Kraj

Jak to, nie lubisz seksu?

Znam osoby aseksualne, które uważają, że seks może być dla nich przyjemny, tak, jak przyjemne jest jedzenie pizzy czy chodzenie po górach.

Patrycja Wieczorkiewicz: Oficjalnie istnieją dziś trzy orientacje seksualne – homo, bi i hetero. Wszystkie oznaczają pociąg zorientowany na daną płeć lub obie płci. Trwa dyskusja na temat tego, czy aseksualność można uznać za czwartą orientację, czy też w ogóle jej brak. Jakie osoby opisuje ten termin

Agata Loewe: Osoby aseksualne to takie, którymi nie kieruje popęd seksualny. Mogą kochać, mogą pragnąć bliskości, mogą wchodzić w relacje romantyczne – o ile nie są równocześnie osobami aromantycznymi, a nawet intymne z elementami seksualnymi – jednak nie odczuwają bodźców seksualnych na tym samym poziomie, co osoby seksualne. Seksualność nie jest dla nich motorem do przyjemności i bliskości, nie jest tym drivem, „popędem”, o którym pisał Freud.

Isntnieje przekonanie, że osoby aseksualne to takie, które nie uprawiają seksu.

Kobieta może sypiać z kobietą, a jednocześnie nie być lesbijką. Można być poliamorystą żyjącym w monogamicznym związku. Na tej samej zasadzie można być osobą aseksualną uprawiającą seks.

A aseksualną czerpiącą przyjemność z seksu?

Znam osoby aseksualne, które uważają, że seks może być dla nich przyjemny, na tej zasadzie, jak przyjemne jest jedzenie pizzy czy chodzenie po górach. Ta przyjemność nie opiera się na silnej ekscytacji, jest bardziej… płaska. Jednak zdecydowana większość osób aseksualnych, z którymi miałam do czynienia, nie prowadzi życia seksualnego, bo nie stanowi ono dla nich źródła przyjemności ani sposobu nawiązywania relacji.

W pierwszym przypadku seks może być przyjemny, ale nie na poziomie erotycznym?

Moja znajoma napisała niedawno pracę doktorską o seksualnościach poza genitalnych, w której stwierdza, że erotyzować można wszystko – sen, jedzenie, muzykę, podróże. Mogą być to wszystkie czynności zmysłowe, tak przyjemne czy emocjonujące, a wręcz podniecające, że odczuwane na poziomie erotycznym. Jeżeli uznać, że seksualne może być czerpanie przyjemności z sensualnego bycia, to znaczy, że wszyscy jesteśmy seksualni. Pod tę definicję podchodzi na przykład kink. Obiektu pożądania nie musi stanowić osoba czy osoby, a przedmioty, ból, realizacja scenariusza itp. Jedna z moich znajomych ze studiów w San Francisco, zdeklarowana aseksualistka i aktywistka na rzecz osób aseksualnych, była w długodystansowej, cyberseksualnej relacji poliamorycznej. Była dominą dla swoich „niewolników” przez internet. Znam też aseksualną terapeutkę z Wielkiej Brytanii, która mówi otwarcie, że seks zupełnie jej nie interesuje, a sam temat drażni swoją wszechobecnością i nie rozumie wokół czego tyle zamieszania, choć jednocześnie nie odczuwa awersji do seksu.

Na czym polegają różnice pomiędzy awersją i oziębłością seksualną, a aseksualnością?

W swojej pracy nie używam takich terminów jak oziębłość seksualna czy awersja seksualna. Trafiają do mnie osoby, które nie uprawiają seksu z powodu na przykład bólu podczas prób podjęcia aktywności seksualnej, obrzydzenia na samą myśl o seksie. Niektórzy mówią, że w ich życiu nie pojawia się w ogóle taka myśl jak seks – nie fantazjują, nie masturbują się, nie inicujują sytuacji seksualnych.

Jaki jest kolejny krok po „diagnozie”?

Dopytanie, czy im to przeszkadza oraz czy to są objawy, które pojawiły się „nagle”, jak było wcześniej, czy miewały sytuacje i relacje, gdzie realizacja seksualna była elementem ich repertuaru. Zależy mi, żeby zastanowiły się, czym jest dla nich seksualność i czy kojarzy im się z czymś przyjemnym. Takie rozpoznanie ma na celu ustalenie między innymi, czy dana osoba jest aseksualna, czy być może na przestrzeni całego życia wydarzyło się coś, co w pełnej realizacji własnego „seksualnego ja” przeszkadza. Nie zawsze jednak jesteśmy w stanie wskazać, co takiego wydarzyło się w naszym życiu, że jesteśmy właśnie tacy. Terapeuta nie „diagnozuje” aseksualności, bo jak wspomniałam wcześniej, jest to kwestia autoidentyfikacji, tożsamości. Zadaniem terapeuty jest upewnienie się czy osoba nie rezygnuje z seksu z powodów innych niż aseksualność.

Terapeuta nie „diagnozuje” aseksualności, bo jak wspomniałam wcześniej, jest to kwestia autoidentyfikacji, tożsamości.

Jakie to najczęściej powody?

Jest cała masa chorób mogących obniżać lub całkowicie redukować popęd seksualny, jak na przykład cukrzyca. Ludzie biorą leki, spożywają substancje psychoaktywne – one też nie są bez wpływu na naszą seksualność. Istnieje jeszcze cała grupa osób, które na przestrzeni swojego życia mają nieprzepracowane traumy, również seksualne – pochodzące z dzieciństwa czy późniejszych lat złe doświadczenia związane z seksem. Większość problemów seksuologicznych, na przykład wspomniany ból podczas seksu czy niechęć do seksu, podlega oddziaływaniom terapeutycznym i choć wymaga to czasu, determinacji i motywacji do zmiany, kończą się wraz z wprowadzanymi modyfikacjami.

Czyli, krótko mówiąc, przy pomocy terapii możemy jedynie określić się jako osoby aseksualne, lub wyleczyć, jeśli znajdziemy przyczyny braku zainteresowania seksem.

Nie ma jednej teorii na temat tego, jak kształtuje się nasza seksualność. Jestem zwolenniczką tej mówiącej, że nasza orientacja to miks biologii, kultury i czynników dodatkowych. Nie jesteśmy w stanie w stuprocentach dociec, co tak naprawdę nas determinuje, co sprawia, że jesteśmy monogamiczni, poliamoryczni, aseksualni, hetero, bi lub homoseksualni czy lubimy BDSM, tantrę albo zupełnie przyjemny seks przez małe „s”. Do dziś często się zdarza, że do seksuologa przychodzi osoba homoseksualna, która pragnie się z homoseksualności wyleczyć. To podobny przypadek. Jednak homoseksualność tak jak heteroseksualność nie jest chorobą. Tak samo jak aseksualność.

Czy spotkałaś osoby aseksualne, które świadomie zrezygnowały z wchodzenia w relację z drugą osobą z obawy przed jej rozczarowaniem? Częste jest myślenie, że skoro cały świat kręci się wokół seksu, a ludzie dążą do zaspokojenia swoich potrzeb, już samo pójście na randkę nie ma sensu, bo na ewentualnych kolejnych etapach trzeba się będzie wycofać?

Tak, często słyszę o takim scenariuszu. Idąc na randkę zupełnie nie bierzemy pod uwagę, że druga osoba może nie być zainteresowana seksem – zwykle przeciwnie, mamy nadzieję, że skończy się nim już kolejne spotkanie. Choć jestem przekonana, że ludzie dużo mówią o seksie, dużo mniej go uprawiają i częściej deklarują wysokie potrzeby seksualne, niż rzeczywiście je mają. Jednak przeświadczenie, że druga osoba prędzej czy później, a raczej prędzej, będzie oczekiwała – mniej lub bardziej wprost – „pójścia do łóżka”, może sprawić, że osoba aseksualna wycofa się z tego typu znajomości. Dodatkowo po kilku rozczarowujących spotkaniach zdarza mi się słyszeć, że w związku z tym w ogóle bez sensu kogoś szukać czy angażować swóją nadzieję, że spotka się kogoś, kto seksu nie będzie traktował jako priorytetowego elementu wymiany emocjonalnej.

Idąc na randkę zupełnie nie bierzemy pod uwagę, że druga osoba może nie być zainteresowana seksem – zwykle przeciwnie, mamy nadzieję, że skończy się nim już kolejne spotkanie.

A co z osobami, które zdefiniowały się jako osoby aseksualne będąc już w związku?

Różnie. Przychodzą też do mojego gabinetu osoby aseksualne będące w długoletnich związkach, które boją się przyznać partnerowi, że nie czerpią satysfakcji ze wspólnego seksu. W tych związkach zazwyczaj jest wiele miłości i zaangażowania, ale nieprzeżywanie wspólnie seksualności może stać się powodem do rozstania. Oczywiście można nauczyć się czerpać przyjemność z seksu na poziomie zaspokajania potrzeby bliskości i odczuwania zwykłej przyjemności czerpanej z obcowania z ciałem drugiej osoby. Seks spełnia różne funkcje, zwłaszcza w związkach. Należy jednak pamiętać, że takie podejście stawia wyżej osobę seksualną (plus jej potrzeby). Zmuszanie się do seksu, albo przekraczanie własnej granicy komfortu, „żeby tylko ukochana osoba nas nie porzuciła”, długoterminowo może nie być najlepszą strategią. Zachęcam do wnikliwej refleksji na temat własnych potrzeb, granic i skomunikowania się z partnerem/ką.

Na portalach internetowych zwykle spotykam się z rozumieniem aseksualności jako niezdolności danej osoby do wywołania podniecenia seksualnego u innych. Nazywa się tak bardzo szczupłe modelki o dziecięcej urodzie czy celebrytki, które nie przystają do współczesnego kanonu piękna. Ci, którzy rozumieją samo pojęcie, często w istnienie osób aseksualnych zwyczajnie nie wierzą, a samo zjawisko traktują jak mitycznego stwora, którego nikt nigdy nie widział.

Dużo się dziś mówi o seksie, także nieheteronormatywnym, istnieją organizacje LGBT, edukacji seksualnej, coraz bardziej popularny staje się ruch pozytywnej seksualności zakładający, że wszystko wolno pod warunkiem, że wszystkie zaangażowane strony wyrażają na to zgodę, realizując seksualność świadomie i odpowiedzialnie. Dodatkowo, żyjemy w rozseksualizowanym świecie, gdzie seksualność jest wykorzystywana na różne sposoby. Osoby aseksualne są niewidoczne. Aseksualność jest dla ludzi tak niezrozumiała, że nie mieści się w ramach akceptowalności społecznej – często nawet w najbardziej otwartych środowiskach. Kiedy dana osoba mówi, że nie czuje potrzeby uprawiania seksu, spotyka się to zwykle z niedowierzaniem: ale jak to, nie lubisz seksu? Może nie poznałaś właściwej osoby? Może nikt cię dobrze nie zerżnął? Krytycznie podchodzimy do wielości partnerów seksualnych, ale jest to bardziej dopuszczalne aniżeli ich zupełny brak. Myślę, że wynika to głównie z braku świadomości. Odnosimy się do zjawiska, które w naszej mentalności nie istnieje, a więc uważamy, że nasze słowa nikogo nie mogą zranić.

Krytycznie podchodzimy do wielości partnerów seksualnych, ale jest to bardziej dopuszczalne aniżeli ich zupełny brak.

***

dr Agata Loewe psychoterapeutka, seksuolożka, założycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności. www.sexpositiveinstitute.pl

Czytaj także:
Patrycja Wieczorkiewicz: Aseksualni korwiniści, czyli lewicowa beka z mniejszości
Osoby aseksualne są niewidzialne [LIST]

DLACZEGO-MILOSC-RANI-Eva-Illouz

 

**Dziennik Opinii nr 246/2016 (1446)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij