Kraj

Dunin: Zamiast etyki lekarskiej

Wyobraźmy sobie, że każdy pacjent dostaje do ręki prosty informator o przysługujących mu prawach. Czy nie byłoby to lepsze od bicia piany przez ministra i jego doradcę?

Prędzej czy później opinię publiczną kolejny raz poruszy tragedia dziecka, które umarło z powodu zaniedbań lekarzy i instytucji. Czyżby zdarzenia takie nie dotyczyły także osób starszych, a szczególnie tych najstarszych? Wątpię, zresztą sama znam podobne przypadki, po prostu dzieci są bardziej wzruszające, a ich rodzice mają więcej determinacji do walki. Po nagłośnieniu przez media pojawią się kontrole, którym trudno będzie ustalić winnego, sądy lekarskie udzielą niegroźnych nagan, na forach poleją się bluzgi wobec lekarskiej mafii, „przyzwoici” lekarze się oburzą, a potem sprawa przyschnie.

Nawoływań o etykę lekarska żaden lekarz nie weźmie do siebie, i nie mówię tego z oburzeniem, tacy po prostu jesteśmy. I z pewnością wiedział to także minister Arłukowicz, pisząc swój list do środowisk lekarskich, w którym apelował o więcej empatii i przyzwoitości.

Tak więc jego wystąpienie było skierowane nie do lekarzy, tylko do nas, i miało poprawić mu PR.

Doradzający mu Jan Hartman dorzucił do tego prowokacyjne wypowiedzi o Kodeksie Etyki Lekarskiej, słuszne, ale służące bardziej jego medialnej renomie niż rozwiązywaniu problemów. Jak było do przewidzenia, środowisko lekarskie poczuło się śmiertelnie obrażone i zażądało zwolnienia Hartmana. I sprawa przyschła.

Nie będę pastwiła się nad Kodeksem Etyki Lekarskiej. To setki zaleceń, na które składają się nierealne, choć szlachetne postulaty, ustalenia pokrywające się z obowiązującymi aktami prawnymi oraz wyraźna dbałość o interesy korporacji. Nie zamierzam też biadać nad upadkiem etyki lekarskiej. Lekarze nie różnią się od nas, są lepszymi lub gorszymi ludźmi działającymi w nieetycznych warunkach: system służby zdrowia nastawiony jest na bronienie się przed kosztami, a to oznacza bronienie się przed chorymi, przed zbyt drogim leczeniem, przed całościową troską o pacjenta. I nie ma tu prostych rozwiązań, a na pewno rozwiązaniem takim nie jest komercjalizacja.

Jednak nawet w istniejący system można wbudować mechanizmy, które poprawiłyby stan etyczny polskich lekarzy. I nie chodzi tu o etykę intencji, ale skutków, o wpływ na powszechne zachowania lekarzy – tych dobrych , średnich i złych. Po pierwsze, ważniejszym dokumentem od KEL jest, a właściwie mogłaby być Karta Praw Pacjenta. Jej dyrektywy pochodzą w dużej mierze z Konstytucji albo z Ustawy o wykonywaniu zawodu lekarza. Teoretycznie powinna ona znajdować się w każdej placówce służby zdrowia, trzeba tylko dobrze poszukać. Może jest gdzieś, na przykład wetknięta za gaśnicę? A potem przeczytać, co może nie być łatwe ze względu na mały druk, trudny język i liczne powołania na akty prawne.

A teraz wyobraźmy sobie, że każdy pacjent dostaje do ręki przystępnie napisany, złożony nie z ogólników, ale z konkretów informator o przysługujących mu prawach. Będzie miał co czytać w poczekalni albo na oddziale. Musi w nim jednak znaleźć coś więcej niż powód do frustracji, coś, czego brakuje w Karcie – informację, gdzie można składać skargi. Z adresami, mailami, telefonami. I kolejny warunek: ktoś na te skargi musi sensownie reagować. Nie tylko te najpoważniejsze, kiedy dochodzi do błędów lekarskich, ale też drobniejsze – na brak informacji, zachowania personelu naruszające godność.

Chętnie zapytałabym NFZ, czy w ramach kontroli zajmuje się też przestrzeganiem praw pacjenta i w jaki sposób to się odbywa?

Tak czy inaczej pacjenci z Kartą w ręku i możliwością interweniowania byliby dobrym kontrolerem służby zdrowia.

Zaraz usłyszę pewno coś o roszczeniowych pacjentach. Jednak korzystając ze służby zdrowia, głównie widzę w niej pacjentów, którzy z niepokojem dopytują się, czy pan doktor jest w dobrym humorze, a do gabinetu wchodzą z przymilnym uśmiechem. Na drzwiach tabliczka: pacjenta do gabinetu zaprasza lekarz. Drzwi otwierają się, wychodzi pacjent, ze środka słychać mało zachęcający okrzyk: następny! Lekarz za biurkiem wpatruje się w karty, nie odpowiada na dzień dobry, tylko rzuca: nazwisko! A potem: słucham! Ale czy naprawdę słucha, wpatrzony teraz dla odmiany w monitor? Nie nawiązuje kontaktu wzrokowego, nie daje żadnych sygnałów, że coś do niego dociera. Nie zachęcany do wypowiedzi pacjent milknie, potem nie będzie pytał, nie zgłosi żadnych zastrzeżeń, a w końcu nie zastosuje się do zleceń.

To naprawdę dużo częstsze niż się wydaje. I brak czasu nie jest tu wytłumaczeniem, przeciętnie pacjent na wstępie mówi krócej niż dwie minuty. Czego tym razem zabrakło? Savoir-vivre’u i podstawowych umiejętności komunikacyjnych. Nie wiem, czy można kogoś nauczyć bycia etycznym, ale grzeczności i zasad efektywnej komunikacji – można. Tak jak nauczono kasjerów: dzień dobry i zapraszamy ponownie. Gdyby do tego lekarze byli dobrze wykształceni i respektowali prawa pacjenta, jakość polskiej służby zdrowia istotnie by się poprawiła.

Jakość, a także skuteczność. Wymagałoby to zmian w kształceniu medycznym i przełamania starych nawyków. Podobno papież Franciszek zwracając się do młodych księży, mówił, żeby nie uczyli się od starych kapłanów, tylko sami wyznaczali sobie standardy zachowań. Może powinien powiedzieć to także studentom medycyny?

Działania, o których tu mowa, nie wymagają wielkich nakładów.

Gdyby minister i jego doradca zamiast bić pianę i konfliktować się z lekarzami, szczerze chcieli coś zrobić, to zajęliby się wychowywaniem lekarzy nie przez moralizowanie, a przez stworzenie konkretnych warunków, które sprzyjałby też etyce.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij