Kraj

Cztery pytania, których „Wysokie Obcasy” nie zadały Dominice Kulczyk

dominika-kulczyk-wysokie-obcasy

Problem z wywiadem z Dominiką Kulczyk w „Wysokich Obcasach” o filantropii polega na tym, że autorka nie zadała jej najważniejszych pytań. Na przykład o etyczny wymiar działalności Kulczyk Investments w Nigerii.

„Winą Dominiki Kulczyk jest to, że pomaga ludziom. Jest taka bogata i jeszcze pomaga. Bezczelność” – napisał na stronie wysokieobcasy.pl Wojciech Staszewski, broniąc w rozpaczliwy i niemądry sposób bardzo złego wywiadu z Dominiką Kulczyk.

Przypomnijmy krótko: w numerze wielkanocnym „WO” opublikowały wywiad o dobroczynności z Dominiką Kulczyk, spadkobierczynią fortuny Jana Kulczyka. Reakcję publiczności najlepiej podsumowuje mem, w którym na zdjęcie okładki WO – z portretem bohaterki – wmontowane zostało zdjęcie czarnego dziecka z bilbordu reklamującego program o Kulczyk w TVN. Zamiast na oparciu krzesła Dominika Kulczyk opiera się na główce małego czarnego dziecka.

WO-Kulczyk-fotomontaż
Fotomontaż: Witek Orski

Otóż nie: problem z tą rozmową, drogi Wojtku (pracowaliśmy przez wiele lat w redakcji „Gazety Wyborczej” i jesteśmy na ty), nie jest tylko urojeniem wynikającym z zazdrości wobec Dominiki Kulczyk o jej fortunę. Ten wywiad jest dziennikarską i redakcyjną katastrofą.

Porażka dziennikarska polega na tym, że autorka wywiadu, Dorota Wodecka, nie zadała Dominice Kulczyk najważniejszych pytań. Porażka redakcyjna na tym, że żadna z redaktorek tego braku nie dostrzegła. Osobną kwestię stanowi brak wzmianki o interesach wydawcy „Gazety” z Kulczykami. Do tej delikatnej kwestii wrócimy jeszcze na koniec.

A teraz pytania, których zabrakło.

1. „Pomaganie to praca wymagająca konkretnych narzędzi” – mówi Dominika Kulczyk w wywiadzie. Opowiada też, jak troszczy się o efektywność każdego wydanego dolara. To zgodne z obecnie obowiązującymi w udzielaniu pomocy rozwojowej (bo o niej naprawdę mowa) normami. Kłopot w tym, że zarówno w wywiadzie, jak i w raporcie fundacji Kulczyków (ostatni raport, za 2016 rok, można znaleźć tutaj) jest tych konkretów bardzo niewiele. Nie znajdziemy ani w wywiadzie, ani w raporcie globalnej sumy wydanej na udzielanie pomocy przez fundację – a jeżeli jest, to bardzo głęboko schowana.

Dominika Kulczyk mówi Wodeckiej, że dzięki fundacji 600 tys. osób w Polsce i na świecie ma lepsze życie. Nie wiemy, jak to zostało policzone, a dziennikarka nie pyta. Lista projektów dostępna w raporcie sugeruje raczej działalność o bardzo małej skali. Np. na konkurs grantowy na projekty infrastrukturalne przeznaczono 100 tys. złotych, a maksymalna wysokość grantu wynosi 25 tys. To mniej, niż kosztuje bilet pierwszej klasy w jakieś egzotyczne miejsce.

Co więcej, fundacja wlicza do swoich projektów pomocowych przedsięwzięcia takie, jak warsztaty z CSR (Corporate Social Responsibility) dla Kulczyk Investment. Jest to bardzo dziwna filantropia. Na liście projektów w raporcie nie ma zresztą praktycznie wydawanych sum! Wśród przedsięwzięć filantropijnych wyliczonych przez fundację jest np. pozycja „Środki na zakup laptopa, który będzie wykorzystany do uruchomienia skanera 3D w szpitalu w Kijowie”. To musiał być bardzo drogi laptop, skoro warto się tym pochwalić, ale tego się z raportu nie dowiemy. Innym „przedsięwzięciem” filantropijnym wymienionym w raporcie jest „Premiera książki autorstwa Dominiki Kulczyk, wydanej przez Edipresse”. Serio. To wszystko fundacja drukuje ze śmiertelną powagą, dziennikarka bierze za dobrą monetę, a redakcja publikuje.

Dunin, Leszczyński: Żaden człowiek nie jest samotną wyspą

2. Drugie pytanie także dotyczy efektywności. Dominika Kulczyk mówi w wywiadzie, że nakręciła 40 dokumentów, była na sześciu kontynentach, odwiedziła 33 kraje i ponad 50 organizacji. Może było ich za dużo? Jak się ma bardzo skromne środki, a ewidentnie takie są, może nie warto ich rozpraszać? A działalność fundacji jest bardzo rozproszona. Zajmuje się empatią w szkole (polskiej), kupuje mobilną kuchnię na Ukrainie (nie wiemy, za ile), „wspiera” – nie wiemy, jaką kwotą – szpital na żaglowcu w Panamie, pomaga ratować uchodźców w Grecji i walczy z prostytucją dziecięcą w Tajlandii. „W tajlandzkim odcinku »Efektu Domina« pokazaliśmy, jak działają tamtejsze schronisko i szkoła. Kulczyk Foundation sfinansowała tam m.in.: system irygacji oraz renowację i wyposażenie budynków”. Deal więc wygląda tak: bogata filantropka z Polski kupuje sobie u organizacji na miejscu prawo do nakręcenia tam odcinka swojego programu, w zamian fundując „renowację i wyposażenie budynków”. Taktownie nie chwali się, ile to kosztowało.

Zapytajmy więc: ile kosztowały podróże Dominiki Kulczyk po świecie? Jaki stanowią odsetek pieniędzy wydawanych przez fundację? Ile w ogóle wydaje się w niej na promocję? Ile na pracowników polskich? Nie neguję, że takie wydatki są potrzebne. Warto jednak znać proporcje.

Postturyści, czyli jak podróżować, żeby nie kolonizować

Warto też znać skalę tej działalności. Na każdy z tych problemów społecznych – prostytucja dziecięca czy ratowanie uchodźców – profesjonalne organizacje rządowe i pozarządowe wydają setki milionów dolarów i euro. Jak na tym tle wygląda działalność fundacji Dominiki Kulczyk? A jeśli jest skromna, to czy warto poświęcać jej tyle miejsca?

3. Zapytałbym o działalność Kulczyk Investments w Delcie Nigru w Nigerii. Jak wiadomo, firmy wydobywające tam ropę naftową wywołują tam ogromne szkody przyrodnicze, a miejscowi mieszkańcy żyją w skrajnej nędzy, bo dochody płyną gdzie indziej. Być może – skoro już liczymy efektywność każdego dolara – większą korzyścią dla biednych w Afryce byłoby wycofanie się z tej inwestycji: zlikwidować fundację i nie psuć środowiska w Afryce. Taniej, skuteczniej, szybciej. Nie trzeba też tyle podróżować.

Być może – skoro już liczymy efektywność każdego dolara – większą korzyścią dla biednych w Afryce byłoby wycofanie się z tej inwestycji: zlikwidować fundację i nie psuć środowiska w Afryce.

4. Zapytałbym też o billboardy reklamujące program Dominiki Kulczyk. Te z małym, słodkim czarnym dzieckiem. Zapytałbym, czy Dominika Kulczyk jest w ogóle świadoma istnienia całej dyskusji na temat przedstawiania Afrykanów w mediach i traktowania ich jako rekwizytu dla pokazywania zachodniej dobroczynności. Zapytałbym, czy biały człowiek głaszczący czarne dziecko po główce nie kojarzy jej się niebezpiecznie blisko ze zbieraniem sreberek na biednych Murzynków w przedwojennej Polsce. Pewnie się nie kojarzy, ale warto znać odpowiedź na takie pytanie. Czy rodzice tego dziecka dali swoją zgodę na wykorzystanie zdjęcia w kampanii wizerunkowej Dominiki Kulczyk? Czy znali kontekst, w jakim zostało ono opublikowane? Wyobraźmy sobie taki sam billboard z biednym polskim dzieckiem z blokowiska. Czy coś by nam w nim nie zgrzytało?

Kolonialne stereotypy umierają bardzo powoli. Profesjonalne organizacje o tym wiedzą i starają się ich unikać. Co myśli Dominika Kulczyk o swoich billboardach? Podobają się jej? Uważa, że są OK? Ratunku, jak w ogóle można było o to nie zapytać?!!!

Dominika Kulczyk ratuje świat

czytaj także

Dominika Kulczyk ratuje świat

Agnieszka Bułacik

Drogi Wojtku – to nie są hejterskie pytania. To są pytania, które mogła zadać Twoja koleżanka z redakcji.

W rozmowie z Dominiką Kulczyk (ani obok) nie znalazły się również informacje o współpracy wydawcy „Gazety” z fundacją (i szerzej – z biznesem Kulczyków). Na sąsiedniej stronie za to jest reklama konkursu na superbohaterkę „WO”, której „partnerem honorowym” jest fundacja Kulczyków. „Partnerami gali” radia TOK FM w 2018 roku – którego współwłaścicielem jest Agora – była firma Kulczyków. W programie „Jutronauci” ogłoszonym przez „Gazetę Wyborczą” jesienią 2017 roku „mentorem” był Sebastian Kulczyk – a nagrodą „sesja mentoringowa” ze śniadaniem w Londynie. To są oczywiście jawne informacje, ale nie wszyscy muszą o nich wiedzieć. Kiedy „Washington Post” pisze o interesach Jeffa Bezosa, zawsze wspomina, że jest właścicielem dziennika. To nie jest ta sama sytuacja, bo Kulczykowie nie są właścicielami „Wyborczej”, ale interesy wydawcy mają znaczenie. Wypada o nich poinformować czy nie wypada?

Chętnie się dowiem, jakie zdanie ma na ten temat Wojtek Staszewski. Może jeszcze raz napisze coś, co poprawi wszystkim humor.

Na czym polega #DefektDomina i dlaczego można zadawać pytania filantropce

Kulczyk, oddawaj moje 185 milionów (dolarów)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Adam Leszczyński
Adam Leszczyński
Dziennikarz, historyk, reporter
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie. Autor dwóch książek reporterskich, „Naznaczeni. Afryka i AIDS" (2003) oraz „Zbawcy mórz” (2014), dwukrotnie nominowany do Nagrody im. Beaty Pawlak za reportaże. W Wydawnictwie Krytyki Politycznej ukazały się jego książki „Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943–1980” (2013) i „Eksperymenty na biednych” (2016). W 2020 roku ukazała się jego „Ludowa historia Polski”.
Zamknij