Miasto

Miasteczko „Solidarności”: Zostajemy!

Pod Dolnośląskim Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu "Solidarność" rozstawiła we wtorek miasteczko namiotowe.

Pod Dolnośląskim Urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu rozstawiono we wtorek, 22 maja, miasteczko namiotowe. Związkowcy z „Solidarności” rozbijali obozowisko od wczesnych godzin porannych. O 14.00, wspólnie z ponad dwustu osobową grupą zwolenników podjęli decyzję, że zostaną na placu przed urzędem, dopóki politycy nie odpowiedzą na ich postulaty.

Protest jest reakcją na brak dialogu ze strony władz samorządowych i parlamentarnych. – Ponad miesiąc temu byliśmy tutaj i składaliśmy petycję, do tej pory nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi. Żądamy przystąpienia do rzetelnego dialogu, a nie jego pozorowania – mówił Piotr Majchrzak z dolnośląskiej „Solidarności”.

Chwilę przed godziną 14.00 pod gmachem Urzędu Wojewódzkiego pojawili się członkowie i członkinie większości komisji zakładowych „S” w regionie. Wśród protestujących byli pracownicy telekomunikacji, zakładów energetyki PKP, przewozów regionalnych. W miasteczku namiotowym swoje flagi rozwiesili przedstawiciele pracowników oświaty i wychowania, komisji zakładowych w szkołach, a także związkowcy z pogotowia ratunkowego.

Kazimierz Kimso, przewodniczący zarządu regionu rozpoczął pikietę, przypominając o najważniejszych problemach, z którymi walczy obecnie „Solidarność” – reformie wieku emerytalnego, umowach śmieciowych, likwidacji sektora usług publicznych. Po kilku słowach wstępu zostało zwołane zamiejscowe posiedzenie Zarządu Regionu, na którym związkowcy mieli podjąć decyzję odnośnie dalszego przebiegu akcji protestacyjnej. – Co mamy robić dalej? Czy chcecie żebyśmy tutaj zostali? – pytał zebranych Kimso. – Zostajemy! – skandowali związkowcy.

W polowym namiocie błyskawicznie podjęto decyzję – wszyscy byli zgodni, że miasteczko namiotowe zostaje do odwołania. – Nie ruszamy się stąd, dopóki nie zrealizują naszych postulatów – mówili pracownicy oświaty.

– Domagamy się: wycofania się rządu z uelastyczniania czasu pracy, zaniechania likwidacji rozwiązań emerytalnych przysługującym pracownikom zatrudnionym w warunkach szczególnych i o szczególnym charakterze, uchwalenia przez Sejm RP ustaw ograniczających stosowanie tzw. umów śmieciowych, zaprzestania likwidacji szkół i przerzucania finansowania szkolnictwa publicznego na samorządy, stworzenia osłonowego systemu regulacji finansowych oraz ulg podatkowych dla przedsiębiorstw utrzymujących zatrudnienie w okresie niezawinionego przestoju produkcyjnego, podwyższenia wysokości płacy minimalnej, stworzenia ustawy o systemie rekompensat dla przedsiębiorstw energochłonnych, odstąpienia od kolejnej liberalizacji kodeksu pracy, zwiększenia środków na walkę z bezrobociem? – czytamy w petycji NSZZ „Solidarność”, która została przekazana na ręce wicewojewody Ewy Mańkowskiej.

– Rozbijamy miasteczko namiotowe! Nie ma zgody na traktowanie pracowników jak niewolników! – podkreślał Kazimierz Kimso przy wsparciu wszystkich zebranych pod urzędem.

„Solidarność” celnie punktuje polityków za postępujący demontaż praw pracowniczych. Jednocześnie wpisuje swoją krytykę władzy w mocno narodowo-katolicką retorykę. Decyzja zarządu została podjęta przy symbolicznej obecności krzyża i narodowego godła. Nawet deszcz, który zaczął padać podczas demonstracji, był dla przewodniczącego znakiem od Boga – nie powiedział, co miało to dokładnie znaczyć.

Obecność symboli religijnych i narodowych nie stanowi jedynie estetyki tego protestu – przekłada się bezpośrednio na sposób myślenia o polityce. Na transparentach nie pojawiają się żądania systemowych zmian, tylko „chcemy prawdy” adresowane do premiera.

Pod wejściem ustawiono zdjęcia polityków, którzy głosowali za zmianami w reformie emerytalnej. – Zapamiętajcie ich twarze – wykrzykiwał jeden ze związkowców. Zapominając całkowicie, że źródeł tych decyzji nie sposób zredukować do „twarzy”.

Wątpliwy wydaje się również sojusz związkowców z przedsiębiorcami działającymi, wspólnie z Pawłem Kukizem, w Platformie Oburzonych. Reprezentujący to środowisko Piotr Rybak mówił: –  Polska powinna być matką wszystkich Polaków, a teraz nie jest w stanie karmić swoich dzieci. Polskie firmy muszą płacić ZUS i inne podatki, a firmy zagraniczne mają ulgi i wyprowadzają nasze pieniążki za granicę. Wasze żony i mężowie pracują za granicą bardzo ciężko, a Polska nic z tego nie ma.

– 70 procent Polaków popiera postulaty platformy oburzonych, powinniśmy się nad tym zastanowić – podsumował wypowiedź przedsiębiorcy Piotr Majchrzak. Jeżeli 70 procent to nawet mocno zawyżona liczba, trudno nie zgodzić się z Majchrzakiem – odnoszę wrażenie, że Solidarność nie zastanawia się jednak wystarczająco intensywnie nad współpracą z „oburzonymi przedsiębiorcami”.

Okupacja placu przed budynkiem Urzędu Wojewódzkiego jest oznaką wysokiej determinacji ze strony dolnośląskich związkowców. Warto obserwować jak sytuacja będzie się rozwijać – zgodnie z zapowiedzią „Solidarność” na razie się stamtąd nie rusza. Planowane są debaty i rozmowy w namiotach, a w najbliższym czasie również marsz pod biura poselskie.

Zobacz fotorelację z miasteczka „Solidarności” we Wrocławiu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dawid Krawczyk
Dawid Krawczyk
Dziennikarz
Dziennikarz, absolwent filozofii i filologii angielskiej na Uniwersytecie Wrocławskim, autor książki „Cyrk polski” (Wydawnictwo Czarne, 2021). Od 2011 roku stale współpracuje z Krytyką Polityczną. Obecnie publikuje w KP reportaże i redaguje dział Narkopolityka, poświęcony krajowej i międzynarodowej polityce narkotykowej. Jest dziennikarzem „Gazety Stołecznej”, warszawskiego dodatku do „Gazety Wyborczej”. Pracuje jako tłumacz i producent dla zagranicznych stacji telewizyjnych. Współtworzył reportaże telewizyjne m.in. dla stacji BBC, Al Jazeera English, Euronews, Channel 4.
Zamknij