Kraj

Catering nie zastąpi stołówki

Może Fińskie dzieci osiągają lepsze wyniki w nauce także dzięki temu, że mają darmowe posiłki i książki?

Urszula Lukierska: W dyskusjach o polskiej szkole zazwyczaj pomija się fakt, że oprócz funkcji edukacyjnych powinna ona także zapewniać dzieciom wsparcie materialne i socjalizacyjne. Dlaczego tak się dzieje?

Rafał Bakalarczyk: Ten obszar nie jest wystarczająco zbadany – może dlatego, że leży na pograniczu zainteresowań nauk pedagogicznych, polityki edukacyjnej i polityki społecznej, co utrudnia zaklasyfikowanie do konkretnej dyscypliny badawczej. Poza tym gloryfikacja efektywności sprzyja spoglądaniu na politykę publiczną, w tym edukacyjną, w sposób techniczny, wręcz technokratyczny, w którym uwzględniamy tylko wymierne, łatwe do zmierzenia i zestawienia efekty. Nie jest to klimat sprzyjający dostrzeżeniu i docenieniu wymiaru socjalizacyjnego i pomocowego. Korzyści z nich bywają ogromne, ale nie zawsze są one tak łatwo mierzalne, zwłaszcza w krótkiej perspektywie.

W zamian kładzie się nacisk na to, jak uczniowie wypadają w badaniach PISA, a ich wyniki traktuje jako główny miernik jakości edukacji. 


Często, zachwycając się modelem skandynawskim, patrzymy na sukcesy np. fińskiej oświaty właśnie przez pryzmat wyników PISA. Tymczasem w Skandynawii szkoły, tak jak i inne instytucje publiczne, pełnią funkcje socjalne i opiekuńcze. Uczniowie podstawówki i gimnazjum w Finlandii mają prawo do darmowych posiłków i podręczników oraz darmowego transportu. Podobnie działa to w sąsiedniej Szwecji. Fakt, że wszyscy, niezależnie od sytuacji rodzinnej czy dochodów rodziców, otrzymują pewne świadczenia, sprawia, że buduje się spójność społeczną i przeświadczenie, że jednostki są podmiotem praw – pewne rzeczy przysługują im bez spełniania żadnych dodatkowych warunków. To wszystko wpływa pośrednio także na skuteczność dydaktyki. Niekorzystne uwarunkowania środowiskowe dziecka nie ograniczają wówczas jego potencjału rozwojowego i uczestnictwa w życiu szkolnym. Wspólne korzystanie z rozwiniętych usług opiekuńczych to także dobre podłoże współpracy między uczniami z różnych warstw społecznych. Taka zdolność do współpracy przydaje się nie tylko przy rozwiązywaniu zadań szkolnych ale także w podejmowaniu różnych wyzwań w przyszłości, w dorosłym życiu. Zyskuje na tym całe społeczeństwo. Tę zdolność do skutecznego współdziałania wkazuje się nieraz jako jeden z filarów nordyckiego sukcesu społeczno-gospodarczego.

W wielu szkołach w Polsce zamykane są właśnie stołówki. To chyba jeszcze bardziej ograniczy spelnianie przez nie funkcji opiekuńczo-pomocowej.


Tak. Wsparcie materialno-socjalne jest w Polsce szczególnie istotne ze względu chociażby na wysoki wskaźnik ubóstwa, zwłaszcza wśród dzieci. Według Eurostatu zagrożonych ubóstwem lub wykluczeniem jest w Polsce 30% dzieci. To są wystarczające przesłanki, aby politykę wsparcia raczej rozbudowywać, niż zwijać, jak to się właśnie dzieje.

Porozumienie Oświatowe, którego jesteś doradcą, postuluje konkretne zmiany w rządowym programie dożywiania dzieci w szkołach.


Obecnie z programu dożywiania korzystają dzieci żyjące w rodzinach o dochodzie nieprzekraczającym 150% progu ubóstwa.  Można odstąpić od progu i wywiadu środowiskowego przeprowadzonego przez pracowników OPS, gdy dziecko samo w szkole zgłosi chęć otrzymywania bezpłatnych posiłków, ale limit takich dzieci nie może przekroczyć 20% korzystających z programu w danej gminie. To nieporozumienie. Oznacza, że prawo dopuszcza sytuację, w której dziecko głodne nie otrzyma posiłku tylko dlatego, że na przykład limit 20% przekroczono. Na szczęście taka sytuacja póki co nam nie grozi. Jak pokazują kontrole o takie wsparcie zgłasza się znacznie mniej dzieci, niż wynosi limit – prawdopodobnie w obawie przed stygmatyzacją. Im bardziej dostęp do posiłków będzie uniwersalny, tym mniejsze ryzyko stygmatyzacji dzieci korzystających z tego programu. Należy też zwalczać wszelkie formy segregacji przy przydzielaniu dzieciom posiłków. W wielu szkołach inne posiłki jedzą dzieci dożywiane a inne dzieci, którym rodzice opłacili obiad. 

A są jakieś „nieformalne” sposoby pomocy niedożywionym dzieciom?


Tak, czasami porcje żywności na dany dzień nie są równo wymierzone, dlatego można wygospodarować posiłek nawet dla dzieci, które za niego nie zapłaciły. Jeśli jednak przekażemy świadczenie usług żywieniowych w szkołach zewnętrznym podmiotom, nastawionym na zysk, to ta możliwość zostanie znacznie ograniczona. Ta możliwość dożywiania nieformalnego dzięki wyczuciu i rozsądkowi pracującego w szkołach personelu kuchennego to bardzo duża wartość, pozwalająca uzupełnić deficyty oficjalnych form wsparcia. Pamiętajmy jednak, że nie możemy się na tym opierać. 

Tymczasem szkoły, szukając oszczędności, coraz szczęściej stawiają na prywatny catering. 


Catering powinien być wybierany wyłącznie w przypadkach, gdzie w małej szkole nie ma odpowiedniej infrastruktury i pomieszczeń, żeby przygotowywac posiłki. Tam, gdzie stołówki istnieją, nie powinny być likwidowane. Za posiłek z cateringu rodzice zapłacą znacznie więcej. Doświadczenie Warszawy pokazuje, że średnio ten koszt jednak wzrasta o 30 procent, co wykluczy część biedniejszych dzieci. Nie zgadzajmy się na to.

Rafał Bakalarczyk – doktorant w Instytucie Polityki Społecznej UW, ekspert fundacji Norden Centrum, doradca do spraw polityki oświatowej Demokratycznego Zrzeszenia Studenckiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij