Kraj

Ikonowicz: Więcej światła!

Ubóstwo energetyczne jest w Polsce powszechne.

Przyzwyczailiśmy się, że każdy ma w domu prąd. Bez niego w ogóle nie wyobrażamy sobie życia. A jednak wielu ludzi musi. W Hiszpanii w czasie kryzysu ekonomicznego energię elektryczną odłączano nawet milionowi czterystu tysiącom rodzin rocznie. Mój grecki przyjaciel Tassos wrócił niedawno do kraju i zajrzał do swoich rodziców, którym właśnie odłączono prąd. Zaczął więc majstrować przy korkach na klatce, żeby podłączyć staruszków „na lewo”. Zauważył to sąsiad i zapytał, co robi. „Nie mogę przecież zostawić rodziców bez światła, a sam jestem bezrobotny i nie stać mnie za zapłacenie rachunku”. Sąsiad stwierdził, że to dobry pomysł, bo jemu też wyłączyli energię, więc poszedł za przykładem Tassosa. Wkrótce wielu innych sąsiadów postąpiło tak samo.

W Polsce kradzież energii elektrycznej jest karana więzieniem. A jednak zwłaszcza w sezonie jesienno-zimowym wielu ludzi, którzy mają mieszkania ogrzewane na prąd, zmuszonych jest tak właśnie robić, żeby nie zamarznąć albo co najmniej nadmiernie nie wyziębić organizmu. Zwłaszcza, gdy w rodzinie mają dzieci.

Na warszawskiej Pradze to praktyka dość powszechna.

Znam taką kamienicę na Pradze Południe, gdzie na szesnaście lokali tylko jedno mieszkanie nie jest nielegalnie podłączone do sieci elektrycznej.

Nikt nie prowadzi u nas statystyk, nie wiadomo zatem, ile osób siedzi w więzieniu za kradzież prądu, nikt też nie policzył, ile rodzin siedzi w tej chwili w Polsce przy świeczkach.

Prowadzone są natomiast w Europie i w naszym kraju badania nad tzw. ubóstwem energetycznym. Ubóstwo energetyczne jest zdefiniowane wokół kosztów ogrzewania i powstaje, gdy obywatel wydaje więcej niż 10% swojego dochodu na wszystkie paliwa wykorzystywane do ogrzania domu do odpowiedniej temperatury (średnio to ok. 21 stopni Celsjusza). Tak zdefiniowane ubóstwo energetyczne dotyczy 11% mieszkańców Unii Europejskiej.

Z danych GUS z 2008 roku wynika, że ponad 40% gospodarstw domowych w Polsce przeznacza na ogrzewanie więcej niż 10% dochodów własnych. Dość powszechną praktyką jest też przyznawanie ubogim rodzinom po eksmisjach mieszkań socjalnych z ogrzewaniem elektrycznym. To pułapka, bo ludzie są prawnie zmuszeni te mieszkania przyjmować, żeby nie wylądować na bruku, ale koszty ich ogrzania – wielotysięczne rachunki za prąd – powodują niemal natychmiastowe zadłużanie się rodzin i perspektywę kolejnych eksmisji, zajęć komorniczych, a w skrajnych przypadkach, kiedy zrozpaczeni rodzice notorycznie „kradną prąd”, wyroki więzienia i odbieranie władzy rodzicielskiej.

Znów – zasięg tych zjawisk jest trudny do ocenienia, bo nikt tych spraw w Polsce nie bada w skali ogólnokrajowej. Pewne światło na poziom życia lokatorów komunalnych rzuca ogłoszony niedawno fakt, że ponad połowa z nich ma długi czynszowe grożące eksmisjami. Jakaś ich część wybiera płacenie czynszu, ale już nie rachunków za elektryczność. I żyją w ciemności.

Znam wiele samotnych matek, które są zmuszone obywać się bez światła całymi miesiącami. Pomagają dzieciom zmóc lekcje przy świeczkach. Pomoc społeczna nie zawsze w takich wypadkach pomaga.

Nie ma bowiem mechanizmu, który dawałby aparatowi państwowemu prawo do pomocy ludziom, którzy nie są w stanie sprostać rosnącym cenom energii.

W praktyce jest to pomoc uznaniowa, doraźna, często wręcz symboliczna. Wynika to nie tylko ze złego prawa, ale i z faktu, że środki, którymi Ośrodki Pomocy Społecznej dysponują, są zbyt skromne. W Warszawie jest ok. 2,5 tys. budynków komunalnych. Prawie 2/3 z nich nie są podłączone do sieci ciepłowniczej, natomiast 1,1 tys. pozostałych budynków ogrzewanych jest prądem.

W zeszłym roku wspólnie z Piotrem Guziałem z Warszawskiej Wspólnoty Samorządowej zaapelowaliśmy do pani prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, by rozważyła możliwość zawarcia porozumienia miasta z RWE – dostawcą energii elektrycznej – dzięki któremu w sezonie zimowym niemożliwe byłoby odcinanie prądu w mieszkaniach, w których ogrzewanie zależy od dostaw energii elektrycznej (jest ono niezbędna także do uruchomienia części piecyków gazowych). W porozumieniu tym miasto miałoby zagwarantować, że rachunki ubogich mieszkańców zostaną spłacone. Według wyliczeń kosztowałoby to miasto maksymalnie 10 mln zł rocznie. Sam apel pozostał bez odzewu ze strony miasta, natomiast RWE zaczął instalować w mieszkaniach tzw. inteligentne liczniki, które od razu sygnalizują nielegalny pobór energii.

Przed ostatnimi wyborami samorządowymi koalicja PO/PSL zapowiadała wprowadzenie zakazu odłączania energii elektrycznej najuboższym gospodarstwom domowym w okresie zimowym. Na zapowiedziach się skończyło. I na tzw. dodatku energetycznym.

Wysokość dodatku energetycznego zgodnie z obwieszczeniem Ministra Gospodarki z dnia 17 kwietnia 2015 r. ( M.P. z 2015r. poz.377) wynosi odpowiednio: dla gospodarstwa jednoosobowego – 11,09 zł miesięcznie, dla gospodarstwa składającego się z 2 do 4 osób – 15,40 zł miesięcznie, dla gospodarstw składających się z co najmniej 5 osób – 18,48 zł miesięcznie. Dla porównania średnie zadłużenie dłużnika wpisanego do Krajowego Rejestru Długów przez sprzedawców energii elektrycznej wynosi 1284 zł. To pokazuje, jak bardzo niewspółmierna w stosunku do potrzeb jest ta pomoc.

Żeby ocenić skalę zagrożenia wykluczeniem energetycznym, trzeba by się jakoś dowiedzieć, ile osób nie ma teraz w mieszkaniu energii elektrycznej i ile przebywa stale w niedogrzanych mieszkaniach. Pośrednio możemy się o tym dowiedzieć z badań Eurostatu dotyczących zagrzybienia, które zwykle jest pochodną niedogrzania mieszkań. Według Habitat for Humanity Polska 6,5 miliona ludzi mieszka u nas w warunkach poniżej dopuszczalnych norm. Jednym z głównych problemów jest tu brak możliwości prawidłowego ogrzewania i wentylacji i wynikające stąd zagrzybienie.

Według GUS jest w Polsce jakieś 13 milionów gospodarstw domowych. Jeżeli wierzyć dostawcom energii elektrycznej, to prąd odcina się u nas 0,5% odbiorców. Znaczyłoby to, ze problem w swej najostrzejszej formie dotyczy 65 tys. rodzin.

Znacznie trudniej jednak ustalić prawdziwą skalę zjawiska i to, jak wiele osób z powodu obawy przed wysokimi rachunkami przebywa z niedogrzanych mieszkaniach. Suche liczby wszystkiego nie tłumaczą. O warunkach panujących w budynkach socjalnych w Nowej Soli tak pisał Maciej Wiśniowski: „Tam, gdzie nie ma ciepła, jest wilgotny smród. 8 do 16 razy na minutę człowiek wciąga do płuc powietrze. W tym pomieszczeniu tyle też razy na minutę człowiek musi mieć świadomość, że każdy oddech go zabija. Ściany i sufit pokryte są grubą warstwą grzyba. Wystarczy się schylić i przeciągnąć palcem po styku podłogi ze ścianami i na palcu zostaje wilgotna maź. Na butach i odzieży – pleśń. Powietrze tutaj to trucizna. Pan Paweł może tylko patrzeć, jak jego matce puchną i wykręcają się stawy zżerane reumatyzmem, jak łzawią oczy. I wciąż kaszlą oboje. Mieszkają tak już dziesiąty rok”.

Nie wszędzie jednak ludzie godzą się bezwolnie na to, by zapanowała ciemność. We Francji związkowcy z największego w Europie państwowego koncernu Energetycznego EDF zaprotestowali przeciw prywatyzacji koncernu i podwyżkom cen energii, odłączając prąd parlamentarzystom, którzy byli zwolennikami prywatyzacji. A kiedy sprywatyzowana już częściowo firma zaczęła odłączać prąd dłużnikom, związkowcy z central CGT powołali brygady „Robin de Bois”, czyli Robin Hoodów, którzy z powrotem podłączali ludziom prąd.

Większość Francuzów uważa, że dostęp do energii elektrycznej jest jednym z praw człowieka. Kiedy postawiono jednego z francuskich Robin Hoodów przed sądem, został uwolniony od kary, bo wykazał, że podłączając nielegalnie prąd ubogiej rodzinie nie działał z niskich pobudek.

Wszyscy mamy prawo do pewnego minimalnego standardu życia. Jeżeli koszty energii przekraczają nasze możliwości finansowe, to rolą państwa powinno być łagodzenie rynku i zapobieganie wykluczeniu energetycznemu rodzin, które nie radzą sobie z wysokością opłat. Może to robić albo regulując ceny, albo dotując sektor pomocy społecznej i wspierając uboższe rodziny. Dobrym sposobem na utrzymanie stosunkowo niskich cen energii jest nieprywatyzowanie przedsiębiorstw tego sektora. Inaczej kolejni – być może też wielu z nas – pogrąży się wkrótce w mroku i chłodzie.

**

Od redakcji: artykuł zaktualizowany 12.10 o godz. 17:30, dziękujemy Janowi Kaliszewskiemu za uwagi.

 

**Dziennik Opinii nr 285/2015 (1069)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Piotr Ikonowicz
Piotr Ikonowicz
Działacz społeczny, polityk
Działacz społeczny, polityk, dziennikarz, poseł na Sejm II i III kadencji. Przewodniczący Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.
Zamknij