Oleksij Radynski

Szkocja – nie, Noworosja – tak!

Szkocja pozostaje w składzie Wielkiej Brytanii. Nie ukrywam, że mnie to cieszy, za co wszystkich zwolenników szkockiej niepodległości szczerze przepraszam.

„Dlaczego Szkocji wolno, a Noworosji – nie?” – taki miał być pierwotnie tytuł tego felietonu. Dałem się przekonać, że Szkocja na pewno zagłosuje za niepodległością. Bez względu na to, czy wyszłoby to Szkotom na dobre, skutki takiej decyzji dla mojego kraju byłyby jeszcze smutniejsze niż dla Unii Europejskiej. Unia prawdopodobnie zostałaby dotknięta serią lokalnych separatyzmów, Ukrainę zaś czekałaby kolejna odsłona beznadziejnej debaty z Rosją, dlaczego nie chcemy uznać referendów na Krymie i w Donbasie, skoro referendum w Szkocji jest OK.

Los chciał, że stało się inaczej. Szkocja pozostaje w składzie Wielkiej Brytanii. Nie ukrywam, że mnie to cieszy, za co wszystkich zwolenników szkockiej niepodległości szczerze przepraszam.

Gdy Szkocja bezskutecznie walczyła o zdobycie niepodległości w drodze referendum, kawałek wschodniej Ukrainy znany od niedawna jako Noworosja faktycznie tę niepodległość sobie wywalczył – w nieco odmienny sposób.

Stało się to dokładnie dwa dni przed szkockim głosowaniem i, o dziwo, w Kijowie. We wtorek parlament ukraiński pod silną presją prezydenta Poroszenki uchwalił ustawy faktycznie uznające, że Ukraina nie sprawuje suwerennej władzy nad terytoriami zajętymi przez separatystów. Będą one miały swoją całkiem legalną „ludową milicję”, swoje niekontrolowane przez Kijów sądy, prokuratury i inne organy władzy, wybrane w specjalnym trybie lokalnych wyborów. Nie zwalnia to jednak Ukrainy z obowiązku finansowania tych regionów.

Noworosja oczywiście nie będzie miała formalnej niepodległości, którą mogliby cieszyć się Szkoci, gdyby tak zagłosowali w legalnym referendum. W przypadku Wielkiej Brytanii sytuacja ta wyglądałaby w następujący sposób: Londyn nadal finansuje Szkocję z budżetu królestwa, choć Szkocja nie uznaje nad sobą władzy Londynu i powoli integruje się, powiedzmy, z Islandią (OK, analogia jest niezgrabna, ale tak się złożyło, że nie mamy pomiędzy Ukrainą a Rosją żadnego oceaniku, i musimy z tym jakoś żyć). A najważniejsze w tej sytuacji byłoby to, że Londyn zostałby zmuszony do przyjęcia takiego układu wskutek interwencji wojskowej floty Islandii. Prezydent tego kraju groziłby przez telefon Cameronowi, że islandzkie czołgi lada dzień zajmą Pólnocną Irlandię, a za dwa tygodnie będą na Downing Street.

Twierdzi się, że porażka referendum w Szkocji oznacza utratę perspektywy dla ruchów separatystycznych w całej Europie. Pozbawieni argumentu „Jeśli Szkocji wolno, dlaczego nie wolno nam?”, nie potrafią wymusić na swoich obecnych rządach przeprowadzenia kolejnych referendów. A co będzie, jeśli rozczarowanie przykładem Szkocji spowoduje zainspirowanie się przykładem Noworosji?

Szkocja poszła drogą legalną i swoją szansę na niepodległość straciła. Separatyści Donbasu poszli drogą krwawej wojny i wywalczyli sobie coś, co przez większość ruchów separatystycznych może być uznane za niesłychany sukces.

Już nawet Edwin Bendyk napisał, że na wschodniej Ukrainie „poszukuje dla siebie wyrazu nowa polityczna podmiotowość, tyle że w dalece bardziej dramatycznych okolicznościach”. Oby te „dramatyczne okoliczności” nie rozprzestrzeniły się na całą Europę.

***

Serwis >>WYBORY EUROPY jest współfinansowany ze środków Ministerstwa Spraw Zagranicznych 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij