Kraj

Majmurek: Idy kwietniowe

W kwietniu czekają nas wybory prezydenckie we Francji, w zasadzie wiadomo już dziś, że zmierzą się w nich przede wszystkim obecny prezydent Nicolas Sarkozy i kandydat Partii Socjalistycznej François Hollande. Tekst Jakuba Majmurka.

Francja wydaje się już zmęczona Sarkozym. Gdy wygrał wybory 5 lat temu, wielu komentatorów życia politycznego nad Sekwaną wskazywało, że jest to bardzo istotna zmiana we francuskiej polityce. Sarkozy był we Francji zupełnie nowym typem polityka sprawującego najwyższą władzę w państwie. Jego rywalka z Partii Socjalistycznej, Ségolène Royal (swoją drogą przez lata  życiowa partnerka Hollande‘a, matka czwórki jego dzieci), podpierała swoje wypowiedzi odniesieniami do filozofii Jacques‘a Rancière‘a, Dominique de Villepin, rywal Sarkozy’ego w wyścigu o sukcesję po Chiracu był autorem m.in. książek historycznych o epoce napoleońskiej i eseju o poezji francuskiej zatytułowanego Pochwała złodziei ognia).

 

Sarkozy odstawał od Royal i de Villepina nie tylko ostentacyjnym brakiem intelektualnych czy artystycznych zainteresowań, ale także wulgarnym obnoszeniem się ze swoim bogactwem czy przyjaźniami w świecie wielkich pieniędzy – to naprawdę był pierwszy polityk we Francji, który wolał fotografować się raczej z milionerami, sportowcami i celebrytami, niż np. z ludźmi kultury. Gdy wygrał, oczekiwano, że stanie się francuską wersją Berlusconiego – politykiem służącym wyłącznie interesom najbogatszych, uwodzącym społeczeństwo antyintelektualnym, często uderzającym w ksenofobiczne, antyimigranckie tony, nowym populizmem. Nowym, gdyż nie tyle odwołującym się do gniewu wykluczonych, ile do aspiracji i egoizmu szerokim klas średnich. Alain Badiou twierdził nawet , że to najbardziej reakcyjny prezydent w historii V Republiki.


Jednak w obliczu kryzysu finansowego Sarkozy znacznie ograniczył swoje wspólne publiczne wystąpienia z bogatymi przyjaciółmi, zaczął za to zastanawiać się przed telewizyjnymi kamerami, „czy aby Marks nie miał racji”. Wprowadził we Francji podatek od transakcji finansowych, a w swojej obecnej kampanii przedstawia się jako „kandydat ludu”, sprzeciwiający się interesom elit finansowych. Nikt nie ma wątpliwości, że to czysto oportunistyczne zagrania – ale samo to, że Sarkozy zdecydował się oprzeć swoją kampanię na takim przekazie i „sprzedać” się ponownie wyborcom w ten właśnie sposób, pokazuje, jak centrum we Francji przesuwa się w lewo. Czy zmęczenie obecnym prezydentem i to przesunięcie pozwolą wygrać wybory Hollande‘owi?


Niekoniecznie. Choć sondaże dają mu przewagę, to wynik nie jest jeszcze rozstrzygnięty.  Pozostali kandydaci nie liczą się w wyścigu o Pałac Elizejski, ale to, kto do niego się ostatecznie wprowadzi, zależeć będzie na pewno od tego, jak zachowają się w drugiej turzy wyborcy trzech z nich w sondażach zyskujących poparcie na poziomie około 10% – centrysty François Bayrou, kandydata Frontu Lewicy (dysydenccy wobec PS socjaliści, komuniści) Jean-Luc Mélenchona, oraz kandydatki Frontu Narodowego Marine Le Pen. Za nimi ciągnie się różnego rodzaju plankton, z kandydatką Zielonych Evą Joly, kandydatami radykalnej lewicy: Philippem Poutou (Nowa Partia Antykapitalistyczna) i Nathalie Arthaud (trockistowska Lutte Ouvrière – Walka Robotnicza), oraz byłym ministrem spraw zagranicznych Dominique‘iem de Villepin, który kilka lat temu przegrał z Sarkozym (na nieszczęście dla całej francuskiej sceny politycznej) walkę o sukcesję po Chiracu na centroprawicy.


Na głosy większości wyborców Mélenchona w drugiej turze Hollande może liczyć prawie na pewno. Program prezydencki Frontu Lewicy jest rzecz jasna dużo bardziej radykalny od programu Hollande’a – zakłada między innymi wypowiedzenie Traktatu Lizbońskiego; wycofanie Francji z NATO; ustanowienie w całej Francji (zarówno w sektorze publicznym, jak i prywatnym) płacy maksymalnej na poziomie 360 tys. euro rocznie; uznanie niepodległego „państwa palestyńskiego” itd. – ale w drugiej turze większość wyborców lewicy (także tej na lewo od FL) nie będzie chciała pozwolić Sarkozy’emu na drugą kadencję. Wyborcy Marine Le Pen w większości poprą Sarkozy’ego. Dużo więc zależeć będzie od wyborców centrysty Bayrou. Bayrou od lat walczy o reformę konstytucyjną we Francji, o stworzenie „VI Republiki”, w której osłabiona zostałaby pozycja prezydenta i innych władz wykonawczych, a wzmocniona parlamentu. Sarkozy w ciągu swoich 5 lat prezydentury konsekwentnie marginalizował parlament – nie wiadomo na ile dla wyborców Bayrou okaże się to decydujące w dniu drugiej tury.


Hollande jest zawodowym politykiem, od 1994 roku  zasiada w sekretariacie Partii Socjalistycznej, kierował nim w okresie 1997–2008, od 1981 roku pracował w Pałacu Elizejskim jako doradca ekonomiczny Mitteranda, pomagał także w organizacji pracy rzeczników prasowych rządu Pierre’a Mauroy, od 1988 roku zasiadał w parlamencie. Jego słabością, wytykaną mu przez przeciwników jest brak doświadczenia międzynarodowego, potrzebnego prezydentowi Republiki. Zarzuty te wygrywa Sarkozy, w czym – rzecz bez precedensu – pomagają mu jego europejscy sojusznicy z centroprawicy, m.in. Angela Merkel, która aktywnie włączyła się w kampanię wyborczą po stronie urzędującego prezydenta. Gdy Hollande odbył ostatnio tournee po krajach europejskich – chciał pokazać Francuzom swoje międzynarodowe obycie, a europejskim rynkom finansowym, że nie jest „taki straszny” – żaden z centroprawicowych przywódców (nie tylko Merkel, ale także Cameron w Wielkiej Brytanii i Rajoy w Hiszpanii) nie zgodził się z nim spotkać. Co wywołuje taki sprzeciw europejskiej chadecji?


Jeśli przyjrzeć się programowi Hollande’a, to jak na warunki kryzysu skłaniającego do pytań o przyszłość kapitalizmu, a przynajmniej jego neoliberalnego modelu, nie jest on wcale jakoś szczególnie radykalny. Hollande skupia się w nim na deklaracjach powrotu państwa do aktywnej polityki gospodarczej, nieograniczającej się do szukania oszczędności i walki z zadłużeniem, ale także do aktywnego pobudzania wzrostu gospodarczego i tworzenia nowych miejsc pracy. Hollande zapowiada więc m.in. skierowanie pomocy do małych i średnich przedsiębiorstw tworzących miejsca pracy na terenie Francji, wstrzymanie pomocy państwowej dla film przenoszących miejsca pracy za granicę, inwestycje w zielone technologie, reformę systemu bankowego, ograniczającego spekulacje wyrafinowanymi instrumentami finansowymi i kierującymi kredyt w „realną” produkcję. Obiecuje także utrzymanie publicznej własności kluczowych przedsiębiorstw kontrolowanych dziś nad Sekwaną przez skarb państwa oraz ochronę francuskiego modelu społecznego, z rozbudowaną siecią świadczeń, w tym systemem opieki zdrowotnej, uznawanym przez Światową Organizację Zdrowia za najlepszy na świecie. Środków na to ma dostarczyć bardziej sprawiedliwy system podatkowy. Podatek dla osób mających dochody powyżej miliona euro w wysokości 75%, trzy stawki podatku dochodowego dla przedsiębiorstw (35% dla dużych, 30% dla małych i średnich, 15% dla bardzo małych), opodatkowanie wszystkich transakcji finansowych. Wszystkie te rozwiązania, choć zapowiadają wyraźniejszą interwencję państwa na rzecz pobudzania wzrostu i zatrudnienia, oraz wyższy poziom redystrybucji (a przynajmniej partycypacji najbogatszych w podatkach), niż zdecydowałby się na to Sarkozy, nie są szczególnie kontrowersyjne. Tym, co budzi opór europejskich, centroprawicowych przywódców i co stanowi najciekawszą, także z naszego punktu widzenia, część programu Hollande’a, są jego plany dla Unii Europejskiej.


Hollande przede wszystkim zapowiada, ze będzie dążył do renegocjacji paktu fiskalnego, z trudem przyjętego niedawno przez kraje Wspólnoty. Hollande przyjmuje argumenty tych ekonomistów, którzy wskazują, że skupianie się na redukcji długu nie rozwiąże problemu grożącej Europie stagnacji – konieczna jest europejska polityka stymulująca długotrwały rozwój, konsumpcję i zatrudnienie. Hollande pragnie renegocjacji paktu w tym kierunku, oraz zobowiązania Europejskie Banku Centralnego do realizowania także celów związanych z pobudzaniem wzrostu i poziomu zatrudnienia. Prerogatywy tej instytucji miałyby, zgodnie z planami kandydata francuskich socjalistów, ulec poszerzeniu, m.in. o prawo do emitowania euroobligacji.


Nie dziwi w tej sytuacji opór Angeli Merkel wobec jego kandydatury. Niemiecka kanclerka wie, że powodzenie paktu fiskalnego zależy od politycznej woli najważniejszych europejskich stolic, w tym Paryża. Nawet jeśli Hollande’owi nie uda się narzucić nowego paktu ekonomicznego Unii, to może wywrócić ten, który Merkel traktuje jako swój wielki sukces. Wprowadzenie rozwiązań Hollande’a z kolei stwarzałoby z kolei nacisk na Niemcy utrudniający im prowadzenie dotychczasowej polityki ekonomicznej opartej na niskich płacach, niskiej konsumpcji i eksporcie. Hollande zapowiada także walkę o taki kształt unijnego budżetu na rok 2014–2020, który będzie skupiał się na wspieraniu nowych technologii, zielonych energii itd. Nie ma w jego zapowiedziach programowych nic o problemach solidarności bogatszych regionów Unii z biedniejszymi – południem, czy Europą Wschodnią, co może budzić nasz zrozumiały niepokój.


Jednak zwycięstwo Hollande’a na nowo otworzy więc debatę na temat przyszłości Unii, kierunku jej integracji i polityki makroekonomicznej. Już samo to będzie jej pozytywnym efektem, ma szansę politycznie ożywić debatę europejską, zaktywizować europejski demos, tchnąć w niego nowe energie. Choćby już dlatego warto mu kibicować.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij