Kraj

Borecki: Państwo przejmuje misję Kościoła

Rodzice niewierzący często wysyłają dzieci na religię, żeby nie narażać ich na szykany. To jest łamanie sumień.

Tomasz Stawiszyński: Co trzeba zrobić, żeby wyprowadzić religię ze szkół?

Dr Paweł Borecki: Przede wszystkim trzeba byłoby zmienić artykuł 12 konkordatu, dotyczący nauczania religii i ustawę o systemie oświaty z 1991 roku oraz rozporządzenie z 1992 roku, które reguluje szczegółowo zasady organizacji i prowadzenia nauczania religii w szkołach. Ale proszę też pamiętać, że fakultatywną naukę religii przewiduje konstytucja w artykule 53 ustęp 4. Więc strona kościelna, broniąc swoich racji, będzie się powoływać na ten przepis. A więc, żeby mieć pewność, należałoby także usunąć tą regulację z konstytucji. To jest kwestia dyskusyjna ponieważ konstytucja odsyła tutaj do woli rodziców, ewentualnie opiekunów prawnych, a nie Kościoła czy innych wyznań. Sami zainteresowani muszą zdecydować czy chcą nauczania religii w szkołach.

W wielu szkołach lekcje religii odbywają się w środku dnia, a dziećmi, które nie chodzą na rekolekcje, muszą zajmować się rodzice.

Prawo oświatowe niestety nie reguluje kwestii, na której godzinie lekcyjnej ma odbywać się religia czy etyka. W imię ochrony dzieci przed stygmatyzacją, te lekcje powinny się odbywać w pierwszej bądź ostatniej godzinie lekcyjnej – tak, żeby dzieci, które w nich nie uczestniczą nie siedziały na korytarzach albo w świetlicy. Jeśli chodzi o rekolekcje – żaden akt prawa polskiego nie wprowadza związku między udziałem w rekolekcjach, a zwolnieniem z lekcji. W rekolekcjach uczestniczą tylko dzieci tych wyznań, które wprowadzają taki obowiązek, co nie oznacza, że w tym czasie szkoła przestaje działać. Ona nadal funkcjonuje i musi zapewnić opiekę dzieciom, które w rekolekcjach nie uczestniczą.

Z punktu widzenia wolności wykonywania zawodu i wolności sumienia nie do zaakceptowania jest to, żeby opiekę nad dziećmi uczestniczącymi w rekolekcjach sprawowali nauczyciele, którzy nie są katechetami. Rozporządzenie z 1992 roku taki obowiązek nakłada wyłącznie na katechetę.

Co robić, kiedy te warunki nie są przez szkołę spełniane?

Interweniować u dyrekcji, a jeśli dyrekcja nie uwzględnia postulatów rodziców, należy odwołać się do właściwego kuratorium. Problem polega jednak na tym, że akty regulujące nauczanie religii w szkole są w wielu aspektach bardzo ogólne i dają tutaj duże pole do kształtowania praktyki na zasadzie kto silniejszy, ten lepszy. Większość ma tutaj możliwość narzucania swojej woli mniejszości. Oczywiście, trzeba temu zapobiegać, ale do tego wymagana jest determinacja. Proszę pamiętać, że w grę wchodzi dobro dzieci, zwłaszcza dzieci należących do mniejszości wyznaniowych i światopoglądowych. Rodzice niewierzący często wysyłają swoje dzieci na lekcje religii tylko po to, żeby nie narażać ich na szykany ze strony rówieśników. A to jest, ni mniej, ni więcej, tylko łamanie sumień.

Częściowym wyjściem z tej sytuacji byłoby przeniesienie lekcji religii z powrotem do przykościelnych sal katechetycznych.

Na pewno. To by sprzyjało również budowie autentycznej więzi pomiędzy dziećmi a parafiami, z których pochodzą. W tej chwili często jest tak, że dziecko chodzi na lekcje religii do szkoły, która leży w jednej parafii, a w niedzielę czy święta chodzi do parafii przy swoim rodzinnym domu. Jeżeli chce się budować związek dzieci i rodziców z kościołem lokalnym – obecna sytuacja temu z pewnością nie służy. Ale wówczas Kościół nie mógłby korzystać ze swoistego autorytetu, jaki daje nauczanie w instytucji państwowej, a tym samym nie mógłby wywierać presji na uczniów i nauczycieli, co w tej chwili de facto ma miejsce.

I dlatego Kościołowi tak bardzo zależy na utrzymaniu religii w szkołach?

Kościół wychodzi z założenia, że tylko nauczając religii w szkole publicznej jest w stanie zapewnić masowy przekaz wiary i treści religijnych. Innymi słowy, uznaje, że własnymi środkami nie potrafiłby tego zrobić. Niewątpliwie ważne jest, że religia nauczana jest w majestacie instytucji oficjalnej. To sprzyja budowie – słabego, bo słabego – ale jednak autorytetu religii. Ważną kwestią jest także to, że katecheci dostają pensję. Obecnie jest to około miliarda czterystu milionów złotych rocznie. Olbrzymie pieniądze. W aktualnym stanie prawnym państwo przejęło tak naprawdę na siebie ciężar współorganizowania elementarnej części misji Kościoła, czyli katechizacji. Tyle że obserwujemy jeszcze jedno zjawisko – na treści nauczane pod przymusem, dzieci i młodzież reagują oporem. Skutek jest taki, że sakrament bierzmowania bywa nazywany sakramentem pożegnania z Kościołem, a on sam postrzegany jest przez młodzież jako instytucja opresyjna.

Jak to się ma do konstytucyjnego zapisu o neutralności światopoglądowej państwa?

Moim zdaniem ma się opacznie. Natomiast trzeba pamiętać, że problem obecności religii w szkolnictwie publicznym jest problemem dyskutowanym w wielu państwach, które uznają się za państwa świeckie.

Jedno jest pewne – można dopuścić nauczanie religii w szkołach publicznym, ale tylko przy pełnym i praktycznym zagwarantowaniu wolności sumienia i wyznania. Zarówno dzieciom, jak i ich rodzicom. Nie może być tak, jak obecnie – że mniejszość jest pod przymusem.

A jak ta sprawa jest regulowana w innych państwach europejskich?

Różnie. Generalnie w większości państw religia jest przedmiotem nauczanym w szkołach na zasadach przedmiotu fakultatywnego. W niektórych krajach, na przykład w Niemczech, jest przedmiotem quasiobowiązkowym. We Francji natomiast religia jest obowiązkowa tylko w Alzacji i Lotaryngii, w pozostałej części kraju religii w szkole nie ma. Z tymże przykład francuski – to trzeba sobie wyraźnie powiedzieć – jest w Europie wyjątkiem.

Dr Paweł Borecki – prawnik, pracuje w Katedrze Prawa Wyznaniowego Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tomasz Stawiszyński
Tomasz Stawiszyński
Eseista, publicysta
Absolwent Instytutu Filozofii UW, eseista, publicysta. W latach 2006–2010 prowadził w TVP Kultura „Studio Alternatywne” i współprowadził „Czytelnię”. Był m.in. redaktorem działu kultura w „Dzienniku”, szefem działu krajowego i działu publicystyki w „Newsweeku" oraz członkiem redakcji Kwartalnika „Przekrój”. W latach 2013-2015 członek redakcji KrytykaPolityczna.pl. Autor książek „Potyczki z Freudem. Mity, pokusy i pułapki psychoterapii” (2013) oraz oraz „Co robić przed końcem świata” (2021). Obecnie na antenie Radia TOK FM prowadzi audycje „Godzina Filozofów”, „Kwadrans Filozofa” i – razem z Cvetą Dimitrovą – „Nasze wewnętrzne konflikty”. Twórca podcastu „Skądinąd”. Z jego tekstami i audycjami można zapoznać się na stronie internetowej stawiszynski.org
Zamknij