Miasto

Erbel: Nie pozwólmy zamknąć szkolnych stołówek!

Walcząc o bary mleczne, nie powinniśmy zapominać o szkolnych stołówkach. O planach warszawskiego samorządu, który chce w tym roku sprywatyzować kuchnie w sześćdziesięciu sześciu szkołach, pisze Joanna Erbel.

W ostatni poniedziałek, 5 marca 2012 roku, Warszawę obiegła dobra nowina. Akcja społecznego otwarcia zamkniętego miesiąc wcześniej baru Prasowego, która odbyła się 19 grudnia 2011 r. – odniosła sukces! Zarząd Dzielnicy Śródmieście zdecydował się zgłosić lokal przy ul. Marszałkowskiej 10/16 do konkursu profilowanego. Zgodnie z ustaleniami władz Śródmieścia lokal powinien być miejscem przyjaznym dla mieszkańców Warszawy, a więc przystosowany dla osób niepełnosprawnych, wózków dziecięcych oraz rodziców z dziećmi. Przyszły bar ma działać na podobnej zasadzie co modne obecnie klubokawiarnie: będą w nim gazety i bezpłatne Wi-Fi – jednak będzie od nich tańszy. Aby mieć pewność, że zostanie wybrana oferta najlepsza dla mieszkanek i mieszkańców, do konsultacji zaproszono m.in. obrońców baru Prasowego, przedsiębiorców prowadzących podobne lokale, izbę skarbową (jako jednostce nadzorującej prowadzenie barów mlecznych) oraz radnych dzielnicy.


Decyzja Zarządu Dzielnicy Śródmieście to niewątpliwie przełom, który ucieszy szerokie grono mieszkańców. Jednak nie wszystkich. Przeciwko konkursowi protestuje Kamil Hagemajer, właściciel nowo otwartego baru Mleczarnia, który mieści się przy ul. Bagatela, w pobliżu Prasowego. Dla niego konkurs profilowany i niski czynsz naruszają zasadę konkurencyjności. Na szczęście władze miasta powoli przestają wierzyć, że to właśnie wolna ręka rynku zapewni nam dobrą przestrzeń publiczną. 
Choć decyzja o konkursie profilowanym na bar mleczny niewątpliwie jest dużym sukcesem społecznej mobilizacji, to jak podkreślają obrońcy i obrończynie Prasowego, jeden odzyskany bar mleczny miasta nie zmienia. To krok w dobrą stronę, ale jednak precedens, a nie zmiana logiki myślenia o mieście. Władze Warszawy (i innych miast), nawet jeśli decydują się na ustępstwa na rzecz tzw. strony społecznej, wciąż myślą o mieście jak o firmie. Tym, co liczy się przede wszystkim, jest rachunek ekonomiczny, co konkretnie przekłada się na redukcję wydatków i szukanie oszczędności (zwykle kosztem najuboższych). Zgodnie z tą logiką prywatyzuje się miejskie spółki (np. SPEC w Warszawie  czy ZWiK w Łodzi), podwyższa ceny biletów, zamyka szkoły, żłobki i zarządza masowe eksmisje. 


Kolejny krokiem mającym na celu ratowanie budżetów miast nadwyrężonych zapewne przez inwestycje w infrastrukturę sportową jest likwidacja stołówek w szkołach. W tym roku w Warszawie dzielnice sprywatyzują kuchnie w 66 szkołach, w efekcie pracę straci około 180 osób. Dzielnice szacują, że mogą oszczędzić na likwidacji stołówek od dwóch milionów (np. na Bemowie) do 7,5 miliona (jak w przypadku Mokotowa, gdzie szkół jest najwięcej). Jednak nie wszędzie podpisanie kontraktu z zewnętrznym ajentem prowadzi do oszczędności – zdarza się bowiem, że na skutek prywatyzacji ceny posiłków rosną o 30%.


Znikanie stołówek szkolnych nawet jeśli nie zawsze prowadzi do przejścia na bezrobocie byłych kucharzy i kucharek, to znacznie obniża standardy pracy. O ile w stołówce szkolnej można jeszcze liczyć na etat i osłony socjalne to w przypadku cateringu dominować będzie raczej samozatrudnienie czy umowy-zlecenia. Oszczędności na szkolnych stołówkach może i lepiej wyglądają w wyliczeniach szkolnych budżetów, ale odbijają się na osobach najuboższych, do jakich należą właśnie szkolne kucharki i kucharze. 


Przeciwko decyzji o prywatyzacji stołówek protestują dyrektorzy szkół, pracownice szkolnych stołówek i rodzice. Ci ostatni boją się, że spadnie jakość jedzenia, bo nad zewnętrzną firmą nie będzie kontroli. W tym momencie w wielu szkołach jedzenie jest przygotowywane ze świeżych produktów i prosto z garnka trafia na talerze. Nie musi być nigdzie przewożone ani wielokrotnie odgrzewane. Jest to szczególnie ważne, ponieważ dla uboższych dzieci obiad w szkole to często jedyny pełnowartościowy posiłek w ciągu dnia. Nie powinno się oszczędzać na ich zdrowiu. 


Szkolne stołówki są dla dzieci tym, czy dla dorosłych stołówki zakładowe i bary mleczne. Miejscem, w którym można zjeść niedrogi ciepły posiłek. Walcząc o bary mleczne, nie powinniśmy zapominać o szkolnych stołówkach. Zwłaszcza teraz, kiedy można odnieść wrażenie, że profilowane konkursy na bary mleczne i lokale z kulturą są dowodem na to, że dzieje się coraz lepiej. Stop prywatyzacji i oszczędnościom kosztem zdrowia najsłabszych.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij