Kinga Dunin

Szczerek jest Cartmanem

Kinga Dunin

No tak, lewica jest naiwna i oderwana od rzeczywistości. A może to jednak Szczerek jest oderwany od polskiej rzeczywistości?

„Nie jak Cartman – ja pytam serio”. Pijąc sznapsy w knajpie na Neukölln, Ziemowit Szczerek postanowił postawić lewicy europejskiej i polskiej fundamentalne – czytaj: powtarzane od dawna – pytanie: jak demokratyczne społeczeństwa mają poradzić sobie z napływem przedstawicieli innych tradycji, których dopiero trzeba wdrożyć do życia w liberalnym i laickim społeczeństwie? Jeżeli ktoś dotąd nie słyszał tego pytania, to mogę tylko pozazdrościć – zapewne mieszka gdzieś na uroczej bezludnej wyspie na antypodach.

Szczerek: Czy lewica może przestać być naiwna? Tylko pytam

Tak, pewno nie wolno powtarzać, że nasza chata z kraja – kryzys uchodźczy ma wpływ na całą Europę, i nie tylko. Ale jaki wpływ, to jednak trochę zależy od kontekstu. Dlatego odłożę na bok rozważania, co powinna na to pytanie odpowiedzieć lewica europejska. Albo jakie są te odpowiedzi i działania. Kiedy Szczerek skończy walić szoty, może spróbować się tego dowiedzieć. A ja chętnie przeczytam na ten temat solidny, być może nawet krytyczny tekst. W każdym razie nie wierzę, że zachodnia lewica ocknie się dopiero po przeczytaniu felietonu w Krytyce Politycznej, stuknie się w głowę i powie: No tak, to takie ważne pytanie, koniecznie musimy zacząć o tym myśleć!

Na razie możemy się od Szczerka dowiedzieć jedynie, że Berlin jest cudownie multikulti, bo jest bogaty i taką sobie stworzył enklawę, a współbiesiadnicy Szczerka nie są frajerami. Tylko frajer może „się spodziewać, że to (imigracja, integracja – KD) się odbędzie bez problemów”. „Frajer albo Polak”. Oczywiście nie każdy – bo wielu Polaków obawia się zalewu islamu, fali terroryzmu i gwałtów na kobietach, w wyniku przyjęcia kilku tysięcy uchodźców. Frajerami jest tylko lewica, która „przekonuje prawicę, że migranci to ludzie cudowni i że nie będzie zupełnie z nimi żadnych kłopotów, cacy-cacy”. No tak, lewica jest naiwna i oderwana od rzeczywistości. A może to jednak Szczerek jest oderwany od polskiej rzeczywistości?

A jest ona taka, że po pierwsze lewica polska to konglomerat rozmaitych ugrupowań i solistów pozbawiony politycznej reprezentacji i niecieszący się masowym poparciem. I żeby odbić się od dna, ma do pokonania ogromną ilość wyzwań, poczynając od tego, jak stać się jakkolwiek liczącą się siłą. I zanim zacznie się zastanawiać, jak nauczyć uchodźców w Europie życia w laickim państwie, musi zawalczyć o to, aby nasze własne państwo stało się laickie. Bo w Polsce plan przystosowanie imigrantów do naszego społeczeństwa na razie powinien chyba polegać na zmuszeniu ich do ochrzczenia się – żeby byli tacy, jak wszyscy tutaj.

Ale żarty na bok. Poza tym, że polskie społeczeństwo jest konserwatywne, co Szczerek zauważa, rządzi nim partia, która z mówienia, że imigranci nie są cacy i żadnych nie zamierzamy przyjąć, uczyniła paliwo wyborcze. Jednocześnie swoją propagandą czyniąc, obawiam się, trwałe szkody w świadomości i postawach społecznych wobec uchodźców. To w takiej sytuacji lewica musiała się odnaleźć. Trudno się dziwić, że w reakcji na narastająca ksenofobię próbowała mówić, że uchodźcy są ludźmi. Kropka. Ludzie przeważnie, jeśli mogą, starają się uciec przed śmiercią i niebezpieczeństwem, głodem, albo też po prostu szukają pracy albo lepszego miejsca do życia. Budzenie empatii wobec nich było naturalną, oczywistą i moralnie niezbędną reakcją na to, co się działo.

„Czy ten chleb smakuje tak samo, jak upieczony przez Polaka?”

Ale lewica była też dosyć ostrożna. Owszem, nie sprzeciwiała się przyjęciu uchodźców, ale też raczej nie eksponowała tego w swoich programach. Może to był błąd? Adrianowi Zandbergowi twarda wypowiedź w tej kwestii w czasie debaty przedwyborczej pomogła zdobyć głosy. Później jednak Razem zaczęło podkreślać, że rozumie społeczne lęki. Tym bardziej nie wyskakiwano przed szereg, na przykład głosząc konieczność przyjęcia większej liczby uchodźców, niż zostało to nam zaproponowane. Czasem cynicznie (realistycznie?) wspominano, że nawet jeśli jakąś liczbę uchodźców przyjmiemy, to i tak będą próbowali opuścić nasz piękny kraj. Pisano i mówiono także o tym, że przyjmując migrantów należy też mieć jakieś programy, które pozwolą im na dostosowanie się do nowego życia. I że może to zrodzić problemy. A raczej mogłoby. Pamiętajmy, że abyśmy mogli porównywać się z takimi krajami jak Niemcy, Francja, Szwecja musielibyśmy mieć dwucyfrowy udział imigrantów w społeczeństwie, a w czasie obecnego kryzysu przyjąć ich przynajmniej milion.

Tubylewicz: Nie możemy ze strachu przed tworzeniem stereotypów przymykać oczu na fundamentalizm

Mam wiele zastrzeżeń wobec polskiej lewicy, ale nie jest jednym z nich to, że nie przemyślała programu dla miliona uchodźców, z których do Polski przybyło zero. I nie mam też pretensji, że nie włożyła dość intelektualnego wysiłku w wymyślanie propozycji dla Włoch, Grecji i wszystkich tych krajów, które na co dzień zajmują się realnym rozwiązywaniem tych problemów. Zanim zacznę marzyć o lewicy, która jest intelektualnie zaangażowana w problemy całego świata, wystarczyłaby mi lewica ideowa, ale zarazem pragmatyczna, czyli zajęta tym, jak poradzić sobie dzisiaj i tutaj.

Mam wiele zastrzeżeń wobec polskiej lewicy, ale nie jest jednym z nich to, że nie przemyślała programu dla miliona uchodźców, z których do Polski przybyło zero.

A czy dla imigrantów, którzy jednak w Polsce są, lewica ma jakiś sensowny program, na miarę swoich pozaparlamentarnych możliwości? Musi zajmować się rasistowskimi ekscesami, alarmuje w sprawach warunków panujących na polskich granicach albo w ośrodkach dla uchodźców, w społeczeństwie bardzo homogenicznym stara się opowiadać o zaletach różnorodności i pokazywać, jak z szacunkiem traktować inne kultury. W dzisiejszej Polsce nie wynika to z nadmiaru odlecianego idealizmu, tylko z konieczności przeciwstawienia się dominującym dyskursom.

#Terespol, czyli reżim z tektury

Poza tym rozmaite NGO-sy próbują w miarę możliwości pomóc tym, którzy jednak tu są. Prowadzą np. zajęcia dla dzieci w ośrodkach, mają jakieś pomysły na wsparcie integracji, tyle że nie na całym świecie, ale lokalnie. Najczęściej są to wolontariusze, którzy robią tyle, co się da w istniejącej rzeczywistości.

Przyjeżdża uchodźca do Polski i jednak da się

Najkrócej ujmując, uważam że lewica – może pomijając jakieś niemądre wypowiedzi Leszka Millera – ogólnie zachowuje się całkiem przyzwoicie i rozsądnie. A jeśli chodzi o refleksje, przedstawiane postulaty i działania praktyczne (te, które jednak jakiś program i pomysły realizują), to trzeba pamiętać, w jakich warunkach możliwości to się odbywa.

Ale czy warto w ogóle wytaczać armaty, raczej armatki, przeciwko felietonowi, który co prawda nie zwiększa naszej wiedzy o niczym, ale jest żywo napisany i pokazuje modne miejsce w Berlinie oraz wybujałe ego autora?

Nie robiłabym tego, gdyby nie to, że jednym z problemów lewicy jest milion razy podnoszony z przeciwnej strony zarzut: bezmyślnie idealizujecie uchodźców, jesteście naiwni i odklejeni od rzeczywistości. Tłumaczenie, że nie jest się wielbłądem, niewiele daje, a przylepiona lewicy gęba trzyma się dobrze. Może więc sami sobie tego nie róbmy. Powtarzający prawicowe bzdury Szczerek jest jednak Cartmanem, nawet jeśli włożył maskę szopa – przecież ja też jestem lewicowy i tylko szczera troska mną powoduje. Cartmanem na usługach Cthulhu.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij