Oleksij Radynski

Kto otwierał bramę Auschwitz?

Od początku rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie zakłamanie historii drugiej wojny światowej stało się potężnym politycznym, a w konsekwencji wojskowym narzędziem.

Grzegorz Schetyna znów wypowiedział się bardzo sensownie na temat Ukrainy. Parę miesięcy temu implicite uznał, że Ukraina znajdowała się pod polską kolonialną dominacją, co nadal pozostaje prawdą w Polsce ignorowaną. Tym razem wywołał nie mniejszą, pełną hipokryzji burzę, powiedziawszy, że to Ukraińcy wyzwolili obóz w Auschwitz. Jak można się było spodziewać, rosyjskie media oszalały z powodu słów „A może lepiej powiedzieć, że to Front Ukraiński, bo tam ukraińscy żołnierze byli…”. Zaczęły się przedziwne rozliczenia i ustalanie, jakiej narodowości był żołnierz, który rozjechał bramę obozu; według jakich zasad nazywano fronty Armii Czerwonej; ilu Ukraińców znajdowało się w szeregach 54. Pułku Strzeleckiego z 100. Lwowskiej Dywizji Strzeleckiej 1. Frontu Ukraińskiego… I tak dalej.

A jeżeli wypowiedź Schetyny to po prostu dobry przykład empowermentu, czyli strategii skierowanej na wzmocnienie podmiotów wykluczonych, uciśnionych czy przemilczanych?

Przez wiele lat udział Ukraińców w sprawie zwycięstwa nad nazizmem był bagatelizowany w Związku Radzieckim – a więc i w światowej historycznej narracji. To samo dotyczy udziału Azerów, Białorusinów, Gruzinów, Estończyków, Mołdawian, Litwinów, Łotyszów, Ormian, Tatarów. Dotyczy to też bardzo wielu innych narodowości, których z braku miejsca nie wspomina się nawet w standardowych deklaracjach, że w Armii Czerwonej walczyli nie tylko Rosjanie. Nadal powszechnie głosi się, że to Rosjanie wyzwolili Kijów, Warszawę, Wiedeń i Berlin.

Tę powszechną iluzję należałoby uznać za równie błędną, jak stwierdzenie, że „Ukraińcy wyzwolili Auschwitz”. A jednak ta druga wypowiedź jest bardziej sprawiedliwa – mimo że nie do końca ścisła. Naprawia historyczną krzywdę wobec uciśnionej grupy. Natomiast trwanie w przekonaniu, że to wyłącznie Rosjanie wyzwolili wschodnią Europę od nazizmu, schlebia wizji świata narzuconej przez opresora.

Ta wizja świata ma wymiar nie tylko symboliczny. Od początku rosyjskiej wojny przeciwko Ukrainie zakłamanie historii drugiej wojny światowej stało się potężnym politycznym, a w konsekwencji wojskowym narzędziem. Może trudno w to uwierzyć, ale naprawdę dużo mieszkańców wschodniej Ukrainy zradykalizowało się pod wpływem propagandy opartej na historycznych mitach „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”.

Rosjanie serio twierdzą, że wojna na Ukrainie toczy się przeciwko spadkobiercom hitleryzmu. Zawłaszczenie zwycięstwa nad Trzecią Rzeszą przez Rosjan ma w tej chwili tragiczne skutki w skali globalnej.

Opór Zachodu wobec polityki Putina – przede wszystkim w Niemczech – z pewnością byłby dużo silniejszy, gdyby nie głęboko uwewnętrzniona w głowach wielu Europejczyków myśl, że to jednak Rosja uratowała świat przed absolutnym złem. Teraz to historyczne zakłamanie ma dać Rosji mandat na prowadzenie wojny na Ukrainie.

Odebranie rosyjskiej władzy tego narzędzia wojny – szczególnie w przeddzień rocznicy zwycięstwa nad hitleryzmem – jest dużo ważniejszą sprawą niż beznadziejne spieranie się o to, kto otwierał bramę Auschwitz.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Oleksij Radynski
Oleksij Radynski
Publicysta i filmowiec (Kijów)
Filmowiec dokumentalista, współzałożyciel Centrum Badań nad Kulturą Wizualną w Kijowie. W latach 2011-2014 redaktor ukraińskiej edycji pisma Krytyka Polityczna.
Zamknij