Kraj

Jeśli nie bossy, to co?

Przeciwwagą dla szefowej nie musi być Matka Teresa. Na osi dobra wróżka – wredna dyrektorka jest wiele figur mniej oczywistych.

„O jakieś inne ambicje tu chodzi, inaczej się rządzi, dla kogoś innego i innymi metodami” – napisała Magdalena Błędowska w odpowiedzi na kampanię #banbossy, podając przykłady kobiet zaangażowanych w ruchu społeczne, miejskie czy pracę z dziećmi.

Tak. Nie trzeba być bossy, żeby mądrze przewodniczyć innym, prowadzić ich. Zamiast rządzenia i dominacji potrzebujemy dziś więcej współpracy, zaufania, podziału obowiązków. Na jedną prezydentkę/prezydenta przypada przecież X obywateli i obywatelek, którzy nie potrzebują być bossy. Co więcej, nie chcą nawet być zarządzani w sposób, który pogłębia hierarchię. A przeciwwagą dla bossy nie musi być Matka Teresa; na osi dobra wróżka – wredna dyrektorka jest wiele figur mniej oczywistych.

To jednak nie przypadek, że dziewczyny częściej mówią „raczej/ chyba”, a chłopcy „tak/nie”. Potwierdzają to różne badania na temat edukacji, poczynając od etapu szkoły podstawowej. Ale zdecydowane „tak/nie” bywa nieadekwatne do sytuacji i nie zawsze przydaje się w pracy z ludźmi, nawet na wysokich stanowiskach.

Warto wrócić do naiwnego pytania: w jakim świecie chcielibyśmy żyć?

Po pierwsze: w świecie innych ambicji

Miejsce akcji: warsztaty dziennikarskie dla szkół średnich w Bielsku. Przychodzą już pierwsze e-maile z tematami artykułów do gazety młodzieżowej. Dziewczyny piszą dłużej i ze znakami zapytania: „Wysyłam dwa tematy, może któryś będzie okej”; „Chyba to jeszcze nie jest dobry pomysł”. Teksty docierają na czas. Dotyczą głównie spraw lokalnych, chociaż dziewczyny są oczytane, dużo wiedzą. Najpierw potrzebują doprecyzować: czemu coś się dzieje, dla kogo coś się robi, jak coś zmienić. Dopiero później pojawia się szerszy kontekst. Inaczej chłopcy: szybki, pewny komunikat. Być może uwzględnią krytykę, „ale tylko konstruktywną”.

Nie koloryzuję ani nie chciałabym wzmacniać przekonania, że wszyscy chłopcy są bossy i lubią ryzykować, bo to absolutnie nieprawda. Zachowanie konkretnych chłopców i dziewczyn wiąże się przede wszystkim z kapitałem kulturowym wyniesionym z domu. Jednak to nie do końca przypadek, że wydaje nam się, że chłopcy mają większą śmiałość i erudycję, nawet podczas zwyczajnych, niezobowiązujących warsztatów.

Ale przechodząc od małego obrazka, w którym żyję, do świata, w którym wolałabym żyć: może jednak wątpliwość jest cenna?

Może wymagamy zbyt często przereklamowanej pewności siebie, niezależnie od tego, czy ktoś ma racje? Osobiście wolę mieć wątpliwość, zamiast słyszeć w kółko „good job” i „well done”.

Po drugie: w świecie, w którym inaczej się rządzi i dla kogoś innego

Miejsce akcji: konferencja dla kilkudziesięciu organizacji z całej Polski zajmujących się edukacją kulturalną i nowymi mediami. Marysia otrzymuje ważne odznaczenie za niesamowitą pracę, którą wykonuje – pomaga skonstruować plan pracy, konsultuje budżety projektów, podpowiada w kwestiach merytorycznych. Wszyscy ją dobrze znają i są z nią w kontakcie – głównie mailowo i telefonicznie, bo musi równocześnie kontaktować się z prawie pięćdziesięcioma organizacjami – a mimo to część osób pyta, która to właściwie ta Marysia. Niby jest szefową i powinna być widoczna na pierwszy rzut oka. Powinna być kontrolerką i wydawać polecenia. Ale Marysia nie prowadzi spotkania jak wodzirejka; raczej organizuje wszystkich dookoła, żeby czuli się dobrze.

Czy z taką szefową/ szefem nie czulibyście się w pracy bardziej komfortowo i bezpiecznie?

To absolutnie nie oznacza, że wyobrażam sobie świat całkowicie bez osób, które czują się świetnie w roli liderów, tych oglądanych i dowodzących. I owszem, wkurza mnie, że częściej są to mężczyźni. Nie jest to również pochwała „niewidocznych kobiet”, które kiwają głową, kiedy mężczyźni udowodniają im, że to przypadek, że coś osiągnęły, albo urojenie i pycha, kiedy domagają się dla siebie tego samego, co mają oni. Ale ciągle mówimy tu o rodzaju rywalizacji między płciami. Widzę inne kierunki przewodnictwa i rządzenia niż konkurencja.

Czytam wypowiedzi Katarzyny Bratkowskiej czy Kai Malanowskiej z ostatnich miesięcy, które nazwano radykalnymi, i nie widzę w ich reakcjach/apelach ani cienia przemocy i dominacji. Z kolei komentarze ich oponentów to świetne przykłady rywalizacji, ustalania pozycji. Kiedy już odważyły się powiedzieć, co naprawdę myślą, bez nakładania maski kobiet sukcesu, to dostają w klasyczny sposób: doucz się, dziewczyno, ogarnij, nie płacz. To są metody ludzi rywalizujących, a nie współpracujących. Jeśli już jesteś kobietą, która ma głos, to możesz pokazywać tylko sukces i dominację. Bez emocji i narzekania, współdzielenia się jakimś rodzajem własnej niemocy.

Naprawdę nie musimy być bossy, żeby być ważni.

Czytaj także:

Agnieszka Wiśniewska: On jest mądry, ona przemądrzała

Magdalena Błędowska: I am bossy

Jakub Dymek: Moja wewnętrzna prezeska

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Anna Cieplak
Anna Cieplak
Animatorka kultury, pisarka
Animatorka kultury, aktywistka miejska, autorka książek "Zaufanie" (2015), "Ma być czysto" (2016). Na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą (od 2009 w Świetlicy Krytyki Politycznej "Na Granicy" w Cieszynie), nagrodzona za działalność w zakresie kultury przez MKiDN (2014), stypendystka programu "Aktywność obywatelska" (2015).
Zamknij