Kraj

Hedges: Siła prawdy

Siła prawdy i siła miłości – nie tej sentymentalnej, lecz tej o której mówił Martin Luther King – to siła, którą posiada ruch Occupy Wall Street. Przemówienie Chrisa Hedgesa kończące niedawne LeftForum w Nowym Jorku.


Zostało nam naprawdę niewiele czasu. Mówiąc językiem teologii – nie ucieknę od własnej przeszłości w seminarium duchownym – stajemy do bitwy o życie przeciwko siłom śmierci. Aleksander Hercen ponad sto lat temu mówił anarchistom, że ich zadaniem nie jest reformowanie, lecz obalenie systemu. „Uważamy się za lekarzy, ale tak naprawdę jesteśmy chorobą”. I o to właśnie chodzi – jeśli mamy przetrwać jako gatunek. Pisałem relacje o ruchach społecznych na całym świecie, w Europie Wschodniej: w NRD, Czechosłowacji i Rumunii, o demonstracjach ulicznych, które obaliły reżim Slobodana Milosevicia, o pierwszej palestyńskiej intifadzie w roku 1987 i o drugim ich powstaniu, pięć lat później. Nauczyłem się, że ruchy te mają własne życie, swoistą siłę odśrodkową, której nawet jego rzekomi liderzy nie rozumieją i nie są w stanie przejąć. 


Aparaty bezpieczeństwa i nadzoru w państwach, gdzie działały te ruchy, często stosowały drakońskie środki, jak np. enerdowska Stasi – choć, nawiasem mówiąc, uważam, że to aparat właśnie naszego państwa jest zapewne najbardziej wścibski i represyjny w historii. Niemniej, ich podstawowym i zasadniczym celem było zawsze odcięcie ruchu głoszącego prawdę – takiego jak Occupy Wall Street – od mainstreamu. 


Jak zapewne wielu z Was wie, byłem głęboko krytyczny wobec tzw. czarnego bloku. Tu ważne zastrzeżenie – moja krytyka nie była wymierzona w anarchizm jako taki; choć nie lubię etykietek, to gdybym koniecznie miał sobie jakąś przykleić, nazwałbym się właśnie anarchistą. Wierzę w nieuniknioną alienację władzy i ciągłym konflikt z ośrodkami władzy, niezależnie od tego, kto ją sprawuje. Akceptuję wizję świata, jaką w swej książce Zdrada klerków zawarł Julien Benda. Stwierdził on tam, że albo służymy przywilejom i władzy, albo sprawiedliwości i prawdzie. Im bardziej skłaniamy się na rzecz koncesji wobec tych sprawujących władzę i cieszących się przywilejami, tym bardziej zmniejszamy szanse prawdy i sprawiedliwości. W swojej własnej książce Death of a Liberal Class zdaję raport z postępującej destrukcji ruchów populistycznych i radykalnych, których siła przyniosła niegdyś demokratyczne swobody temu społeczeństwu – wszystkie realne ulepszenia amerykańskiej demokracji nie pochodziły bowiem od szeroko rozumianej elity, one przyszły z dołu. Partia Wolności, walcząca z niewolnictwem, sufrażystki, ruch robotniczy, ruch na rzecz praw obywatelskich – żaden z tych ruchów nigdy nie zajmował formalnie pozycji władzy. Nie zmienia to faktu, że w kwietniu 1968 najbardziej wpływowym człowiekiem w kraju był – aż do zamachu – Martin Luther King. Bo kiedy przyjechał do Memphis, razem z nim przyjechało 50 tysięcy ludzi.


Ruch Occupy Wall Street, obok jawnych środków represji, spotkał się również z represją głębszego rodzaju. Celem tej represji jest, jak już wspomniałem, odcięcie tego ruchu od głównego nurtu, odstraszenie od niego ludzi środka. Tym, co najbardziej przeraziło elity, był widok rodzin z przedmieść Nowego Jorku, matek i ojców którzy pokazywali się w Zucchotti Park z wózkami dziecięcymi. Oni wiedzą, że kiedy ten ruch zacznie przyciągać takie tłumy, jakie widziałem niegdyś w Lipsku, na berlińskim Alexanderplatz, na praskim placu Wacława – najważniejsi poplecznicy władzy, włącznie z szeregowymi żołnierzami elity, tj. policją, mogą się podzielić. A wewnętrzny podział oznacza paraliż.


Mówię to wszystko w kontekście „czarnego bloku”. I znowu – nie chodzi mi nawet o samą przemoc – nie jestem pacyfistą. Byłem w Sarajewie w czasie wojny w Jugosławii, mieście ostrzeliwanym dwoma tysiącami pocisków artyleryjskich dziennie i nieprzerwanym ogniem snajperów. Czterech-pięciu zabitych co dzień, dwa tuziny rannych – co dzień, 45 moich kolegów – dziennikarzy zagranicznych, zginęło. Otaczał nas system okopów i wiedzieliśmy, że jeśli Serbowie się przez nie przedrą, to jedna trzecia mieszkańców miasta zostanie wyrżnięta, a reszta skończy w obozach dla uchodźców i obozach internowania. I to nie była teoria, bo wystarczyło przypomnieć sobie Vukovar czy Dolinę Driny. Wówczas zrozumiałem, dlaczego czasem bierze się broń do ręki.


Nie zmienia to faktu, że dziś nasza największa siła płynie z naszej – jak określił to Vaclav Havel – bezsilności, jakkolwiek sprzecznie by to brzmiało. Bezsilność to nasza największa broń. Nie możemy się mierzyć z siłami państwa bezpieczeństwa i nadzoru, które pokazało się publicznie w sobotę [chodzi o aresztowanie kilkudziesięciu uczestników „okupacji” Zucchotti Park, którzy świętowali tam półrocze, jakie minęło od założenia ruchu OWS – przyp. tłum.]. Dlaczego? Bo nie może ono pozwolić, aby ten ruch znowu zapuścił korzenie. George Orwell powiedział, że wszystkie społeczeństwa totalitarne panują dzięki kłamstwu i przemocy. Kiedy ich kłamstwo wyszło na jaw, pozostała im tylko siła. Kiedy byłem w Lipsku, co tydzień odbywały się tam spotkania opozycyjne – głównie w kościołach luterańskich. Przychodziło 70 osób, czasem 100 – i nagle przyszło 100 tysięcy. Sami organizatorzy nie wiedzieli, dlaczego akurat w tym momencie ludzie przełamali barierę strachu i zdecydowali się przyłączyć – w państwie kontrolowanym przecież przez bezpiekę. Ówczesny dyktator, Erich Honecker wysłał do Lipska elitarną dywizję spadochroniarzy, aby strzelali do tłumu – kiedy dotarli na miejsce, odmówili wykonania rozkazu. Honecker stracił władzę tydzień później. Chodzi tu o same filary systemu – przegniłego i skorumpowanego. Członkowie elity wiedzą doskonale, jak bardzo władza jest skorumpowana, wierzcie mi, wiedzą to lepiej, niż ktokolwiek w tej sali. I wiedzą też o tym ci policjanci, którzy za 37 dolarów za godzinę pracują jako ochroniarze Goldman Sachs, i codziennie oglądają tych facetów w garniturach za 8 tysięcy dolarów, którzy mijają ich, jakby byli powietrzem. Siła, którą my posiadamy, dochodzi do głosu poprzez przejrzystość, poprzez prawdziwą demokrację, poprzez konsensus i przez regułę non-violence.


To jest nasza najpotężniejsza broń. A państwo nadzoru będzie próbowało ją zdezawuować. Machina propagandowa wykorzysta każdy akt przemocy, aby odstraszyć od ruchu ludzi środka i usprawiedliwić brutalną represję ze strony policji. Nie wolno nigdy lekceważyć siły dobra przyciągającego inne dobro. Kiedy byłem w Pradze, aby pisać o Aksamitnej Rewolucji – co wieczór, w Teatrze Laterna Magika, gdzie był Vaclav Havel, Klaus i ci wszyscy, którzy w końcu przejęli władzę w Czechosłowacji po upadku komunistycznego reżimu – na ulicach wisiały plakaty z Janem Palachem. Był to student, który w roku 1969 na Placu Wacława podpalił się w proteście przeciwko sowieckiej inwazji na jego kraj i cztery dni później zmarł w wyniku oparzeń. Studenci Uniwersytetu Karola w Pradze, którzy wzięli udział w jego pogrzebie, zostali brutalnie rozpędzeni przez policję – żadne z tych wydarzeń nie zostało opisane w kontrolowanej przez państwo prasie. Kiedy jego grób stał się swoistym sanktuarium, zwłoki ekshumowano i skremowano, odsyłając urnę jego matce, z zakazem złożenia jej na cmentarzu. Trzy tygodnie po tym, jak upadł komunistyczny rząd, 10 tysięcy ludzi na Placu Armii Czerwonej przemianowało go na jego cześć. Byłem też na placu Wacława, razem z 500 tysiącami ludzi, kiedy Marta Kubišová śpiewała swój hymn oporu. W roku 1968 była najpopularniejszą piosenkarką Czechosłowacji, którą reżim skazał na nieistnienie – zniszczono część jej nagrań, pokazywała się publicznie, przez lata musiała pracować chałupniczo produkując zabawki. Gdy wyszła na balkon i zaczęła śpiewać swą Modlitwę do Marty [nieformalny hymn praskiej wiosny – przyp. tłum.], wszyscy ludzie wokół mnie znali każde słowo.


Siła prawdy i siła miłości – nie tej sentymentalnej, lecz tej o której mówił Martin Luther King – to siła, którą posiada ruch Occupy Wall Street, i która tak bardzo przeraża państwo. Wierzę, że z tą siłą – jeśli w niej wytrwamy – pokonamy ich.


Nowy Jork, 18 marca 2012 


przełożył Michał Sutowski

 

Chris Hedges – amerykański dziennikarz, pisarz i korespondent wojenny. Autor m.in. War is a Force that Gives Us Meaning (2002), American Fascists: The Christian Right and the War on America (2007) i Death of the Liberal Class (2010). 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij