Miasto

Wygrał chleb, nie będzie igrzysk

Nie potrzebujemy wielkich imprez dla wybranych. Potrzebujemy rozwoju polityki społecznej i większych nakładów na edukację, zdrowie, na walkę ze smogiem.

W niedzielny wieczór w Krakowie to nie eurowybory elektryzowały najbardziej – ale wyniki pierwszego w historii miasta referendum lokalnego. Mieszkańcy zdecydowali, że Kraków nie będzie się starał o organizację Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku. To wielki triumf ruchu społecznego Kraków przeciw Igrzyskom.

Jeszcze w piątek do udziału w tym głosowaniu starali się zniechęcić wszyscy, poczynając od premiera Donalda Tuska. Szef partii noszącej w nazwie przymiotnik „obywatelska” stwierdził, że przeprowadzenie referendum to oczywisty błąd. Trudno mu się dziwić: igrzyska to autorski projekt ludzi związanych z Platformą, z posłanką Jagną Marczułajtis-Walczak na czele. Z kolei prezydent miasta Jacek Majchrowski, mimo że sam zainicjował procedurę referendalną, stwierdził, że jeśli nawet mieszkańcy powiedzą igrzyskom „nie”, ostateczna decyzja i tak będzie należała do rządu. Natomiast Marek Sowa, marszałek województwa małopolskiego (także Platforma), powiedział kilka dni wcześniej „Rzeczpospolitej”, że referendum to główne „zagrożenie” na drodze do organizacji imprezy. Czy wszyscy oni grali na zniechęcenie mieszkańców do pójścia do urn, pomniejszając rangę głosowania w momencie, gdy wynik referendum był już łatwy do przewidzenia? Jeśli tak, to na nic się to zdało.

To fakt – największą obawą przeciwników igrzysk był nie tyle wynik, ile ważność referendum. Prawo stanowi, że referendum lokalne jest wiążące tylko wtedy, gdy weźmie w nim udział co najmniej 30% uprawnionych. Wydaje się, że nie jest to aż tak wiele, ale nie można oceniać tego pułapu w oderwaniu od obywatelskiej bierności Polaków. Gdy jednak Państwowa Komisja Wyborcza podała informację o frekwencji w eurowyborach na godzinę 17 i w Krakowie wynosiła ona już około 27%, można było poczuć ulgę, tym bardziej, że lokale były otwarte do 21. Ostatecznie zagłosowało blisko 36% uprawnionych mieszkańców, z których niemal 70% opowiedziało się przeciw organizacji igrzysk.

Nazajutrz prezydent Majchrowski oświadczył, że Kraków wycofuje się z wyścigu o miano miasta-gospodarza.

Przedstawiciele władz miasta, województwa czy politycy centralni nie ukrywają jednak, że postrzegają podjętą w referendum decyzję jako niesłuszną. Ten rozdźwięk między oceną sytuacji przez władzę i obywateli pokazuje, że ta pierwsza mocno oderwała się od oczekiwań mieszkańców. Ci drudzy już nie dają sobie mydlić oczu. Wiedzą, że stadiony czy hala, nawet jeśli dobrze zaprojektowane, nie przyczyniają się do poprawy jakości życia. Nie ugięli się pod szantażem ujętym w fałszywej alternatywie: albo igrzyska, albo zastój cywilizacyjny. To wybicie się na niepodległość, to upodmiotowienie mieszkańców, którzy, mając na uwadze doświadczenia innych miast-gospodarzy, zadecydowali bezpośrednio o kluczowej dla miasta sprawie i z pewnością zapobiegli zadłużeniu Krakowa na wiele lat. Teraz będą domagać się od władzy, by walczyła ze smogiem, zwiększała liczbę miejsc w przedszkolach czy inwestowała w komunikację publiczną – bez igrzysk w tle. Bo obowiązki władzy są niezależne od kaprysu międzynarodowych organizacji sportowych i silnie z nimi związanych korporacji, które z takich imprez jak igrzyska ciągną spore zyski.

W referendum mieszkańcy odpowiadali także na trzy inne pytania: o budowę metra, drogi rowerowe i monitoring wizyjny. Większość mieszkańców odpowiedziała na nie twierdząco (metro – 55%, ścieżki rowerowe – 85%, monitoring wizyjny – 70%). O ile kwestia rowerów nie budzi wątpliwości, to zgoda na metro może być dla miasta ryzykowna, a jego budowa wcale nie jest uzasadniona. O metrze i monitoringu wizyjnym powinna odbyć się jeszcze szeroka dyskusja.

Nie można zupełnie rozłączać kwestii referendum i wyborów. Jak zwraca uwagę Wojciech Orliński, 25 maja największym sukcesem dnia na lewicy jest zwycięstwo zielono-czerwonej koalicji w krakowskim referendum – bo to środowisko jako pierwsze wystąpiło z tym pomysłem i przedstawiało argumenty przeciw igrzyskom aż do samej ciszy referendalnej. Rzeczywiście trzon ruchu antyigrzyskowego stanowią ludzie związani z lewicą, szczególnie z Partią Zieloni, Krytyką Polityczną oraz ruchami miejskimi. Sukces referendalny spowodował, że w tym środowisku pojawiło się poczucie realnego wpływu na kierunek działania władzy, dla wielu po raz pierwszy wynik jakiegokolwiek głosowania jest zgodny z ich wolą. Tak silne zaznaczenie obecności nowej lewicy – w mieście rządzonym przez prezydenta przedstawianego zresztą przez mainstreamowe media jako związanego z lewicą – też jest nie do przecenienia. Wywołanie społecznej presji na organizację referendum, skuteczne informowanie mieszkańców o zagrożeniach związanych z igrzyskami i rezultat głosowania zgodny z założeniami dobrze wróżą ruchom miejskim i nowej lewicy w Krakowie i powinny stanowić podwalinę pod budową trwałego ruchu traktującego miasto jako dobro wspólne.

Nie można jednak zapominać, że spora część tych, którzy w samym głosowaniu sprzeciwili się igrzyskom, pewnie nie spotkałaby się z nową lewicą na Marszu Równości czy Manifie, a nawet być może uczestniczyłaby wtedy w jakieś kontrmanifestacji.

Świadczą o tym wyniki wyborów do Europarlamentu. Frekwencja w Krakowie była największa ze wszystkich dużych miast w kraju i wyniosła 40%, tym samym była o 4% wyższa niż w referendum. Ominięcie lokalu referendalnego było zapewne świadomym wyborem tych mieszkanek i mieszkańców, którzy sprzyjali igrzyskom i liczyli na nieważność głosowania. W Krakowie wybory zdecydowanie wygrała Platforma Obywatelska, uzyskując prawie 38% głosów, przed Prawem i Sprawiedliwością (25,7%) i Nową Prawicą (9,12%). Porażkę poniosły komitety uchodzące za bardziej lewicowe: SLD otrzymało niecałe 7%, a Europa Plus-Twój Ruch nie przekroczyła progu, zatrzymując się na poziomie 4,8%. W efekcie mandat straciła Joanna Senyszyn z SLD, za to zyskał go Stanisław Żółtek z Nowej Prawicy Korwin-Mikkego.

Liczby wskazują, że sprzeciw wobec igrzysk okazał się zupełnie niezwiązany z sympatiami partyjnymi. Klasa polityczna niemal w całości poparła ten pomysł, a w głosowaniu nad uchwałą sejmową w tej sprawie przeciw było tylko dwóch parlamentarzystów, w tym Anna Grodzka, posłanka Twojego Ruchu z Krakowa. Obywatele zdecydowali zupełnie inaczej. Można przypuszczać, że do odrzucenia igrzysk przyczynili się ci sami wyborcy, którzy tego dnia poparli listę Korwin-Mikkego, Prawo i Sprawiedliwość, Polskę Razem Gowina i Solidarną Polskę Ziobry, Ruch Narodowy, SLD, listę firmowaną przez Palikota i Kwaśniewskiego, a także częściowo Platformę. To fenomen, że osoby o tak różnych i sprzecznych ze sobą sympatiach politycznych w niedzielę głosowały razem w referendum.

Referendum w Krakowie ma znaczenie nie tylko w wymiarze realnym, choć to oczywiście kluczowe. To także symboliczne zwycięstwo przeformułowanego myślenia o mieście, które rozwija się także m.in. w Warszawie czy Poznaniu.

Nie potrzebujemy wielkich imprez dla wybranych. Potrzebujemy rozwoju polityki społecznej i większych nakładów na edukację, zdrowie, na walkę ze smogiem. Igrzyska nie przyczyniłyby się do postępu w żadnej z tych dziedzin. Krakowianie to zrozumieli i wybrali mądrze.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Michał Wszołek
Michał Wszołek
Aktywista, polityk
Współprzewodniczący krakowskiego koła partii Zielonych, aktywista inicjatywy Kraków Przeciw Igrzyskom.
Zamknij