Kraj

Gwałt w Polsce: Ucinanie języka

Rozmowa z Agnieszką Błońską i Magdaleną Grabowską, twórczyniami spektaklu „Gwałt. Głosy”.

Mateusz Węgrzyn: Praca nad spektaklem Gwałt. Głosy, który reżyserujesz, połączona jest z publikacją badań Fundacji STER, które dotyczą gwałtów i molestowania seksualnego wobec kobiet. Skąd pomysł na spektakl? To projekt dokumentalny, reportażowy?

Agnieszka Błońska: Unikam tak wyrazistego definiowania swoich spektakli. Na pewno jest to spektakl, który zawiera elementy dokumentalno-biograficzne i ma strukturę dosyć nielinearną. Zależało mi na projekcie społecznościowym, który oprócz zawodowych artystów włączałby też prawdziwych świadków, osoby z ich historiami, przeżyciami, doświadczeniami. Co ważne, nie korzystam z zamkniętej, ładnie skrojonej sztuki – scenariusz powstał na bazie tekstu Sylwii Chutnik, wywiadów przeprowadzonych przez STER oraz naszych rozmów na sali prób, podczas pracy. Występujące kobiety albo same doświadczyły przemocy seksualnej, albo pracowały z kobietami, które jej doświadczyły. Oprócz nich grają też trzy profesjonalne aktorki.

Dla mnie to, że tych 13 kobiet spotkało się i zaczęło ze sobą rozmawiać, jest szalenie ważne. Interesuje mnie teatr, który bada to, co może wytworzyć się dopiero na scenie, nie lubię rozdawać gotowych ról, wolę wyjść z założenia, że razem szukamy. Spektakl jest związany z badaniami, ale mocno zarysowuje się w nim m.in. wątek przemocy seksualnej w dzieciństwie, o którym w badaniach nie było mowy, np. figura wujka czy sąsiada. Korzystamy też z fragmentu Metamorfoz Owidiusza dotyczącego historii Filomeli. Filomela została zgwałcona przez Tereusa, który obciął jej język, aby nikomu nie powiedziała o jego zbrodni…

Jednak mimo zaniku mowy wyhaftowała swój przekaz, „głos”.

A.B.: Tak, później włączyli się do tego bogowie i działy się rzeczy straszne, ale my dalszą opowieść zostawiamy. Zainspirował nas bardzo motyw ucinania języka, obecny w kulturze już za czasów Owidiusza. Zaczęłyśmy zgłębiać strukturę wielowiekowego tabu.

Teraz jest jasne, skąd na waszej stronie internetowej grafika z wyhaftowanym napisem: „Mówienie o gwałcie wprawia w zakłopotanie, psuje humor”.

A.B.: To wzięło się z prób. Jedna z naszych aktorek, Ania Zajdel, oprócz tego, że jest wokalistką, haftuje także makatki – to jej komentarz do naszej pracy. Chodzi o system, który sankcjonuje ciszę, milczenie w określonych tematach. Bardzo ciekawe, że w wielu opracowaniach tego mitu nie używa się słowa „gwałt”, pisze się za to, że „niewdzięczna odrzuciła zakochanego” lub że „zakochany uwiódł Filomelę”. Sam dyskurs literaturoznawczy i historyczny wiele mówi o podejściu do tematu. Odpowiedzią na taki stan rzeczy są m.in. badania, o których więcej może powiedzieć Magda.

Magdalena Grabowska: Wcześniej brałam udział w badaniach pilotażowych Agencji Praw Podstawowych, które dotyczyły przemocy seksualnej wobec kobiet w Polsce i w całej Unii Europejskiej. Ich wyniki były zaskakujące – okazało się, że w naszym kraju wskaźnik gwałtów jest jednym z najniższych w Europie. Potraktowałam to dosyć podejrzliwie. Postanowiłyśmy wraz z  moim współpracowniczkami w Fundacji STER zweryfikować te statystyki. Jednym z najważniejszych celów naszych badań było zbadanie kontekstu przemocy seksualnej, pokazanie specyfiki polskiego społeczeństwa. Skupiłyśmy się zwłaszcza na relacji ze sprawcą i długotrwałości przemocy w życiu kobiety – udowadniałyśmy, że gwałt to nie jednorazowa sytuacja, ale najczęściej wieloletnia trauma. Nie chciałyśmy robić kolejnego projektu, który zasięgiem objąłby przede wszystkim organizacje pozarządowe, stąd pomysł na połączenie badań i spektaklu. Chciałyśmy dotrzeć do szerszej niż zwykle publiczności.

Nasze badania z kobietami oraz wywiady pogłębione z policją prowadzone były w ramach projektu „Przełamać tabu – prawa ofiar przemocy seksualnej”. Realizowaliśmy je wspólnie ze Stowarzyszeniem na rzecz Kobiet VICTORIA z Rzeszowa i Stowarzyszeniem WAGA z Gdańska. Badania ankietowe przeprowadziłyśmy w trzech województwach: mazowieckim, pomorskim i podkarpackim. Grupa była zróżnicowana pod względem wieku (powyżej 15 roku życia), statusu społeczno-zawodowego, wykształcenia i miejsca zamieszkania, odpowiadała przekrojem kobietom w całym społeczeństwie. W badaniu wzięło udział 451 kobiet.

Z badań wynika, że 87% kobiet doświadczyło jakiejś formy molestowania seksualnego, a 62% brało udział w aktywności seksualnej, której nie chciało (pocałunki czy tak zwany „petting”). Co czwarta kobieta ma za sobą doświadczenie próby gwałtu, co piąta doświadczenie gwałtu.

Większość z tych kobiet została zgwałcona przez bliską sobie osobę: partnera (22%) lub byłego partnera (63%). Kobiety doświadczają przemocy seksualnej także ze strony innych znajomych osób: współpracowników, znajomych, szefów, nauczycieli. Tylko 8% kobiet nie znało wcześnie sprawcy przemocy seksualnej. Co bardzo ważne i przerażające – przemoc seksualna dzieje się najczęściej we własnym domu, zdarza się tam 55% gwałtów. W ogóle podzieliłyśmy przemoc seksualną na cztery rodzaje: molestowanie seksualne, inna czynność seksualna, próba gwałtu i gwałt. Do dalszych badań, w formie wywiadów pogłębionych, zaprosiłyśmy kobiety, które odpowiedziały, że były ofiarami próby gwałtu i gwałtu. Wynika z nich, że zjawisko gwałtu jest powszechne – nie można go zaklasyfikować dla specyficznych grup społecznych, wiekowych czy tym bardziej geograficznych.

Skupiłyście się na badaniach przemocy seksualnej wobec kobiet. Czy planujecie badać również przemoc seksualną kobiet wobec mężczyzn i mężczyzn wobec mężczyzn? To zdaje się bardzo szara, prawie niebadana sfera. W dużej mierze niedostępna, bo dziejąca się w społecznościach i miejscach zamkniętych, jak więzienia, poprawczaki, przestrzeń kościelna.

M.G.: Tak, od samego początku ten temat był obecny w naszych dyskusjach. Jednak postanowiłyśmy zawęzić grupę badawczą i zdecydować się na badanie przemocy seksualnej mężczyzn wobec kobiet, bo ta zdarza się najczęściej. Badania przeprowadziłyśmy w ramach programu Obywatele dla Demokracji, opłacanego ze środków Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). Mamy tylko rok na realizację całego projektu, dlatego konieczne były ograniczenia logistyczne i finansowe. Nasza ankieta składała się pytań zamkniętych, ale na koniec postanowiłyśmy dorzucić otwarte pytanie o to, co jeszcze powinno być przez nas omówione. Wyszło właśnie to, o czym mówisz – przemoc seksualna kobiet wobec kobiet. W raporcie ten temat będzie obecny. Nie objęłyśmy go badaniem, ale jesteśmy świadome problemu. Może w następnych badaniach uda się go podjąć. Mamy na ten temat badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych – wynika z nich, że około 88% przypadków tzw. domowej przemocy seksualnej to przemoc wobec kobiet, a niecałe 13% to mężczyźni. Oczywiście nie chodzi nam o wartościowanie przemocy, ale wszystko wynika z przyjętego zakresu badań. Żałujemy, że musiałyśmy się też ograniczyć co do wieku – badałyśmy kobiety powyżej 15 roku życia, a nasze wyniki pokazują, że wiele dorosłych ofiar przemocy seksualnej ma za sobą długotrwałą przemoc seksualną wyniesioną z dzieciństwa.

Z jakimi reakcjami spotykałyście się wśród badanych? Czy w ankiecie było pytanie o stosunek do takich badań?

M.G.: Tak, było. Kiedy zaczynałyśmy projekt, miałyśmy obawy, że kobiety nie będą chciały mówić. Wcześniejsze badania, w których odsetek kobiet przyznających się do przemocy był dość niski, naszym zdaniem pokazują przede wszystkim lęk przed ujawnieniem przemocy, która jest tematem tabu. Zdecydowałyśmy się na kilka narzędzi, które pozwoliły uniknąć milczenia. Przede wszystkim zaangażowałyśmy jako ankieterki kobiety, które już wcześniej pracowały z ofiarami przemocy. Przeprowadziłyśmy też dla ankieterek interaktywne szkolenie, które pozwoliło nam poznać ich punkt widzenia. Kolejnym etapem było uprzednie poinformowanie badanych o tym, czego będzie dotyczyła ankieta – nie stosowałyśmy eufemizmów, nie mówiłyśmy, że badanie dotyczy praw czy bezpieczeństwa kobiet.

Z relacji ankieterek wiemy, że nie jest tak, że kobiety nie chcą mówić. Wręcz przeciwnie – miały potrzebę rozmowy o swoich doświadczeniach, ale wszystko zależało od osoby, kontekstu, komfortu spotkania.

Ankieter nie może przyjść na badanie, siąść naprzeciwko, spojrzeć prosto w oczy i powiedzieć: „Dzień dobry, czy została pani zgwałcona w ciągu ostatnich 6 miesięcy?.

Wiele kobiet zwierzyło się ankieterkom, że dopiero pierwszy raz mówią o swoich przeżyciach – nawet jeśli np. były zarejestrowane jako ofiary przemocy domowej. Oznacza to, że mówiły o przemocy w domu, ale sfery seksualnej nie dotykały. Były też takie osoby, które wypełniając ankietę, na prawie każde pytanie odpowiadały „nie”, co jest praktycznie niemożliwe, kiedy jest się kobietą, bo w ciągu całego życia większość kobiet chociaż raz usłyszało żarty o charakterze seksualnym czy spotkało się z ekshibicjonistą.

Jak oceniacie stan prawny dotyczący kwestii przemocy seksualnej? Dopiero niedawno wprowadzono procedurę ścigania sprawcy gwałtu z urzędu, a nie tylko na wniosek ofiary. Czy te zmiany spełniają swoją funkcję? Czy służby porządkowe mają odpowiednie narzędzia i kompetencje do radzenia sobie z problemem przemocy seksualnej?

M.G.: Nie wygląda to dobrze. W ramach projektu, oprócz wywiadów pogłębionych z kobietami, zrobiłyśmy także 33 ankiety z policją. Pytałyśmy o skuteczność nowego prawa. Tryb ścigania przestępstwa zgwałcenia z urzędu, a nie na wniosek pokrzywdzonej, został wprowadzony w 2014 roku i był prawem, o które walczyły organizacje kobiece. Zapis o tym znajduje się także w konwencji antyprzemocowej. Z rozmów z policjantami wnioskujemy, że zmiana nie jest tak doskonała, jak się spodziewano. Zgodnie z obowiązującym dzisiaj prawem postępowanie prowadzone jest przez prokuraturę, co oznacza, że policja ma często ograniczone pole działania. Tym bardziej, że funkcjonuje zapis mówiący, że kobieta może być przesłuchana tylko raz. Oznacza to, że policja nie przesłuchuje, a jedynie przyjmuje zawiadomienie o przestępstwie, ograniczone do wskazania podstawowych faktów. W tym wymiarze nowe przepisy nie działają – z naszego monitoringu wynika, że ponad 60% spraw utyka w prokuraturze. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że – jak wynika z badań – 94% spraw nie trafia do systemu prawa, a większość zgłoszeń nie jest rozpatrywanych przez sąd, to wychodzi nam absurdalna liczba maksymalnie kilku procent przypadków, które załapują się na interwencję.

Polskie prawo dotyczące zgwałcenia nie funkcjonuje jednak przede wszystkim dlatego, że nie bierze pod uwagę przemocy seksualnej w związku.

Stereotyp jest taki, że gwałt to napad na kobietę w ciemnym parku, i na to nastawiona jest policja. Z drugiej strony mamy instytucje i mnóstwo organizacji, które walczą z przemocą domową wobec kobiet, ale nie zaliczają do niej przemocy seksualnej, czyli zgwałcenia przez męża, partnera, ojca czy brata. Badania mówią o tym, że kobiety nie chcą zgłaszać takich spraw. Jedna z badanych powiedziała, że nie chciała tego robić, bo policjant nie jest dla niej partnerem do rozmowy. Niestety to też wyszło w wywiadach z policjantami. Na podchwytliwe pytanie: „Kto pani/pana zdaniem najczęściej pada ofiarą przemocy seksualnej?” (oczywiście nie ma takiego typu), policjanci odpowiadali, że są to „kobiety w domu”, jednocześnie dodawali, że oni najczęściej w ogóle nie mają do tej sfery dostępu. Do poprawy sytuacji może przyczynić się realizacja zapisów tzw. konwencji antyprzemocowej, która sugeruje wyraźną zmianę polegającą na włączeniu przemocy w związkach intymnych do definicji przemocy seksualnej wobec kobiet. Uznaje więc, że zawarcie związku nie jest ostateczną zgodą na wszelkie czynności seksualne – te dokonywane bez zgody traktuje jako przemoc.

Kolejny raz zatrzymujemy się u źródła problemu, którym jest seksistowska mentalność i pewien – okryty tabu – schemat kulturowy. Mówi się często, że występuje w Polsce model „społecznego przyzwolenia na przemoc seksualną”. Można mnożyć przykłady wielu autorytetów lokalnych oskarżonych o przemoc, których interesy przez spore grupy były mimo wszystko chronione. Ostatnio PRL-owski prokurator, który, jak donoszą media, w 2001 roku bronił proboszcza oskarżonego o pedofilię tłumacząc zdolnościami bioenergoterapetycznymi jego bliskie kontakty z dziewczynkami został przewodniczącym sejmowej komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Dawny wicepremier mówił, że „nie można zgwałcić prostytutki”. Janusz Korwin-Mikke tłumaczył, że „kobietę zawsze się troszeczkę gwałci”…

M.G.: Tak, a Janusz Palikot pytał kiedyś podchwytliwie, czy Wanda Nowicka nie chce być zgwałcona…

A.B.: Wczoraj na Facebooku przeczytałam komentarz stwierdzający, że kobiety tak naprawdę chcą być gwałcone, a niektóre nawet wielokrotnie… Mamy do czynienia ze społecznym przyzwoleniem na przemoc seksualną oraz mowę nienawiści.

To, co najbardziej zaskakuje mnie przy naszym projekcie, to stosunek kobiet do kobiet. Niestety wiele z nich przyczynia się do uprawomocnienia przemocy seksualnej.

Myślę teraz zwłaszcza o kręgu najbliższych kobiet. Zdarza się na przykład przyzwolenie matki na to, żeby wujaszek łapał córkę za cycuszki i sprawdzał, czy rosną. Bardzo często kobiety oskarżają inne kobiety o kłamstwo w sprawach o przemoc seksualną, podejrzewają, że ofiara udaje, chce się zemścić lub coś ugrać – to również ważny powód milczenia. Wszyscy jesteśmy wychowani w kulturze patriarchalnej, w której niestety kobieca solidarność niekiedy słabo funkcjonuje. Na szczęście nie zawsze tak jest. Wiele organizacji kobiecych wspiera kobiety. Dają też małą nadzieję inicjatywy podejmowane przez mężczyzn, jak np. działalność Stowarzyszenia „Mężczyźni Przeciw Przemocy”.

M.G.: W wywiadach pogłębionych zdarzały się czasami przerażające zwierzenia. Pewna kobieta mówiła: „Opowiedziałam o wszystkim siostrze, ale ona stwierdziła, że nie ma co przesadzać, bo jej mąż nie tylko pił i bił, ale jeszcze nie przynosił pieniędzy. Kiedy mówiłam jej, że mąż zmusza mnie do seksu, ona kwitowała: «ciesz się, że tylko tyle»”. To próba pragmatycznego odnalezienia się w patologicznym patriarchacie, z którego nie ma wyjścia. Jeśli dodatkowo sytuacja dzieje się w małej społeczności, w której wszyscy się znają, kobieta jest uwikłana w mechanizm błędnego koła. Metody wypierania, bagatelizowania czy racjonalizowania problemu są wtedy częstymi strategiami przetrwania.

A.B.: Myślę, że równie istotną kwestią jest stopień ważności mężczyzny w kulturze. Nasze pokolenie było wychowywane w przekonaniu o tym, że mężczyzna jest najważniejszy, jest głową rodziny, a kobieta musi o niego „zadbać”. To oczywiście bezpośrednio nie przenosi się na przemoc seksualną, ale często ją kulturowo uprawomocnia. W wywiadach trafiłyśmy na historię o szantażowaniu siostry przez siostrę – jedna zwierzyła się, że sąsiad ją molestował, a druga często wykorzystywała tę wiedzę i groziła, że w końcu powie mamie…

M.G.: Niestety, bardzo często biernie bierzemy udział w społecznym spektaklu przemocy. My opisujemy tylko kawałek rzeczywistości – przemoc mężczyzn wobec kobiet. Ale z wielu badań wynika, że sprawcy często również byli ofiarami. W naszych wywiadach kobiety opowiadały, że mężowie pochodzili z przemocowych rodzin. Żony często nie znajdowały pomocy u teściowych, bo te były przyzwyczajone do pewnych zachowań, uznawały je za normę. Niestety występuje coś takiego jak kulturowe – bo nie biologiczne – dziedziczenie mechanizmów przemocowych.

W sferze publicznej, oprócz narastającej niezgody na edukację seksualną i otwartość w mówieniu o seksie, przez media i polityków podsycany jest także lęk przed „bestiami”, „zwyrodnialcami” czy uchodźcami, którzy rzekomo najadą Polskę i zgwałcą wszystkie nasze kobiety… Jak bronić się przed tymi cynicznymi narracjami?

A.B.: Osobiście mam już dość opowieści o uchodźcach, którzy najadą nasz kraj. Wciąż wydaje mi się to niewyobrażalne w cywilizowanym społeczeństwie.

M.G.: Ostatnio w „Dużym Formacie” był ciekawy wywiad z Agnieszką Kościańską, która opisywała te mechanizmy jako ewidentnie postkolonialne – chodzi o poszukiwanie w Innym zła, które tak naprawdę mamy w sobie. Myślę, że podobnie jest u nas – nie zauważamy ogromu przypadków rodzimej przemocy seksualnej, ale wyolbrzymiamy przemoc, która może do nas niejako „przywędrować”. Najczęściej argumentacja sprowadza się do manipulacji, figury kozła ofiarnego i rasizmu.

Jak mówić o przemocy seksualnej, aby nie zapętlać się w szkodliwych mechanizmach? W wielu rozmowach o waszym spektaklu bardzo często słyszałem protekcjonalną opinię: „Tak, trzymamy kciuki, ale temat taki ciężki, bolesny, czy to w ogóle odpowiednie dla teatru?”…

A.B.: Temat rzeczywiście jest przytłaczający. Myślę, że zawsze w rozmowie trzeba dotykać tematu osobistej granicy i jej przekroczenia. Trzeba pamiętać, że przemoc seksualna to najczęściej trauma na całe życie, a wychodzenie z niej to skomplikowany proces. Jeśli chodzi o reakcje na naszą pracę – myślę, że w naszej kulturze wręcz naturalnym jest podejście: „po co dotykać, lepiej zamieść pod dywan”. Być może występuje też, spowodowane zwłaszcza przez media, percepcyjne przesilenie tragicznymi historiami. Ważna jest jednak świadomość wagi przedsięwzięcia. Dla mnie, na poziomie czysto ludzkim, niesłychanie niezrozumiały był opór wobec konwencji antyprzemocowej. Ale to po raz kolejny ujawniło mechanizmy głęboko tkwiące w naszym społeczeństwie.

M.G.: Argumentowano najczęściej, że ta konwencja jest przeciwko rodzinie. Mam wrażenie, że wiele tematów tabu w Polsce jest sankcjonowanych właśnie świętością rodziny. Często kobiety nie zgłaszają gwałtu w rodzinie na policję, bo chcą za wszelką cenę chronić bliskich, maksymalnie oddzielają sferę prywatną od publicznej. Po ostatnich wyborach znowu pojawiły się głosy, że „państwo przestanie wkraczać w sferę rodziny”… Jeśli chodzi o sam język, to z jednej strony jest zablokowanie, milczenie, a z drugiej, po otwarciu się – bardzo często wypływa rzeka zwierzeń, której nie można zatrzymać, bo potrzeba przekazu jest ogromna. To dla mnie niesamowita, osobista lekcja wyniesiona z naszego projektu. Mamy nadzieję, że trafimy z naszym spektaklem do szerszej widowni, że pokażemy go też poza Warszawą. Dostajemy dobre sygnały i wstępne zaproszenia. Natomiast obawiamy się, że w obecnej rzeczywistości trudno będzie przebić się z tematyką dotyczącą sfery seksualnej i że znów organizacje pozarządowe będą musiały przejąć odpowiedzialność za edukację.

A.B.: Natomiast nasz spektakl nie jest edukacyjny. Dotykamy trudnego zagadnienia i zadajemy pytania. Nasza praca jest pewnego rodzaju protestem i aktem odwagi w mówieniu o przemocy seksualnej. Cieszę się, że ma ona miejsce w dużej, stołecznej instytucji, która w swojej dewizie ma „wtrącanie” się w sprawy społeczne. W pewnym sensie dla instytucjonalnego teatru takie projekty jak nasz są wyzwaniem. Warto się z nimi zmierzyć i przełamywać tradycyjne struktury.

Premiera spektaklu „Gwałt. Głosy” miała miejsce w 2015 roku. W dniach 28 i 29 października 2017 spektakl będzie można ponownie zobaczyć w Teatrze Powszechnym w Warszawie.

***

Agnieszka Błońska – reżyserka i aktorka teatralna, pracuje w Polsce i Wielkiej Brytanii. Jej ostatnie spektakle to: „Once Upon A Time” (Theatre Bristol, Circomedia), „At The End Of Line” (The Exchange Gallery), „F. E. A. R.” (Cardiff, Experimentica). Współpracowała z takimi grupami teatralnymi i teatrami jak: Wildworks Theatre, Desperate Men, DotComedy, Mercurial Wrestler, Soho Theatre oraz National Theatre Studio w Londynie. W Polsce wyreżyserowała między innymi: „Był sobie dziad i baba”, „Grubasy” w Instytucie Teatralnym w Warszawie, „Fale” w Teatrze Ochoty oraz „Eintopf” w ramach międzynarodowego projektu „Taburopa”. W 2006 roku spektakl Agnieszki Błońskiej i Seana Palmera „Suffocation” („Duszność”) został nagrodzony na festiwalu Malta w Poznaniu w kategorii „debiuty”. W 2008 roku Agnieszka Błońska została nominowana do brytyjskiej nagrody Arts Foundation dla młodego reżysera.

dr Magdalena Grabowska – socjolożka, adiunkt w Instytucie Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk, współzałożycielka Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER, wykładowczyni Gender Studies im. Marii Konopnickiej i Marii Dulębianki przy Instytucie Badań Literackich PAN. Uczestniczyła w wielu projektach badawczych dotyczących przeciwdziałania przemocy wobec kobiet, przeciwdziałania dyskryminacji ze względu na płeć, ruchów kobiecych – m.in. „Równość standardem dobrego samorządu” (Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, 2011-2014), „Mapping the Current Status and Potential of Administrative Sources of Data on Gender-Based Violence in the EU and Croatia” (Europejski Instytut Równości Płci, 2013), „Monitoring stosowania przez polski wymiar sprawiedliwości przepisów prawa antydyskryminacyjnego” (Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego, 2013). W Fundacji STER odpowiada za działania badawcze. Koordynuje badania w projekcie „Przełamać tabu – prawa ofiar przemocy seksualnej” (realizowanym w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego ze środków EOG).

***

GWAŁT. GŁOSY

reżyseria: Agnieszka Błońska
scenariusz: na podstawie tekstu Sylwii Chutnik, wywiadów oraz tekstów wypracowanych podczas prób
reżyseria świateł: Artur Sienicki
producentka spektaklu: Anna Grzelewska

obsada:
Alicja Aleksandrowicz, Agnieszka Bińczycka, Ana Forma, Jolanta Gawęda, Elżbieta Hołoweńko, Aleksandra Magryta, Rozalia Merzicka, Danuta Nagórna, Zofia Nawrocka, Jolanta Olszewska, Natalia Skoczylas, Alina Synakiewicz, Anna Zajdel

Opis:
„Jak skończył, to powiedział: masz milczeć. Wróć na podwórko.
Przestraszona milczałam. Masz milczeć. Milczałam. (…)
Brud, szmata, nic nie jesteś warta. Traktujesz się jak stół.
Wbrew sobie ubierasz to w rodzaj tajemnicy. Że to się nie zdarzyło.
Taniec autodestrukcji. (…)
Ktoś cię poniszczył”
[fragment ze spektaklu]

Usłyszeć niesłyszane. Zobaczyć to, co ukryte. Wyjść z ciszy. Przeciwstawić się przemocy. Nie zgodzić na milczenie.
Gwałt. Głosy to teatralny protest wobec powszechnego zjawiska przemocy seksualnej wobec kobiet. To próba zmierzenia się ze złożonością tego problemu, dekonstrukcji potocznego myślenia i zakwestionowania społecznej percepcji. To oddanie głosu tym, które najczęściej nie są pytane: kobietom, które doświadczyły przemocy. Kobietom, które swoim wielogłosem opowiadają o doświadczeniu nieposiadającym narodowości, wieku ani orientacji. O gwałcie. Głosy kobiet przeplatają się tu ze sobą, nawiązując do indywidualnych doświadczeń i odrębnych historii. Historii, które zdarzyły się naprawdę.
Punktem wyjścia do pracy nad spektaklem były badania dotyczące przemocy seksualnej i sytuacji kobiet mających za sobą doświadczenie gwałtu, przeprowadzone przez Fundację na rzecz Równości i Emancypacji STER we współpracy ze Stowarzyszeniem na rzecz Kobiet VICTORIA z Rzeszowa i Stowarzyszeniem WAGA z Gdańska. Jasno z nich wynika, że rozmowa o przemocy seksualnej, a o gwałcie w szczególności jest bardzo trudna, o ile w ogóle możliwa, ponieważ gwałt jest jednym z najbardziej traumatycznych i przemilczanych doświadczeń. Do końca życia pozostaje bolesną, otwartą raną. Wiele kobiet nie mówi o tym swoim bliskim, nie decyduje się na drogę sądową. Dla większości kobiet uczestniczących w badaniu spotkanie z ankieterką było pierwszą okazją do rozmowy o gwałcie. Spektakl powstał w dialogu z badaniami, nawiązując bezpośrednio do rozmów przeprowadzonych z ich uczestniczkami.

Producentem spektaklu jest Fundacja na rzecz Równości i Emancypacji STER. Spektakl został przygotowany we współpracy z Teatrem Powszechnym w ramach projektu „Przełamać tabu – prawa ofiar przemocy seksualnej” realizowanego przez Fundację na rzecz Równości i Emancypacji STER wspólnie ze Stowarzyszeniem na rzecz Kobiet VICTORIA z Rzeszowa i Stowarzyszeniem WAGA z Gdańska w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego ze środków Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG).

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij