Gospodarka

Majmurek: Elementarz (nie)równości

Reich wierzy, że polityka znów może zmusić gospodarkę, by pracowała dla dobra wszystkich.

Robert Reich, amerykański ekonomista i publicysta (jego teksty stale goszczą na łamach „Dziennika Opinii”), jest bohaterem pokazywanego na wrocławskim American Film Festival dokumentu Jacoba Kornblutha Nierówność dla wszystkich. Film zaczyna się w nabitej po brzegi auli Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, gdzie Reich inicjuje swój roczny kurs. Jego tematem będzie między innymi wzrost nierówności ekonomicznych w Stanach w ciągu ostatnich trzech dekad. Sam dokument też jest poniekąd 90-minutowym wykładem na ten temat, ilustrowanym ludzkimi historiami (para z niższej klasy średniej broniąca się przed ekonomiczną degradacją, odnoszący sukcesy inwestor, związkowiec z zagrożonej zamknięciem fabryki).

W ciągu półtorej godziny Reich przekonująco pokazuje źródła obecnych amerykańskich rozwarstwień dochodowych oraz to, jak nierówność jest szkodliwa dla demokracji i gospodarki.
W latach 1945-1975, w okresie, który Reich nazywa „erą wielkiej prosperity”, Stany były o wiele bardziej egalitarnym społeczeństwem niż teraz. Zarządzany przez państwo kapitalizm, oparty o jasne regulacje, szerokie inwestycje publiczne, wydatki państwa na badania i rozwój, pozwolił zbudować stabilną gospodarkę zdolną utrzymać szeroką klasę średnią, do której praktycznie każdy – przy odpowiedniej wytrwałości i ciężkiej pracy – mógł dołączyć. Wszystko to zmienia się w latach 70., gdy realne pensje pracujących Amerykanów, mimo ciągłego wzrostu produktywności, zatrzymują się na poziomie, na jakim trwają do dziś. W tym samym czasie rosną dochody najbogatszych i ich udział w amerykańskim majątku. Dziś 400 najbogatszych Amerykanów posiada majątek większy niż uboższa połowa amerykańskiej populacji. Łączy się to ze spadkiem mobilności społecznej.

Stara amerykańska zasada: pracuj ciężko, bądź wytrwały, trzymaj się reguł, a wejdziesz do klasy średniej, dziś już nie działa. 40% dzieci urodzonych dziś w Stanach w biedzie nigdy się z niej nie wydobędzie w dorosłym życiu. W Danii odsetek ten wynosi „tylko” 25%.

Taki stan rzeczy podkopuje amerykańską demokrację. Reich pokazuje, jak wzrost nierówności wprost przekłada się na wzrost wydatków na kampanie wyborcze w wyborach prezydenckich. Gdy w 2010 roku wyrok SN w sprawie Citizens United otworzył korporacjom drogę do nieograniczonego w zasadzie finansowania polityków, w 2012 roku sumy przekazywane przez poszczególnych miliarderów obu kandydatom przekroczyły wszelkie wcześniejsze granice. W tym czasie zwykli obywatele, ponoszący na co dzień koszty kryzysu, coraz bardziej umacniali się w poczuciu, że nikt w Waszyngtonie nie liczy się z ich problemami.

Nierówność, jak pokazuje film, jest jednak szkodliwa także dla gospodarki. W filmie występuje wiodący producent poduszek, który przedstawia trudności, jakie jego firma napotyka w wyniku kurczenia się klasy średniej i spadku jej siły nabywczej. Miejsc pracy nie tworzą bowiem najbogatsi czy nawet przedsiębiorcy. Miejsca pracy tworzą konsumenci, przede wszystkim niemusząca liczyć się z każdym wydanym centem klasa średnia. Gdy ta konsumuje, firmy zatrudniają więcej osób, osiągają większe zyski, odprowadzają większe podatki, gospodarka rozwija się, służąc wszystkim. Gdy zbyt dużo bogactwa skoncentrowane jest w ręku kilku osób nie generuje ono rozwoju. Nie dlatego, że bogaci „marnotrawią” je na „luksusy”. Wręcz przeciwnie – niezależnie od tego, jak dużo konsumują najbogatsi, ich konsumpcja nie jest w stanie wygenerować wystarczająco dużej aktywności ekonomicznej, by rozruszać całą gospodarkę.

Jeśli większa równość służy wszystkim, to skąd zatem wzięła się obecna nierówność? Reich wskazuje przede wszystkim na politykę Reagana obniżającą podatki najbogatszym i niszczącą związki zawodowe, rozwój technologii eliminujący popyt na wysoko płatną i wysoko wykwalifikowaną ludzką pracę, otwarcie nowych rynków pracy. Nie jest jednak fatalistą, wierzy, że jako społeczeństwo możemy znaleźć dobrą odpowiedź na te technologiczne zmiany, że polityka znów może zmusić gospodarkę, by pracowała dla dobra wszystkich.

Ten optymizm i wiara w możliwość zmiany świata na lepsze wynikają z jego często niełatwej biografii, którą poznajemy w tle wykładu. Reich urodził się z rzadką genetyczną chorobą, w wyniku której nigdy nie przekroczył wzrostu dziesięciolatka. I to niewysokiego. W szkole, jak się można domyślić, nie miał z tego powodu łatwo. By uchronić się przed dającymi mu ciągle wycisk większymi kolegami, „zawarł sojusze” z kilkoma chłopcami ze starszych klas. Jeden z jego „obrońców” włączył się później w ruch praw obywatelskich. Wyjechał do Missisipi pomagać w rejestracji czarnych wyborców. Został tam okrutnie zamordowany przez działaczy skrajnej, rasistowskiej prawicy. To było przełomowe wydarzenie dla Reicha, ono zdecydowało o wyborze działania w polityce. Potem był staż u Bobby’ego Kennedy’ego, stypendium Rhodesa w Oxfordzie, gdzie jego kolegą był Bill Clinton, praca akademicka i publiczna, w końcu posada sekretarza stanu w administracji dawnego kolegi z Oxfordu. Z której odszedł po pierwszej kadencji Clintona, czując, że administracja zbyt mało robi, by walczyć z rosnącymi nierównościami.

Bardzo amerykański idealizm, jaki przenika ten, film może drażnić mających na ogół bardziej cyniczną wizję polityki Europejczyków. Ja również czasem mam problem, by nie patrzeć na niego bez ironicznego uśmiechu. Tak samo wywód Reicha w wielu miejscach opiera się na dyskusyjnych przesłankach – nic nie mówi o tym, jak powojenna prosperity wiązała się z wejściem gospodarki światowej w fazę A (wzrostu) powojennego długiego cyklu koniunkturalnego i jak bardzo wzrost nierówności łączy się z jego wejściem w fazę B (kontrakcji). Niemniej gdybym miał komuś szybko wyjaśnić, co jest dziś nie tak z najbogatszym społeczeństwem na świecie, i przekonać, że jest nadzieja na jakąś formę przeciwdziałania najbardziej negatywnym tendencjom, pokazałbym właśnie ten film. Jest trochę jak elementarz, nie mówi rzeczy, których osoby zainteresowane tematem by nie wiedziały. Ale jak dobre elementarze, świetnie się nadaje do edukowania tych, którzy dotąd zainteresowani nie byli.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jakub Majmurek
Jakub Majmurek
Publicysta, krytyk filmowy
Filmoznawca, eseista, publicysta. Aktywny jako krytyk filmowy, pisuje także o literaturze i sztukach wizualnych. Absolwent krakowskiego filmoznawstwa, Instytutu Studiów Politycznych i Międzynarodowych UJ, studiował też w Szkole Nauk Społecznych przy IFiS PAN w Warszawie. Publikuje m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Gazecie Wyborczej”, Oko.press, „Aspen Review”. Współautor i redaktor wielu książek filmowych, ostatnio (wspólnie z Łukaszem Rondudą) „Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej”.
Zamknij