Gospodarka

Zaród: Goniąc rewolucję

Rozwój technologii internetowych zmienił otoczenie społeczne i gospodarcze uczelni wyższych – pisze Marcin Zaród w serwisie www.obywatelenauki.pl

Widmo krąży nad akademią – widmo cyfryzacji. Podobnie jak w przypadku edukacji powszechnej, nowe media kształtują nowe pokolenia studentów i studentek. Z drugiej strony, sektor akademicki ma coraz więcej obowiązków. Oprócz tradycyjnego kształcenia elit społecznych i rozwoju nauki, uczelnie stają się coraz istotniejszymi czynnikami rozwoju gospodarki.

Geneza MOOC

Rozwój technologii internetowych i bazodanowych zmienił otoczenie społeczne i gospodarcze uczelni wyższych. Z jednej strony, kandydatki i kandydaci na studia mają inny stosunek do wiedzy. Z drugiej, od uczelni wymaga się aktywnej roli w tworzeniu nowych firm. Symbolem tych zmian jest Uniwersytet Stanforda, w którym komercjalizacja pomysłów informatycznych i biotechnologicznych stała się częścią kultury akademickiej. Metody i narzędzia budowania kapitalizmu akademickiego wypracowane na Stanfordzie (np. w inkubatorze firm akademickich StartX stały się wzorem dla podobnych struktur w Polsce (np. CITTRU na UJ).

Rozwój technologii internetowych wpłynął również na praktykę edukacyjną.

Uczelnie amerykańskie rozpoczęły programy darmowego udostępniania kompletu materiałów dydaktycznych w sieci. MIT OpenCourseWare ruszył w 2002 roku. Stanford Engineering Everywhere później, bo dopiero w 2008 roku. Oprócz skali wyzwania (cyfryzacja tysięcy stron materiałów, nagranie wybranych wykładów, zapewnienie infrastruktury technicznej), problemem były również prawa autorskie do materiałów. Stary problem akademicki (kto ma najlepsze notatki na roku) zyskał nową aktualność, ze względu na skalę. Przykładowo: repozytorium kursów MIT zawiera materiały do ok. 2000 kursów. Roczny koszt funkcjonowania MIT OCW wynosi ok. 3,5 miliona dolarów, z których jedynie połowę pokrywa uczelnia.

Udostępnianie materiałów było dopiero wstępem do wprowadzenia powszechnych otwartych kursów internetowych (Massive Open Online Courses – MOOC). Andrew Ng, badacz sztucznej inteligencji ze Uniwersytetu Stanforda, w październiku 2011 roku poprowadził kurs internetowy (Machine Learning), na który zapisało się ok. 100 tys. osób. W przeciwieństwie do innych form e-learningu (np. Ośrodka Kształcenia na Odległość PW), kurs był w całości w formie cyfrowej. Różnicą była również skala – to już nie seminarium na Skype czy praca w grupie akademickiej.

Bardzo szybko wyodrębniły się trzy główne źródła kursów: Coursera, EdX i Udacity. Dla szkolnictwa powszechnego pewnym odpowiednikiem była Akademia Khana. Wyraźnie widać też różnice w kulturze akademickiej – założone przez kadry MIT EdX i Akademia Khana powstały jako organizacje non-profit. Coursera i Udacity (obie z rodowodem ze Stanford) deklarują się jako podmioty komercyjne.

Skala rewolucji

Ze względu na prestiż prowadzących instytucji i brak opłat, kursy szybko zdobyły ogromną popularność. Przykładowo, w pierwszej edycji kursu 6.002x „Circuits and electronics” (platforma EdX) wzięło udział ok. 50 tysięcy osób. Kurs miał normalną formę akademicką – oprócz wykładów obejmował również cotygodniowe ćwiczenia rachunkowe (w formie prac domowych) i symulowane projekty-laboratoria. Szczegóły można znaleźć w publikacji.

Wkrótce do Stanford i MIT dołączyły kolejne instytucje. We wrześniu 2013 roku kursy MOOC oferowało ponad 100 uczelni z całego świata, w szczególności amerykańska czołówka rankingu szanghajskiego (doszły Harvard, Berkeley, Caltech). W 2013 roku pojawiły się też instytucje europejskie (TUM Monachium, EPFL w Lozannie, ETH w Zurychu) i azjatyckie (uniwersytety w Pekinie, Kioto, Seulu, IIT w Bombaju).

Ze względu na popularność i dostępność w Polsce, MOOC stały się jednym z wątków spotkania Obywateli Nauki 31 sierpnia, w ramach konwentu miłośników fantastyki Polcon 2013. Jak zauważył Maciej Malicki (matematyk, z IM PAN / ON), większość kursów dotyczy zagadnień podstawowych. Wyjątkiem mogą być przedmioty informatyczne, w których pojawiły się np. elementy programowania SI (normalnie obecne na dalszych latach studiów). Być może jest to związane z genezą MOOC, bo wszystkie trzy platformy zaczynały od kursów związanych z informatyką. Z drugiej strony, być może to kwestia medium lub dyscypliny – miejscem praktyki informatycznej może być ten sam komputer, na którym się uczymy.

Koktajl edukacyjny

Wszyscy uczestnicy i uczestniczki spotkania zgodzili się co do tego, że kursy MOOC stanowią zjawisko, wobec którego dydaktyka akademicka (w tym polska) nie powinna pozostać obojętna. Jeden z głosów publiczności mówił o mieszaniu edukacji cyfrowej z tradycyjnymi eksperymentami w (samo)kształceniu automatyka.

Na większą skalę takim programem jest komputerowe wspomagania  dydaktyki  (tzw. TEAL) stosowany na MIT. Każdemu eksperymentowi studenckiemu (w pracowni) towarzyszy symulacja komputerowa, sprzężona z układem doświadczalnym. Przykładowo: przesuwając magnes, widzi się od razu, jak zmienia się rozkład sił. W ten sposób praktyka doświadczalna łączy się z kształtowaniem wyobraźni naukowej. Równie istotne są zmiany w konstrukcji wykładów – co kwadrans osoby studiujące odpowiadają na pytania wykładowcy lub wykładowczyni przy pomocy narzędzi komputerowych. Odpowiedzi są anonimowe – ich celem nie jest ocena, ale informacja o postępach grupy. Z perspektywy osoby prowadzącej widać, które elementy wykładu są słabiej rozumiane (i warte powtórzenia). Dane te są zbierane i analizowane również w perspektywie kilkuletniej, aby lepiej zaplanować rozkład materiału w przyszłych kursach.

Na rozwój TEAL wydano 3 mln dolarów. Oprócz finansowania, problemem w szerszym wdrożeniu jest  stabilność  (żeby nie tracić know-how dydaktyków). Przy tak złożonym programie (reformie wykładów, laboratoriów i ćwiczeń obejmującej dekadę) konieczne było również użycie aparatu socjologicznego do analizy kolejnych roczników i normalizacji warunków wyjściowych (poziom osób rozpoczynających studia, tło społeczne etc.). W polskich warunkach, gdzie z roku na rok prowadzenie, program i zakres czasowy kursów się zmieniają, realizacja tak drogich i zaawansowanych programów jak TEAL wydaje się mało prawdopodobna.

Inwestycje te za granicą okazały się jednak uzasadnione. Stosowanie TEAL pozwoliło na podniesienie poziomu nauczania przedmiotów wstępnych (będących zmorą również polskich politechnik). Skuteczność metody można sprawdzić w praktyce w kursie internetowym Classical Mechanics.

Całość tekstu czytaj na www.obywatelenauki.pl

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Marcin Zaród
Marcin Zaród
Fizyk, socjolog
Doktor inżynier, wykładowca socjologii na Uniwersytecie SWPS w Warszawie. Specjalizuje się w badaniach socjologii nauki i techniki. Z pierwszego wykształcenia fizyk i inżynier OZE. Członek partii Razem.
Zamknij