Miasto

Dzieciaki z kontenerów

Już wkrótce w kilku miastach w Polsce powstaną przedszkola kontenerowe. Ich producenci zapewniają, że nie różnią się one od „normalnych” placówek. Rodzice mają jednak wiele obaw.

– Do jakiego Zosia chodzi przedszkola?
– Modułowego.
– Jakiego?
– Takiego nowoczesnego. Od września otwierają.
– Aha. Czyli kontener.

Już we wrześniu zostaną w Polsce otwarte przedszkola kontenerowe. W Łodzi (dla 250 dzieci), we Wrocławiu (dla 850) i w kilku innych miastach. Oddanie ich do użytku może stać się pretekstem do dyskusji o tym, jak władze traktują politykę oświatową w obliczu cięć budżetowych oraz jak rozumieją potrzeby mieszkańców.

Kontenerowe punkty przedszkolne mają być odpowiedzią na przepełnienie przedszkoli i wypełnić lukę po zamkniętych wcześniej instytucjach. Zapewnienie, że miejsce dla dziecka w przedszkolu się znajdzie (choć kontenery dopiero są budowane), może dawać rodzicom poczucie ulgi. W Cieszynie na decyzję władz dotyczącą utworzenia trzech nowych oddziałów przedszkolnych trzeba będzie czekać do połowy sierpnia; burmistrz podał do tej pory tylko lakoniczną informację na temat jednego oddziału. Rodzice 150 dzieci nie wiedzą, czy maluchy pójdą od września do przedszkola.

Firmy zajmujące się produkowaniem kontenerów zapewniają, że są one wygodne, a od „normalnych” placówek różnią tylko tym, że powstaną z gotowych elementów konstrukcyjnych. Argumentują, że gdy przyjdzie niż demograficzny, to szybko zamieni się je w coś innego, przeniesie, zmodyfikuje. Miasto nie poniesie dużych kosztów, a dzieci będą miały przestrzeń do edukacji i zabawy. Rodzice obawiają się jednak, że tego typu przedszkola to zwykłe nieogrzewane baraki, gdzie dzieci nie będą bezpieczne. Skąd się biorą ich wątpliwości?

Może stąd, że nikt ich wprost nie zapytał, co myślą i wiedzą o przedszkolach modułowych. Rodziców postawiono po prostu przed kontenerowcami jako jedyną alternatywą dla braku miejsc w przedszkolach. A przecież w polskim prawie edukacyjnym pojawiały się już inne pomysły, które wydawały się sensowniejsze niż błyskawiczne budowanie przedszkoli modułowych i zamykanie w nich dużej grupy dzieci.

Ustawa z 10 stycznia 2008 w sprawie rodzajów innych form wychowania przedszkolnego, warunków tworzenia i organizowania tych form oraz sposobu ich działania umożliwiała zakładanie małych, rodzinnych przedszkoli dla niewielu dzieci. Niestety, została uzupełniona już w sierpniu 2008 o restrykcyjne uwagi, nieuwzględniające w żaden sposób specyfiki miejsc, gdzie mogłyby powstawać tego typu przedszkola (np. zwykłe mieszkanie nie będzie spełnić takich standardów jak budynek od początku przeznaczony na placówkę opiekuńczo-wychowawczą). W konsekwencji dzisiaj łatwiej wybudować kontener dla dzieci, niż zapewnić im domową atmosferę w niewielkiej grupie.

Warto zapytać, dlaczego tego typu przedszkola, rekomendowane jako nowoczesne budowle, które powstają również w Niemczech czy Szwecji, nie są lokalizowane w miejscach reprezentatywnych, gdzieś w centrach miast, gdzie kontener byłby „na widoku”. Powstają raczej w dzielnicach peryferyjnych. W wielu przypadkach można mówić o całych kompleksach modułowych, gdzie kontenerowe przedszkole stanowi dodatek do kontenerowego osiedla. Dziecko wtedy mieszka, bawi się i uczy w kontenerze.

Oczywiście nie zawsze tak jest – przykładem nowe przedszkola we Wrocławiu, powstające nie tylko tam, gdzie przerzuca się rodziny o trudnej sytuacji życiowej. Charakterystyczne jest jednak to, że właśnie w miejscach, gdzie kontenery „nie pasują” do otoczenia, rodzice najmocniej wyrażają niepokój. Mają poczucie, że dziecko z „normalnego” domu nie powinno chodzić do takiego przedszkola – to najwyraźniej pokazuje, jak postrzegamy tego typu placówki i dzieci, które będą do nich uczęszczać.

Ktoś może powiedzieć, że narzekanie na przedszkola kontenerowe jest nieuzasadnione w obliczu braku miejsc w przedszkolach w ogóle. Inni stwierdzą, że to kwestia odczarowania słowa. Ale próby wyparcia wykluczającego „kontenera” i zastąpienia go neutralnym „modułem” jeszcze długo nie będą skuteczne.

I tylko o samych dzieciach mówi się raczej niewiele. A przecież ich samopoczucie i prawo do szacunku są najważniejsze. Pedagogika miejsca (jedna z perspektyw badawczych edukacji) zajmuje się wpływem przestrzeni na dziecko. Zakłada, że bycie w danym miejscu określa to, kim jesteśmy, jak postrzegamy rzeczywistość i o czym marzymy.

A czym jest kontener? Według definicji to „opakowanie trwałe, pojemnik o znormalizowanych wymiarach służący do przewozu i składowania materiałów sypkich lub drobnych przedmiotów”. Przedszkola kontenerowe są to więc miejsca, gdzie składuje się coś do „przewiezienia”. Raczej nie zapewnią poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji, tak potrzebnych przedszkolakom. A jak takie postrzeganie kontenera wpłynie na ich poczucie wartości? Czy będą chciały mówić o sobie „przedszkolaki kontenerowe”?

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Anna Cieplak
Anna Cieplak
Animatorka kultury, pisarka
Animatorka kultury, aktywistka miejska, autorka książek "Zaufanie" (2015), "Ma być czysto" (2016). Na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą (od 2009 w Świetlicy Krytyki Politycznej "Na Granicy" w Cieszynie), nagrodzona za działalność w zakresie kultury przez MKiDN (2014), stypendystka programu "Aktywność obywatelska" (2015).
Zamknij