla Warszawy – program #Mieszkanie1400. Zbudujemy 50 tys….

Opublikowany przez Jan Śpiewak Środa, 11 lipca 2018

**
Szwedzki Göteborg liczy obecnie 570 tysięcy mieszkańców, ale do 2035 roku urośnie do 700 tysięcy. Mimo to jego obszar nie powiększy się, przeciwnie – wszystko wskazuje na to, że większość przybyłych osiądzie w dzielnicach centralnych. Pozwoli to Göteborgowi skrócić dojazdy do pracy, szkół, urzędów i rozrywek, podnieść czystość powietrza i poprawić jakość życia.

Miasto nie robi tego dla idei, lecz dlatego, że chce pozostać atrakcyjne dla inwestorów i pracowników. To ważne dla nas, bo w Warszawie też nie chodzi o wykarczowanie Lasku Bielańskiego, lecz budowanie tam, gdzie ludzie już mieszkają.

Gdyby Warszawa, która oficjalnie liczy 1,76 miliona mieszkańców, miała rosnąć w podobnym tempie co Göteborg, to w 2035 roku osiągnęłaby 2,16 miliona. Tak nie będzie. Obecny trend wskazuje, że będzie nas w stolicy około 1,9 miliona, a GUS prognozuje jeszcze niżej – 1,8 miliona. Jeśli idzie o mieszkalnictwo, stoimy więc przed mniej ambitnym zadaniem niż Göteborg, nawet gdyby w futurystycznej przyszłosci zależało nam, na przykład, na przyjęciu dużej liczby uchodźców.

Ikonowicz: Zatrzymać reprywatyzację!

Jak to się robi w Szwecji

Żeby odpowiedzieć, potrzebujemy dwóch pojęć: „obszaru pośredniego” i „miasta zwartego”.

„Obszar pośredni” to spuścizna po urbanistyce z lat 60., gdy gwałtowny rozwój transportu indywidualnego i zbiorowego wyparł życie codzienne z ulic i zmienił je w arterie komunikacyjne. Osiedla odwróciły się do nich plecami. Wąskie pasy skromnej zieleni oddzieliły jezdnie od chodników, zabudowań i od innych jezdni. Zaczęło przybywać parkingów naziemnych, które zabierają dużo miejsca i odstraszają przechodniów. Wielopoziomowe węzły komunikacyjne nie tylko pocięły miasta, ale też zajęły znaczne powierzchnie, na których nic więcej się już nie stawia.

Zwyciężył zatem pogląd, że ulica służy do tego, by jak najwięcej samochodów przejechało po niej jak najszybciej. Budynki zaczęto stawiać jak najdalej od jezdni i płynącego z nich hałasu. Tak powstały wszechobecne obszary pośrednie pomiędzy jezdnią a zabudową, na których nie da się ani mieszkać, ani wypocząć, ani niczego załatwić.

Idea „miasta zwartego” wychodzi zaś z założenia, że miasto zyska, gdy zbliżymy budynki do siebie. Stworzymy też atrakcyjne trakty dla pieszych, by połączyć osiedla z centrami komunikacji miejskiej. Same centra przestaną służyć wyłącznie przesiadkom, a staną się celem podróży, gdy uzupełnimy je o funkcje biurowe, administracyjne, handlowe, usługowe i rozrywkowe. Postawimy na rozwój komunikacji zbiorowej i rowerowej, uspokoimy też cały ruch na ulicach, bo wtedy nie tylko zrobi się ciszej, ale również będzie można zabudować część obszarów pośrednich, a pozostałe przekształcić w tereny rekreacyjne.

Jak to zrobić w Warszawie?

Warszawa stanie się miastem zwartym, gdy uwzględnimy lokalne warunki. Nadamy priorytet kapitalnym remontom i odbudowie budynków, które wyłączono z użytku ze względu na zły stan techniczny. Wykorzystamy braki w pierzejach, które nie wszędzie zostały uzupełnione po wojnie. Wstrzymamy wyprzedaż terenów poprzemysłowych, które jeszcze pozostają w rękach miasta, lub przynajmniej zawrzemy z developerami umowy urbanistyczne, które zagwarantują przekazanie części lokali do miejskiego zasobu społecznych mieszkań czynszowych.

Przykład, jak tworzyć miasto zwarte i przywracać mu obszary pośrednie, znajdziemy w otoczeniu Dworca Południowego. Dla terenu pomiędzy Aleją Niepodległości, Aleją Wilanowską i ulicą Bukowińską już dziś prowadzi się prace planistyczne pasujące do naszych założeń. Właściwa w tym miejscu jest zabudowa wielkomiejska, łącząca funkcje mieszkalne, biurowe, usługowe i handlowe. Jednocześnie znajduje się tu centrum komunikacyjne, które spina autobusy, metro i tramwaj, a w przyszłości być może da dostęp do lotniska i biurowców w „Mordorze”.

W tej okolicy są również obszary pośrednie. Zaliczam do nich pocięty chodnikami pas zieleni po zachodniej stronie Alei Niepodległości. Po zwężeniu Alei Niepodległości, które jest możliwe dzięki powstaniu trasy S79, będzie można postawić w tym miejscu nową, wielkomiejską pierzeję, nie rezygnując z parków, placów i skwerów. Obecnie planowana zabudowa zyska atrakcyjny, pieszy łącznik z już istniejącym osiedlem. Podobne rozumowanie umożliwi budowę nowej pierzei wzdłuż Alei Wilanowskiej i na zachód od Dworca Południowego. Wszystko się zmieści dzięki temu, że myślimy o funkcjach miasta razem, nie zaś osobno o ruchu ulicznym, osobno o budynkach, osobno o zieleni i tak dalej.

W każdej dzielnicy Warszawy są podobne obszary pośrednie, obecnie nieprzyjazne i nieprzydatne. Jeśli przekształcić je w obszary zabudowy mieszanej z dużym udziałem społecznego budownictwa czynszowego, parków i publicznych placów, oraz dodać do nich zagospodarowanie terenów poprzemysłowych, remonty i uzupełnianie powojennych braków w pierzejach, to okaże się, że mamy 50 tysięcy nowych mieszkań.

Śpiewak: W drugiej turze zagłosuję na siebie

Kto to zbuduje?

Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w dobrze urządzonych miastach zachodniej Europy.

W przeciwieństwie do sektora prywatnego, wysokość czynszu w budownictwie publicznym zależy od wielu czynników, takich jak sytuacja materialna lokatora. Jeśli przyjąć, że w Warszawie punktem wyjścia jest stawka około 16 złotych za metr kwadratowy, to do obniżenia tej ceny mogą przyłożyć się: wielka skala działalności publicznego developera, nastawienie na budowę mieszkań, a nie na zysk, a także obowiązująca polityka subsydiowania społecznych mieszkań na wynajem.

Trzaskowski: Żona słoik, ojciec słoik – jak mógłbym mieć coś przeciw słoikom?

Nie da się? W Wiedniu 220 tysięcy mieszkań należy do developera publicznego Wiener Wohnen. Mieszka w nich 500 tysięcy spośród 1,8 miliona wiedeńczyków. Z kolei w Amsterdamie działa dziewięć społecznych organizacji mieszkaniowych zarejestrowanych jako fundacje. Ich łączny stan posiadania to 180 tysięcy lokali, czyli 42% wszystkich mieszkań w tym mieście. Średni czynsz za jedno mieszkanie to około 2100 zł, a system ulg obniżających tę kwotę uwzględnia sytuację życiową lokatorów.

Dla Warszawy też da się to policzyć. Nowe mieszkania nie tylko się zmieszczą, ale także znajdą się w przyjaznym otoczeniu, o ile skończymy z monokulturami: ulicami tylko do jeżdżenia, blokowiskami tylko do mieszkania i zagłębiami biurowymi służącymi wyłącznie do pracy.

Warszawski miraż centralny

Drath: Pokażemy, że jest trzecia, lewicowa siła w Warszawie

**
Grzegorz Gajda – specjalista ds. rozwoju miast. Posiada 18 lat doświadczenia w realizacji projektów inwestycyjnych i reformach w sektorze infrastruktury miejskiej. W latach 2010-2016 kierował projektem reformy sektora mieszkaniowego na Ukrainie. Członek partii Razem.

Fot. na górze strony: Trasa Toruńska w Warszawie. Fot. Piotr Biegała – HeAVenlY, CC

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij