Kraj

Gzyra: Przełom w sprawie zwierząt w cyrkach!

Do Słupska, Trójmiasta, Wrocławia, Warszawy i reszty miast wkrótce dołączą inne.

Wygląda na to, że wreszcie doczekaliśmy się przełomu w sprawie wykorzystywania zwierząt w polskich cyrkach. Nie jest to jeszcze ogólnopolski zakaz, ale dzieje się coś, co jeszcze nigdy nie miało miejsca w tym kraju. Władze kilkunastu miast odmówiły wynajmowania terenów miejskich cyrkom, które mają w programie występy zwierząt.

Każdy, kto kiedykolwiek działał na rzecz zwierząt zmuszanych do pracy w Cyrku Zalewski, Korona i kilkunastu innych, które zarabiają na rozrywce kosztem zwierząt, patrząc na mapkę z coraz większą liczba miast, gdzie funkcjonuje już zakaz, odczuwa mieszaninę wzruszenia i satysfakcji. Tak, naprawdę ma się takie uczucia, jeśli wreszcie widać efekty wieloletniej pracy.

Ktoś powiedział: wszystko dzięki Biedroniowi. Rzeczywiście, decyzja Roberta Biedronia, prezydenta Słupska, o niewynajmowaniu miejskich gruntów cyrkom uruchomiła dobroczynną lawinę. Zachęciła innych polityków i społeczników, stworzyła precedens, pokazała możliwość.

Ale Biedroń, z poglądami i wrażliwością społeczną wychodzącymi poza zainteresowanie krzywdą ludzi, nie wziął się znikąd. Biedroń jako polityk i – przede wszystkim – jako polityk u władzy to efekt zmiany kulturowej i tworzenia nowej normy społecznej, na którą tysiące osób pracowało przez co najmniej dwadzieścia pięć ostatnich lat.

Ta praca naprawdę przypominała czasem mozół Syzyfa. Nie będę teraz pisał, dlaczego było i jest słuszne poświęcać jej czas, na czym polega problem wykorzystywania zwierząt w cyrkach, w jaki sposób je to krzywdzi. Pisałem już o tym i mówiłem niezliczoną ilość razy. W tej chwili chcę po prostu podziękować tym wszystkim, którzy pomogli w urzeczywistnieniu zmiany, jaką właśnie obserwujemy.

Pomogli zarówno ci, którzy robili rzeczy spektakularne, jak i ci, którzy zajmowali się małym aktywizmem lub robili rzeczy nudne, niewidoczne, ale nieodzowne, jak pisanie dziesiątek oficjalnych pism czy wydeptywanie korytarzy różnych instytucji.

Wiele lat temu trzymałem w rękach zdjęcie trójki nastolatków z małego miasteczka. Roześmianych, nieco szalonych ludzi. Zdjęcie dotarło do mnie wraz z nieprawdopodobnie grubym pakietem podpisanych petycji. Dziewczyna z tego zdjęcia napisała do naszego stowarzyszenia list, w którym opisywała, jak poruszyła całą szkołę, żeby zebrać te podpisy. Odręcznie napisany list. Kartka papieru w kratkę, zapewne wyrwanego ze szkolnego zeszytu. To zdjęcie było dla mnie inspiracją i ładowało moje aktywistyczne akumulatory, podobnie jak opowieści o jednoosobowych pikietach pod cyrkami.

Trzeba mieć sporo odwagi i determinacji, żeby – na dodatek będąc dziewczyną – pomimo obojętności lub wrogości środowiska, w którym się żyje, jechać na drugi koniec miasta i protestować.

Z uporem rozdawać ściągnięte z Internetu i skserowane za własne pieniądze ulotki. Narażać się na drwiny lub agresję pracowników cyrku.

Oczywiście, bywały również pikiety gromadzące kilkadziesiąt osób, z profesjonalnym nagłośnieniem, estetycznymi banerami, eleganckimi ulotkami, projekcją filmów, a nawet relacjonującą na żywo telewizją. Usłyszałem kiedyś pytanie: po co się je w ogóle robi, skoro teoretycznie ich wpływ na cokolwiek jest tak znikomy?

Teoria teorią, ale ich organizowanie okazuje się bardzo ważną formą aktywności społecznej. Podobnie jak pomoc w zbieraniu podpisów pod petycjami. Takie działania w rzeczywistości są wylęgarnią nowych aktywistów i aktywistek. Wiele osób, które dziś profesjonalnie zajmują się  działaniem społecznym, zaczynało od pikiet. Reagowało na krzywdę zwierząt w cyrku, a potem zaczynało widzieć, że na cyrku się nie kończy.

Protesty przeciw wykorzystywaniu zwierząt w cyrkach nazywa się czasem kampaniami jednotematycznymi. Krytykuje się je za spychanie innych form wykorzystywania zwierząt w cień. Zarzuca się, że sugerują wyjątkowość jednej, wybranej formy opresji, zamiast pokazywać wzajemne powiązanie jej różnych form, szerszy kontekst, wspólne podłoże.

Myślę, że ta nazwa jest myląca i niesprawiedliwa. Zdradza niezrozumienie dynamiki zmian społecznych i podstaw psychologii społecznej. Rozsądnie i uczciwie przygotowana kampania akcentująca jeden problem może zachęcać do konsekwentnej odmowy partycypacji w krzywdzie zwierząt.

To nie przypadek, że w komentarzach pod licznymi artykułami o kolejnych miastach odmawiających wynajmowania gruntów cyrkom ze zwierzętami padają pytania: a co ze zwierzętami tresowanymi dla służb? Może jeszcze wypuścicie zwierzęta z zoo? A buty ze skóry nosicie? Pomimo że napisane ze złością i ironią, takie komentarze zdradzają wbudowaną potrzebę konsekwencji i spójności przekonań.

Cała sztuka w tym, żeby wywoływać takie reakcje i potwierdzać, że są słuszne, chociaż operują czasem uproszczeniami, bo niekoniecznie przecież chodzi o to, żeby wypuszczać do lasu zwierzęta z zoo. Nie jest trudno wskazać, że w każdym z przypadków wykorzystywania zwierząt jest możliwość zmiany na lepsze. Zainteresowanie jednym przypadkiem jest doskonałą okazją mówienia o innych.

Z pewnością do Słupska, Trójmiasta, Wrocławia, Warszawy i reszty miast wkrótce dołączą inne.

Właściciele cyrków już szykują odpowiedź na rozprzestrzeniający się protest. Prawnicy obu stron z pewnością wejdą w spór.

Niezależnie od tego, jak on się skończy, stopa już została wstawiona w drzwi i można je już tylko otworzyć bardziej. Być może na wprowadzenie ustawowego zakazu będziemy musieli jeszcze poczekać, ale w końcu do niego dojdzie.

Gdyby ktokolwiek z działających dla zwierząt odczuwał przy tym zniecierpliwienie lub zniechęcenie, niech dokona wizualizacji trójki szalonych, uśmiechniętych nastolatków z małego miasteczka. Właśnie zaklejają wielką kopertę z plikiem petycji i wysyłają ją do Warszawy. To naprawdę pomaga.

***

Wszystkich zainteresowanych pomocą zachęcam do kontaktu z Koalicją Cyrk bez Zwierząt

Dariusz Gzyra – działacz społeczny, publicysta, weganin. Kontakt: http://gzyra.net

 

**Dziennik Opinii nr 34/2016 (1183)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Dariusz Gzyra
Dariusz Gzyra
Działacz społeczny, publicysta, weganin
Dariusz Gzyra – filozof, działacz społeczny, publicysta. Wykładowca kierunku antropozoologia na Uniwersytecie Warszawskim. Członek Polskiego Towarzystwa Etycznego. Redaktor działu „prawa zwierząt” czasopisma „Zoophilologica. Polish Journal of Animal Studies”. Autor książki „Dziękuję za świńskie oczy” (Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2018). Weganin.
Zamknij