Miasto

Diduszko: Czy Warszawa nie potrzebuje Macieja Nowaka?

Wiązanie z miastem silnych osobowości twórczych nie jest mocną stroną władz stolicy.

Kiedy w zeszłym roku minister kultury nie przedłużył Maciejowi Nowakowi kontraktu na stanowisku dyrektora Instytutu Teatralnego, a następnie tak sformułował zasady konkursu, że Nowak nie mógł w nim wystartować, wywołało to spory odzew w środowisku ludzi kultury. List otwarty w sprawie przyszłości Instytutu Teatralnego podpisało kilkadziesiąt osób. Brak uzasadnienia tej decyzji przez ministra był tym bardziej niezrozumiały, że dyrektor Instytutu był także inicjatorem pomysłu jego powstania i twórcą programu (wraz z Dorotą Buchwald), a sam Instytut stał się w ciągu kilku lat działania jednym z centralnych punktów polskiego życia teatralnego i wzorem nowoczesnej, twórczej instytucji kultury.

Takie bezprecedensowe i innowacyjne projekty jak „Teatr Polska” (czyli wożenie dobrych spektakli do miasteczek, w których w ogóle nie ma teatru) czy „Słowacki. Dramaty wszystkie” (czyli czytanie/inscenizowanie wszystkich dramatów Słowackiego przez reżyserów z całej Polski, przez dwa lata, przy pełnej widowni) pokazywały, jak wytworzyć nowe ważne sensy na styku dziedzictwa i nowoczesności – i jak skutecznie dotrzeć z nimi do publiczności. Przywrócone przez Nowaka do życia Warszawskie Spotkania Teatralne w ciągu kilku lat stały się jednym z najistotniejszych wydarzeń na festiwalowej mapie Polski – a publiczność powiększała się z roku na rok. Małe WST i instytutowe Teatranki zainicjowały ogólnokrajową modę na dziecięce dodatki do dorosłych festiwali. Uruchomiony przez Instytut portal e-teatr stał się dla ludzi teatru podstawową platformą informacyjną i cenną bazą wiedzy. Projekt Nowa Siła Krytyczna wykształcił kilku zdolnych recenzentów. Dzięki otwartości Nowaka na niszowe i ambitne projekty przebojem festiwali na całym świecie stał się Chór Kobiet Marty Górnickiej. Do tego liczne badania, projekty edukacyjne, publikacje (w tym wydane we współpracy z Krytyką Polityczną Polski teatr Zagłady Grzegorza Niziołka czy Teksty zebrane Grotowskiego) – lista osiągnięć Instytutu, której tu z braku miejsca nie dopełnię, jest długa i imponująca.

Co zatem zraziło ministra kultury do programu Instytutu? Odpowiedź jest zaskakująca: otóż wygląda na to, że… nic.  Bo gdyby było inaczej, to zapewne komisja konkursowa nie wybrałaby na następczynię byłego dyrektora jego współpracowniczki i współtwórczyni linii programowej Instytutu Teatralnego, Doroty Buchwald.

Drugi rozdział zadziwiających perypetii Macieja Nowaka z instytucjami kultury w Warszawie znalazł swój finał teraz, wraz z ogłoszeniem wyników konkursu na dyrektora Teatru Powszechnego. Nowak, który startował w duecie z Krzysztofem Marszałkiem, byłym wieloletnim szefem Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Gminy Warszawa-Centrum (który wcześniej odpowiadał także za strategie kulturalne w Ministerstwie Kultury oraz przez chwilę szefował Teatrowi Roma), nie miał niestety okazji zaprezentować swojego programu przed komisją. Okazało się, że w opinii urzędu miasta Marszałek nie spełnia wymogów formalnych – a dokładnie nie udokumentował dostatecznie „5-letniego doświadczenia w realizacji projektów teatralnych”. Poprzednie zdanie wprawia najpewniej w osłupienie każdego, kto choćby mgliście orientuje się, czym zajmował się Wydział Kultury i Sztuki, którego obecną inkarnacją jest Biuro Kultury. Krzysztof Marszałek próbował zwrócić uwagę władz miasta na absurd tej dyskwalifikacji, pisząc w odwołaniu: „W latach 1994-2002 żadne większe przedsięwzięcie kulturalne, w tym teatralne, nie odbyło się bez udziału Wydziału Kultury i Sztuki Urzędu Gminy Warszawa-Centrum, którym kierowałem. Posiadam więc doświadczenie związane z organizacją, finansowaniem, nadzorem nad realizacją, a następnie rozliczaniem różnego rodzaju przedsięwzięć teatralnych”. Niestety bezskutecznie. Odwołanie zostało odrzucone.

Zła passa Macieja Nowaka w stolicy zaczęła się w 2012 roku, kiedy dołączył do słynnego protestu ludzi teatru przeciw komercjalizacji sztuki, cięciom budżetowym i nietransparentnym procedurom obsadzania stanowisk w teatrach. Niestety protest po części dotyczył także nietransparentnej procedury zmiany dyrektora stołecznego Teatru Dramatycznego, dlatego kiedy podczas Warszawskich Spotkań Teatralnych znani i uznani twórcy odczytywali po spektaklach list otwarty „Teatr nie jest produktem/widz nie jest klientem”, w  sali obrad Rady Miasta ówczesny wiceprezydent odpowiedzialny za kulturę (a kompetentny w kwestii edukacji) odsądzał zgromadzonych na WST „tak zwanych artystów” od czci i wiary. W efekcie tych wydarzeń zespół Instytutu Teatralnego, który rozwinął WST ze stanu lekko zapomnianej legendy do kipiącego życiem artystyczno-towarzyskiego karnawału sztuki, przestał prowadzić festiwal. Jego organizację przekazano nowemu dyrektorowi Teatru Dramatycznego.

Od tego czasu wiele zmieniło się w mieście na lepsze: wiceprezydent ds. edukacji już nie zajmuje się kulturą, a biurem kultury zarządza reorganizujący je nowy dyrektor wybrany w konkursie. W ogóle – organizuje się konkursy! Kiedy kilka lat temu pisaliśmy jako tzw. strona społeczna nowatorski program rozwoju kultury, ten postulat wydawał nam się bardzo trudny do zrealizowania. Dlatego cieszę się, że to komisje konkursowe zdecydowały o tym, że na czele Instytutu Teatralnego stoi Dorota Buchwald, a Teatrem Powszechnym będzie zarządzać Paweł Łysak. Ten tekst nie dotyczy ani działania komisji konkursowych ani kompetencji wybranych kandydatów, w które nie wątpię.

Po prostu nie mogę zrozumieć, dlaczego uznany menadżer kultury, który przez pięć lat z powodzeniem kierował teatrem Wybrzeże, a następnie stworzył od podstaw instytucję, którą z rozmachem rozwijał przez 10 lat, nie jest w stanie przebrnąć przez etap formalny żadnego konkursu na prowadzenie instytucji kultury w Warszawie.

Wiązanie z miastem silnych osobowości twórczych nie było do tej pory mocną stroną władz stolicy. Wystarczy przypomnieć ciągnące się latami negocjacje z MPO w sprawie odzyskania skrawka Mokotowa dla Nowego Teatru Krzysztofa Warlikowskiego czy wielomiesięczne podpisywanie kontraktu z Grzegorzem Jarzyną. Długo można było mieć poczucie, że obecność tych twórców w mieście to głównie kłopot dla władz.

Sprawa Macieja Nowaka wydaje się w jakiś sposób podobna – jego wkład w budowanie tzw. oferty kulturalnej Warszawy przez ostatnich kilka lat jest niepodważalny, jego umiejętność tworzenia wybujałych instytucji z niczego – więcej niż udowodniona, a jednak w mieście, które nie tak dawno temu pretendowało do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury, a teraz wdraża nowatorski program rozwoju kultury, najwyraźniej nie ma dla niego miejsca…

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agata Diduszko-Zyglewska
Agata Diduszko-Zyglewska
Polityczka Lewicy, radna Warszawy
Dziennikarka, działaczka społeczna, polityczka Lewicy, w 2018 roku wybrana na radną Warszawy. Współautorka mapy kościelnej pedofilii i raportu o tuszowaniu pedofilii przez polskich biskupów; autorka książki „Krucjata polska” i współautorka książki „Szwecja czyta. Polska czyta”. Członkini zespołu Krytyki Politycznej i Rady Kongresu Kobiet. Autorka feministycznego programu satyrycznego „Przy Kawie o Sprawie” i jego prowadząca, nominowana do Okularów Równości 2019. Współpracuje z „Gazetą Wyborczą" i portalem Vogue.pl.
Zamknij