Kraj

Gdula: Dzień gniewu i godności

Podział jest dziś jasny – czarni bronią zdrowia kobiet i ich podmiotowości, biali chcą dla siebie władzy decydowania o cierpieniu innych.

Grzeczna dziewczyna z korporacji idzie sama po chodniku i z zapamiętaniem dmucha w plastikową trąbkę. Grupa nastolatek śpiewa, że ich broszka to ich sprawa, a nie pana Jarosława. Kobieta w średnim wieku opowiada koleżance, że dostała parasol od taksówkarza, gdy ten dowiedział się, że idzie na protest i nie ma czym osłonić się przed deszczem. Grupki koleżanek z pracy rozmawiają o kwestiach sumienia. Setki pojedynczych kobiet przyszły na protest same i swoją uporczywą obecnością sprzeciwiają się planowanym zmianom.

Na pewno czarny protest był wielkim wydarzeniem, jeśli chodzi o liczby – rzadko protesty w Polsce są tak liczne i rzadko odbywają się równocześnie w tylu miastach – ale zrozumienie tego, co wydarzyło się 3 października, możliwe jest tylko, jeśli poczuło się atmosferę protestu i jego nieokiełznaną energię. W Warszawie, gdy protest kończył się na placu Zamkowym, uczestnicy zaczęli przemieszczać się w stronę Nowego Światu. Pod Pałacem Prezydenckim, gdy tylko rozległ się jeden gwizd, zaraz dołączała się setka innych. Potem tłum demonstrantów kierowany tylko wolą dalszego protestowania przeszedł pod Sejm na dogrywkę gwizdów i skandowania.

Gdy z poziomu ulicy słucha się głosów polityków reprezentujących podobno największą liczbę wyborców, brzmią one albo bałamutnie, albo żałośnie.

Beata Szydło – która odgrywa rolę „tej umiarkowanej” – gdy stwierdza, że sprawę dopuszczalności aborcji zostawić trzeba ekspertom, ewidentnie gra w kulki, bo wiadomo przecież, że jej partia jednych obywateli traktuje lepiej, faworyzując ich projekt ustawy, a innych lekceważy, wrzucając ich projekt do kosza. Propozycja Grzegorza Schetyny, żeby wpisać „kompromis” do konstytucji, to propozycja porównywalna chyba wyłącznie z tym, żeby latem 1789 roku wpisać Bastylię do rejestru zabytków. Protesty tak bardzo zmieniają parametry sytuacji, że jakiekolwiek lawirowanie od razu staje się podejrzane.

Chociaż podział jest dziś jasny – czarni bronią zdrowia kobiet i ich podmiotowości, podczas gdy biali chcą dla siebie władzy decydowania o cierpieniu innych i płynącej z tego rozkoszy – niekoniecznie znajdzie on proste odzwierciedlenie w systemie politycznym. Wiadomo, który obóz reprezentował będzie PiS, ale sprzeciwu wobec jego działań nie zdominuje jedna polityczna partia. Konflikt będzie toczył się raczej między społeczeństwem a władzą.

Jego dynamika wiele zawdzięczać będzie temu, jak wyglądały czarne protesty. Energia zmierzać będzie w wielu kierunkach, skłaniając ludzi do poszukiwania nowych form politycznej ekspresji, silnego sprzeciwu wobec rządzących oraz wynajdywania politycznych dróg zabezpieczenia interesów kobiet.

W czarnym proteście ujawniła się też silna potrzeba poszukiwania nowych form politycznego uczestnictwa – stąd np. protest leżący, publiczne czytanie książek czy robienie kanapek dla strajkujących. Ta tendencja może pączkować, dając nowe inicjatywy wciągające do działania osoby dotychczas mało aktywne politycznie.

Jeśli rządzący nie zdecydują się przerwać prac nad projektem komitetu Stop aborcji, zaostrzać się będą prawdopodobnie protesty bezpośrednio wymierzone w rząd i Sejm. Blokada siedziby PiS na Nowogrodzkiej daje przedsmak tego, jak mogą wyglądać okolice ulicy Wiejskiej podczas głosowań nad „nowym kompromisem”. Nawet jeśli sejm przesunie o milimetr obecne granice regulujące dopuszczalność aborcji, ludzie biorący udział w protestach tego nie zapomną i temat stanie się jednym z kluczowych wątków w najbliższej kampanii wyborczej.

Niezwykle ciekawy jest pomysł Barbary Nowackiej, która chce zacząć zbieranie podpisów w sprawie wprowadzenia zabezpieczeń dla praw zdrowotnych kobiet na poziomie europejskim. W ten sposób otworzy się nowa przestrzeń polityczności łącząca ludzi z wielu krajów, a poziom polityki europejskiej wypełniony zostanie zupełnie innymi problemami niż te, które sprowadzają się do ping-ponga między państwami narodowymi. Śledząc demonstracje solidarnościowe z czarnym protestem w wielu europejskich miastach, nietrudno przyjąć, że ta inicjatywa ma spore szanse powodzenia i – kto wie? – może będzie ważnym krokiem dla tworzenia prawdziwie europejskiej opinii publicznej?

Na pewno protesty to wielki polityczny problem dla PiS. W 2007 roku białe miasteczko osłabiło rząd Kaczyńskiegom, przyspieszając jego upadek. Czarne protesty mogą odegrać dziś podobną rolę wobec rządu Szydło.

Ściśle polityczne konsekwencje nie są jednak najistotniejsze, jeśli chodzi o wydarzenia z 3 października. Ich najważniejszym skutkiem jest obudzenie aktywności kobiet w kwestii aborcji i ich polityczne upodmiotowienie. Ktokolwiek będzie chciał teraz decydować o dopuszczalności przerywania, ciąży nie będzie mógł tego zrobić ponad głowami kobiet.

paul-mason-skad-ten-bunt

 

**Dziennik Opinii nr 277/2016 (1477)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Maciej Gdula
Maciej Gdula
Poseł Lewicy
Poseł Lewicy, socjolog, doktor habilitowany nauk społecznych, pracownik Instytutu Socjologii UW. Zajmuje się teorią społeczną i klasami społecznymi. Auto szeroko komentowanego badania „Dobra zmiana w Miastku. Neoautorytaryzm w polskiej polityce z perspektywy małego miasta”. Opublikował m.in.: „Style życia i porządek klasowy w Polsce” (2012, wspólnie z Przemysławem Sadurą), „Nowy autorytaryzm” (2018). Od lat związany z Krytyką Polityczną.
Zamknij