Gospodarka

Skidelsky: Jak powstrzymać nacjonalizm w gospodarce

Państwo narodowe, demokracja i globalizacja – możesz mieć dowolne dwie z tych przyjemności, ale nie wszystkie trzy naraz. A jednak jest wyjście z tego zaklętego trójkąta.

LONDYN – Prawie wszyscy liberałowie opowiadają się za globalizacją i przeciwko nacjonalizmowi gospodarczemu. Pozostają zaś ślepi na piętrzące się dowody, że między globalizacją a demokracją istnieje groźna sprzeczność.

W książce The Globalization Paradox (Paradoks globalizacji) z 2011 roku harwardzki ekonomista Dani Rodrik przekonywał, że idee państwa narodowego, demokracji i globalizacji są ze sobą nie do pogodzenia. Mogą współistnieć dowolnie wybrane dwie z tych koncepcji, ale trzy na raz – już nie. (Tę trójstronną relację Rodrik nazwał  „trylematem”). Od pewnego czasu na całym świecie obserwujemy bunt „narodu”: w imię demokracji, a przeciwko globalizacji.

Skidelsky do liberałów: Protekcjonizm Trumpa was mierzi? Pokażcie mi alternatywę

Szczególnie wyraźne stało się to, kiedy w tym roku prezydent USA Donald Trump narzucił pierwsze z wielu ceł importowych na liczne chińskie towary, a Chiny odpowiedziały tym samym w stosunku do produktów amerykańskich. Co więcej, Trump przekreślił już dwa ważne międzynarodowe traktaty handlowe i zagroził, że jego kraj wystąpi ze Światowej Organizacji Handlu (WTO).

Tym, co bezpośrednio uruchomiło falę nacjonalizmu gospodarczego w USA, był rosnący deficyt handlowy kraju, który w 2017 roku wyniósł 566 mld dolarów i stale się powiększa, mimo że amerykańska gospodarka odzyskuje siły. Jednak głębszą przyczyną tej tendencji jest prawidłowa oceny sytuacji, że deficyt na rachunku obrotów bieżących nie jest „nieszkodliwy”, jeśli napędza go napływ kapitałów krótkoterminowych, czyli „gorących” pieniędzy.

Cłem w Sino-Amerykę , czyli kiedy będzie wojna

Deficyt na rachunku obrotów bieżących oznacza, że dane państwo importuje więcej, niż eksportuje. Nadwyżka importu może prowadzić do utraty netto „dobrych” miejsc pracy. W pierwszych dekadach od 2000 roku w amerykańskim przemyśle znikło sześć milionów miejsc pracy. To „Pas rdzy”, czyli region USA tradycyjnie kojarzony z przemysłem ciężkim, wybrał Trumpa na prezydenta. „Czas odbudować Michigan. Nie pozwolimy już zabierać wam pracy” – obiecywał kandydat wiwatującym tłumom na wiecu w Detroit w 2016 roku.

Protekcjonizm Trumpa ma też korzenie geopolityczne. Import metali doprowadził do zamknięcia wielu przedsiębiorstw, które mogą być potrzebne dla obronności. Tymczasem Chiny realizują plan zwany „Made in China 2025” (MIC25), oparty na przemyśle wysokich technologii, w myśl którego mają się stać dominującą światową potęgą w dziedzinie przemysłów przyszłości. Co istotne, chiński plan opiera się na kradzieży zaawansowanej techniki ze Stanów Zjednoczonych. Jeśli plan się powiedzie, to kosztem ekonomicznego i politycznego potencjału USA.

W kontekście ściśle gospodarczym polityczny charakter partnerów handlowych nie powinien odgrywać żadnej roli. Jednak w świecie rywalizacji strategicznej handel międzynarodowy może być i często bywa instrumentem politycznym. Nie należy odmawiać rządzącym wykorzystywania tego narzędzia tylko dlatego, że narusza święte zasady wolnego handlu. Jak zauważył Friedrich List, dziewiętnastowieczny pionier nacjonalizmu gospodarczego, wolny handel zakłada, że na świecie panuje pokój.

Selektywne cła mogą być przydatne do ochrony branży związanej z obronnością albo do zapobiegania kradzieży najnowszych technologii przez inne państwa. Jednak jako generalna strategia dotycząca handlu cła są prymitywnym i topornym narzędziem. Stany Zjednoczone poniosą wysokie koszty takiej polityki Nie ma pewności, że cła w istotnej mierze zmniejszą deficyt handlowy USA, a ostateczne korzyści z tej polityki mogą okazać się nader skąpe.

Czy można ograniczyć wolny handel bez wywoływania wojen handlowych? Ekonomista Vladimir Masch proponuje interesującą koncepcję nazwaną „compensated free trade”: system wolnego handlu z rekompensatą (CFT). Ma to być sposób na osiągnięcie rzeczywistych korzyści z protekcjonizmu, jednak bez zakłócania światowego systemu gospodarczego.

Rodrik: Protekcjonizm Trumpa? To tylko tani chwyt

Plan wymaga od przywódców państw, by co roku określali pewien górny limit deficytu handlowego i nakładali ograniczenia na nadwyżki partnerów handlowych (wszystkie produkty potrzebne od partnera z nadwyżką byłyby wyjęte spod limitów eksportowych). W przypadku USA limit deficytu handlowego dotknąłby głównie Chin, Meksyku, Japonii i Niemiec, które w 2017 roku powiększyły amerykański deficyt o odpowiednio 375, 71, 69 i 64 miliardy dolarów.

W systemie CFT każde państwo z nadwyżką może ograniczyć eksport, by zmieścić się w wyznaczonym limicie. Ale może też przekroczyć kontyngent wywozowy (czyli wyznaczoną wielkość eksportu), pod warunkiem, że rząd tego państwa zapłaci władzom kraju, z którym handluje, grzywnę o wielkości równej wartości eksportu przekraczającego wybraną kwotę. Potrzebne pieniądze może zebrać od swoich eksporterów lub zaczerpnąć z rezerw walutowych. (Władze państwa będącego odbiorcą tych pieniędzy mogą wykorzystać środki do zasilenia swoich programów inwestycyjnych). Gdyby jednak państwo z nadwyżką handlową usiłowało przekroczyć limit wywozowy bez uiszczenia takiej kary, jego nadwyżkowy eksport zostałby zablokowany.

Rodrik: Nie rób Chińczykom, co tobie niemiłe

Protekcjonizm w wersji „smart” ma kilka zasadniczych zalet w stosunku do zwykłych ceł. Po pierwsze, automatycznie zapobiegałby wojnom handlowym. Ponieważ system CFT narzuca limit tylko na nadwyżkę handlową, to za każdym razem, gdy państwo z nadwyżką próbowałoby ograniczyć import z USA, automatycznie zmniejszałoby wartość towarów, które samo może wyeksportować.

Po drugie, CFT za jednym zamachem rozprawi się z państwowymi dopłatami, manipulowaniem cenami i walutą oraz z innymi brudnymi sztuczkami handlu międzynarodowego. Zamiast przedłużających się i często bezowocnych negocjacji nad umowami handlowym można uzyskać rezultaty od razu.

Po trzecie, przywracając równowagę finansowych i handlowych uzgodnień wśród uczestników globalnej gospodarki, system CFT stanowiłby krok w kierunku uzdrowienia panującej dzisiaj dysfunkcji. CFT nie rozwiązuje ostatecznie wszystkich problemów, bo pozostawia otwartą kwestię tego, kto powinien dostosowywać się do kogo. Sprawa powinna zostać załatwiona w ramach zreformowanego systemu globalnych płatności, który zakłada symetryczną korektę nierówności między państwami.

Skidelsky: Szlachectwo zobowiązuje, nadwyżki handlowe też

Po czwarte, ze względu na mocną pozycję przetargową USA, przyjęcie przez Amerykę systemu CFT dałoby „kuksańca” państwom z nadwyżką handlową, by również wprowadziły ten mechanizm. Światowe finanse musiałyby funkcjonować w granicach ustalonych przez zbilansowany system płatności.

Po piąte, wolny handel z rekompensatą przyniósłby korzyści ekonomiczne samym Stanom Zjednoczonym, bo umożliwiłby powrót miejsc pracy i siedzib przedsiębiorstw z zagranicy, przywracając potencjał przemysłowy i równowagę społeczną w Ameryce.

Z perspektywy historycznej CFT zasadniczo sprowadza się do jednostronnego uruchomienia klauzuli o niedostateczności zasobów walut, czyli artykułu VII Porozumienia z Bretton Woods. W myśl tego artykułu Międzynarodowy Fundusz Walutowy może ogłosić „niedostateczność” waluty kraju, które stale utrzymuje nadwyżkę handlową, a to otwiera państwom członkowskim drogę do ograniczenia importu produktów z tego kraju. Ta zasada jest zgodna z artykułem XII Układu Ogólnego w sprawie Taryf Celnych i Handlu (porozumienia, które poprzedzało utworzenie Światowej Organizacji Handlu). Artykuł XII głosi, że każda ze stron układu „w celu ochrony swej zewnętrznej sytuacji finansowej i równowagi swego bilansu płatniczego, może ograniczyć ilość lub wartość towarów, których import jest przez nią dozwolony”.

Mówiąc krótko, CFT rozwiązuje problem deficytów handlowych, pokonuje ograniczenia systemu ceł, zwalcza manipulacje handlowe, koryguje dominujące obecnie teorie ekonomiczne i stanowi konieczny krok na drodze do ponownego wprowadzenia na świecie dobrze funkcjonującego globalnego systemu płatności. Stanowi tym samym drogę wyjścia z trylematu Rodrika: pozwala na współistnienie państwa narodowego, demokracji i globalizacji.

Jednak tylko jedno państwo narodowe ma dość silną pozycję, by system CFT wprowadzić: Stany Zjednoczone. Czyniąc to, mogłyby  powstrzymać globalną falę napastliwego nacjonalizmu gospodarczego. Choćby z tego powodu plan Mascha zasługuje na poważną refleksję.

**
Copyright: Project Syndicate, 2018. www.project-syndicate.org. Z angielskiego przełożył Maciej Domagała.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Robert Skidelsky
Robert Skidelsky
Ekonomista, członek brytyjskiej Izby Lordów
Członek brytyjskiej Izby Lordów, emerytowany profesor ekonomii politycznej Uniwersytetu Warwick.
Zamknij