Kraj

Żurawlów: „Chcemy, żeby Chevron sobie stąd poszedł”

Rozmowa z Andrzejem Bąkiem, rolnikiem protestującym przeciwko odwiertom gazu łupkowego.

Jakub Majmurek: Od ponad tygodnia protestujecie przeciw działaniom paliwowego giganta Chevron w Żurawlowie na Zamojszczyźnie. Amerykańska firma chce prowadzić prace związane z wydobyciem gazu łupkowego. Jak zaczął się ten protest?

Andrzej Bąk: Chevron najechał nas tutaj w ubiegłym roku, w marcu. Chciał rozpocząć inwestycję polegającą na wierceniu otworów o głębokości ponad tysiąca metrów. Udowodniliśmy im, że są tu bezprawnie. Nie mieli odpowiednich dokumentów, złamali ustawę o ochronie przyrody i „ptasią” unijną dyrektywę środowiskową, która zakazuje prac po 1 marca na terenach, gdzie znajdują się gniazda lęgowe ptaków objętych ochroną – a tu jest sześć gatunków ptaków chronionych. Po 1 marca nie mieli prawa ściągać ziemi i układać na niej betonowych płyt. Przy udziale policji i władz samorządowych zablokowaliśmy te prace. Nie byli w stanie dostarczyć wymaganych dokumentów, wzięli maszyny i pojechali. Mieliśmy przez chwilę spokój.

Do niedawna.

Tak, do 2 czerwca tego roku. Znów przyjechali, z samego rana, o szóstej, i zaczęli pracę. Znów robią to naszym zdaniem bezprawnie. Koncesja, jaką mają na poszukiwanie węglowodorów, skończyła się im w czerwcu zeszłego roku. Ciągle nie ma decyzji o jej przedłużeniu. Jedyna ważna koncesją, jaką mają, to pozwolenie na badania sejsmiczne. Polegają one na tym, że jeździ się ciężarówkami z wibratorami, które powodują wstrząsy ziemi, i na tej podstawie szacuje się, czy jest gaz.

Ale teraz przyjechali na działki, które tu wcześniej wydzierżawili. Grodzą je płotem. Pytanie: po co im płot do badań sejsmicznych? Przecież mają koncesję na 300 kilometrów kwadratowych. Boimy się, że grodzenie to powrót do wiercenia. My się na to nie godzimy i będziemy protestować.

Jesteśmy demokracją, krajem unijnym, a ta firma nas lekceważy – nasze żądania, nasz styl życia, otaczającą nas przyrodę.

Protestują nie tylko ludzie z Żurawlowa, ale z kilku okolicznych wiosek, n.in. Rogowa. To są małe wioski, liczące maksymalnie stu mieszkańców. I Chevron wykorzystuje to, że jest nas mało, że nas się ignoruje.

Dlaczego obawiacie się odwiertów?

Bo to zmieni całą naszą okolicę w pustynię. Odwierty w poszukiwaniu gazu grożą katastrofą ekologiczną na europejską skalę. A my tu mamy najżyźniejsze ziemie w Polsce, od pierwszej do trzeciej kategorii. Jesteśmy spichlerzem tego kraju. Tu są podziemne zbiorniki wody sięgające od Lublina po Tomaszów. Stoję w tej chwili na granicy obszaru Natura 2000. Mam do niego może sto metrów. Niewiele więcej dzieli go od miejsca, gdzie Chevron chce wiercić.

Czy Chevron w ogóle nie reaguje na wasze protesty? Nie rozmawiał z wami?

Skontaktował się z lokalną społecznością dopiero po tym, gdy podpisał umowy na dzierżawę pól z najbiedniejszymi rolnikami w okolicy. Wcześniej przyszedł do nich po cichu, zapłacił po dziesięć, góra kilkanaście tysięcy złotych za roczną dzierżawę pola, podpisał umowy. Z tymi umowami w ręku pozałatwiali wszystko w starostwie, gminie. I dopiero wtedy, mając już wszystko formalnie załatwione, chciał się spotkać z mieszkańcami. My wtedy powiedzieliśmy: dobrze, przyjedźcie do nas, do remizy, ale my zaprosimy swoich ekspertów. Bo oni przyjeżdżają ze swoimi naukowcami, którzy tłumaczą, jaka to jest super sprawa.

Doszło do spotkania, ale gdy Chevron zobaczył, że na sali jest kamera – przyjechał TVN 24 – że są zaproszeni przez nas eksperci, to uciekli w popłochu i zamknęli się w swoim autobusie. Od tej pory w ogóle nie chcą rozmawiać, zwłaszcza przed kamerami. Choć ich pracownicy cały czas nagrywają wszystko, co się tu dzieje. Firma kontaktuje się z nami najwyżej telefonicznie, ale powtarza nam w kółko jedno: „Chevron chce być dobrym sąsiadem, współpracuje z władzami lokalnymi, ma wszystkie potrzebne dokumenty”.

Macie jakieś wsparcie lokalnych władz?

Samorząd nabrał wody w usta. Stoimy tu sami, już dziesięć dni, 24 godziny na dobę. Zapraszaliśmy wojewodę, marszałka województwa, starostę. Pierwszego dnia był wójt, ale teraz się boi, jest naciskany z góry. Nie wiem, czemu się boi, to ci ludzie go przecież wybrali.

A czego oczekiwalibyście od samorządowców?

Już na nic nie czekamy. Sami damy sobie radę. Będziemy protestować do skutku.

To znaczy?

Aż Chevron sobie stąd pójdzie. To jest nasze jedno, podstawowe żądanie, żeby Chevron stąd sobie poszedł i już nie wracał. Bo eksploracja gazu łupkowego oznacza koniec rolnictwa tutaj. Na terenie, który obejmuje koncesja Chevronu na Lubelszczyźnie, w Ameryce robi się średnio około 10 tysięcy odwiertów. Niech pan sobie wyobrazi, co tu wtedy zostanie! A tu ludzie gospodarują od pokoleń i chcą żyć przez następne. Zainwestowali w rolnictwo, pozyskali środki z UE, zdobyli maszyny, pozaciągali kredyty. My żyjemy z tej ziemi i z niej mamy wszystko.

Ktoś wam pomaga w tym proteście?

Dziś mamy tylko poparcie medialne. Płyną do nas maile z całego świata. Ludzie dzwonią, wyrażają solidarność. Fizycznej czy finansowej pomocy nie mamy i nie potrzebujemy.

W dyskusjach o gazie łupkowym mówi się często, że to wielka szansa na niezależność energetyczną od Rosji i impuls rozwojowy dla polskiej gospodarki.

Proszę pana, jak można mówić o niezależności energetycznej, skoro Chevron współpracuje z Rosjanami w tym zakresie? Przecież ten gaz i tak pójdzie na wolny rynek i będziemy sobie go musieli kupić. I nikt nie wie, ile tak naprawdę będzie kosztował. Mówi się, jak tani jest ten gaz w Stanach. Ale tam są zupełnie inne warunki! Tutaj chcą wiercić na głębokość 5500 metrów. Dużo głębiej niż w Stanach. To musi być droższe! Analizy Centrum Zrównoważonego Rozwoju z Łodzi pokazują, że w skali kraju dopłacimy do gazu z łupków. Ale polskich mediów to nie interesuje. Piszą tylko o „łupkowej szansie dla Polski”.

Czytaj także:

Kowalski: Dziś underground to jest rolnik spod Zamościa

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij