Gospodarka, Świat

Złudzenie wolności w epoce cyfrowej

Donald Trump jest dla internetu jest tym, kim dla epoki telewizji był Ronald Reagan.

LONDYN – Od kilku tygodni światowe media zalewa fala doniesień o tym, że technologia niszczy politykę. W państwach autorytarnych, na przykład w Chinach, zagrożenie ma polegać na powstawaniu ultrapotężnej wersji Wielkiego Brata, jak w Roku 1984 Orwella. W demokracjach, takich jak Stany Zjednoczone, obawy budzą firmy z branży technologicznej, które ułatwiają rozprzestrzenianie się dezinformacji oraz tworzenie ideologicznych „baniek” informacyjnych, przez co pogłębiają podziały społeczne oraz polityczne. Jeśli nic się nie zmieni – słyszymy – może to doprowadzić do powstania czegoś w rodzaju Nowego wspaniałego świata Aldousa Huxleya.

W rzeczywistości jest jednak inaczej. Technologia powoduje zbieżność, konwergencję między autorytaryzmem i demokracją, co sprawia, że obie antyutopie są niemożliwe. Co wcale nie znaczy, że nie ma się czego obawiać.

W relacjach z 19. kongresu Komunistycznej Partii Chin (KPCh) wielu korespondentów skupiło się na konsolidacji władzy przewodniczącego Xi Jinpinga. Obserwatorzy ostrzegają, że chiński przywódca tworzy dyktaturę ery informacji, a technologie, które miały przynieść dla 1,4 miliarda obywateli kraju wolność, służą teraz Xi do umocnienia kontroli nad państwem. Dzięki temu, że internet dostarcza władzom szczegółowe informacje na temat potrzeb, odczuć i aspiracji przeciętnych Chińczyków, to przywódcy mogą zapobiegać pojawieniu się niezadowolenia społecznego. Innymi słowy, teraz do zapewnienia stabilności mogą wykorzystywać Big Data, a nie tylko brutalną siłę.

Big Data, o których tu mówimy, czyli duże zbiory danych są naprawdę ogromne. Każdy krok obywateli Państwa Środka śledzi ponad 170 milionów kamer monitoringu posiadających oprogramowanie do rozpoznawania twarzy. System bezpieczeństwa wspomagany sztuczną inteligencją może natychmiast zawiadomić policję, kiedy wyłowi z tłumu osoby podejrzane o popełnienie przestępstwa, bo na przykład zauważy, że jadą sobie na rowerze nad jeziorem albo kupują pierożki na ulicznym straganie. Dane z monitoringu wchodzą w skład bazy, która służy do ustalania „Kredytu Społecznego”, czyli grubej teczki, gdzie reżim zbiera informacje na temat wiarygodności kredytowej, wzorców konsumpcji i ogólnej wiarygodności każdego obywatela.

KPCh używa technologii także do tego, by zarządzać własną organizacją. Stworzono dziesiątki różnych aplikacji do komunikacji z członkami partii. Jednocześnie KPCh blokuje pewne aspekty technologii informatycznych, które mogą wzmacniać pozycję obywateli. Wszystkie firmy z branży są na przykład zmuszone do posiadania serwerów na terytorium Państwa Środka, dzięki czemu cenzura pozostaje w rodzinie.

Wpływ technologii na politykę amerykańską jest jeszcze bardziej widoczny, choć analizuje się go według kryteriów rynkowych, a nie państwowości. Jednym z najmocniej przykuwających uwagę tematów jest rola fake news w rozstrzygnięciu zeszłorocznych wyborów prezydenckich. Facebook przyznał, że nieprawdziwe doniesienia medialne, czyli fake newsy, mogło widzieć w trakcie kampanii 126 milionów Amerykanów.

Maile Trumpa juniora w czasach fake newsów

Niedawno specjalny prokurator Robert Mueller, który prowadzi śledztwo mające ustalić, czy ekipa wyborcza prezydenta Stanów Zjednoczonych Donald Trumpa była w zmowie z Rosjanami mieszającymi się do kampanii w 2016 roku, postawił byłemu szefowi zespołu Trumpa, Paulowi Manafortowi, dwanaście zarzutów za działalność poprzedzającą objęcie przez niego kierowniczej funkcji. Wśród zarzutów jest „konspirowanie przeciwko Stanom Zjednoczonym”. Zarzuty usłyszał również kampanijny doradca Trumpa, George Papadopoulos. Oskarża się go o poświadczenie nieprawdy wobec FBI na temat spotkań w trakcie kampanii z osobami ściśle związanymi z władzami rosyjskimi, mimo że już się przyznał do winy i od lata współpracuje ze śledczymi.

Są pierwsze oskarżenia w Russia Gate. Co dalej?

To są wybuchowe doniesienia, ale kryje się za nimi szersza dyskusja na temat zagrożeń związanych z możliwością kontrolowania informacji otrzymywanych przez obywateli, jaką dysponują firmy z branży technologicznej. Wobec tajnych algorytmów wielkich koncernów informatycznych, które determinują, jak postrzegamy rzeczywistość, coraz trudniej ludziom podejmować świadome decyzje – co dla filozofów stanowi podstawowy wymiar wolnej woli.

Wielkie koncerny informatyczne, posiadające majątek wart więcej, niż PKB niektórych krajów, dążą do maksymalizacji zysku, a nie dobrobytu społecznego. Jednak w naszych czasach, gdy rozgłos i zainteresowanie zastępują walutę jako najbardziej wartościowy towar, ich decyzje mają dalekosiężne implikacje. James Williams, były informatyk pracujący dla Google, a obecnie wykładowca, uważa, że epoka cyfrowa charakteryzuje się zaostrzeniem konkurencji o naszą uwagę. Mało kto skorzystał na tym tak bardzo, jak Donald Trump, który dla internetu jest tym, kim był dla epoki telewizji Ronald Reagan.

Jednocześnie wpływ technologii na politykę jest stosunkowo mało związany z ustrojem. Rozmywa się przez nią podział, który tak bardzo dodaje nam otuchy: rozróżnienie na społeczeństwa otwarte i zamknięte, gospodarki planowane i wolny rynek. Technologia sprawia w ostatecznym rozrachunku, że żaden z tych systemów nie może istnieć w swojej czystej, idealnej formie.

Ujawniając gigantyczny program rządowych podsłuchów amerykańskiej agencji NSA Edward Snowden pokazał jednoznacznie, że nie tylko chińskie państwo chce być wszechwiedzące. Jest dokładnie odwrotnie – pragnienie wiedzy o wszystkich i wszystkim leży u podstaw koncepcji bezpieczeństwa narodowego USA.

Chiny zmierzają w przeciwnym kierunku. Dla jasności: władze w Pekinie naciskają na największe firmy z branży technologicznej, by dały im bezpośrednią rolę w procesie podejmowania korporacyjnych decyzji i bezpośredni dostęp do danych. Jednak jednocześnie internet powoduje zmianę natury chińskiej polityki i gospodarki, bo zmusza w jednej i drugiej sferze do mocniejszego reagowania na potrzeby konsumentów.

Mój znajomy, który pracował kiedyś dla wyszukiwarki Baidu, powiedział mi na przykład, że koncern ten próbuje usprawnić dla konsumentów przeglądanie ocenzurowanego internetu, prowadząc testy reakcji na różne metody blokowania treści. Jack Ma z gigantycznej korporacji technologicznej Alibaba uważa, że Chiny mogłyby użyć Big Data do zaprojektowania idealnie skalibrowanych narzędzi państwowego interwencjonizmu, dzięki którym dałoby się osiągnąć lepsze wyniki niż w warunkach gospodarki wolnorynkowej. W nadchodzących dekadach „gospodarka centralnie planowana będzie coraz ważniejsza”, sądzi Ma.

Koniec neutralności sieci?

Największym zagrożeniem epoki cyfrowej nie jest to, że technologia sprowadzi społeczeństwa wolne i autokratyczne coraz szybciej na kurs kolizyjny, tylko że najgorsze obawy Orwella i Huxleya zamanifestują się w obu systemach. Powstanie nowy rodzaj antyutopii, gdzie obywatele będą cieszyli się zaspokojeniem najgłębszych potrzeb, przez co będą mieli złudne poczucie wolności i upodmiotowienia. W rzeczywistości przebieg ich życia, informacje, jakie konsumują, i dokonywane przez nich wybory będą od początku do końca zdeterminowane przez algorytmy i platformy kontrolowane przez korporacyjne i rządowe elity, które nie będą musiały się przed nikim rozliczać.

***

Copyright: Project Syndicate, 2017. www.project-syndicate.org Przekład Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Zamknij