Kinga Dunin

Homoadopcja a la GW

Staram się pisać krótko i prosto, a i tak często okazuje się, że jeszcze nie dość prosto. I Krzysztof Varga nie rozumie, co mam na myśli, mówiąc o wyobrażonym Kościele GW. No przecież piszemy wciąż o Rydzyku, nie mamy żadnego wyobrażonego i ulubionego Kościoła – dziwi się.


To na początku powtórzę, żeby potem kontynuować. Otóż jest to sympatyczny Kościół, którego się nie czepiamy, tylko szanujemy. Absolutne przeciwieństwo Kościoła Rydzyka. Taki Kościół już żadnej krytyce nie podlega. Dobremu Kościołowi nie zadaje się pytań, co sądzi o religii od przedszkola, czy nie wstydzi się żyć z pieniędzy odzyskanych przez Komisję Majątkowa, czemu przymyka oczy na księżowskie nadużycia. Jakby w żadnym stopniu nie odpowiadał za instytucję, której jest częścią na równi z Rydzykiem. Natomiast odpowiedni ateista to taki, który nie ma nic przeciwko krzyżowi w Sejmie. W ogóle nie ma nic przeciwko Kościołowi (temu zaprojektowanemu), bo wtedy staje się antyklerykałem. Nielubienie Rydzyka jest oczywiście OK.


A teraz będzie o tym, jak wg GW wygląda odpowiedni zwolennik prawa do adopcji przez pary jednopłciowe. Wygląda tak jak Dominika Wielowieyska. Słodka i słuszna.

Słuszna, kiedy pisze, że „w adopcji nie chodzi o prawa gejów”, tylko o dobro dzieci. Celem ośrodka adopcyjnego powinno być znalezienie dla osieroconego czy porzuconego dziecka opiekunów, którzy będą je kochali i dbali o nie, a orientacja seksualna nie powinna mieć tu nic do rzeczy. 


Trudno się z tym nie zgodzić, a nawet nie przyklasnąć. Aż trudno uwierzyć, że to Wielowieyska, ale szybko wszystko wraca do normy. Dowiadujemy się, że adopcja przez rodziny homoseksualne może mieć miejsce w wyjątkowych sytuacjach. Np. jeśli jest to naturalne dziecko jednego z partnerów, i tak już wychowywane w tej rodzinie, a drugi naturalny rodzic zmarł. Prawda, że to przemawia do wyobraźni? I czy nie jest słodkie takie pochylenie się nad przypadkami z życia? Jednak wyjątki wyjątkami, ale zdrowy rozsadek powinien nam podpowiadać, że preferowana, najlepsza dla dziecka rodzina powinna być heteroseksualna.


I już jesteśmy w domu. Najważniejsze jest dobro dziecka, dobro dziecka najlepiej realizują opiekunowie hetero. Jeśli więc odmawia się prawa lesbijkom czy gejom do adopcji, to ze względu na dobro dziecka, a nie na ich orientację. Wilk równouprawnienia syty i owca tradycjonalizmu cała.


Gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości Wielowieyska ostrzega:

 

Rzecz w tym, by poprawność polityczna nie zawiodła nas na manowce. Nie można zrównywać prawa do adopcji dla par heteroseksualnych i homoseksualnych. Brytyjska agencja adopcyjna Catholic Care (CC) dawała dzieci do adopcji tylko parom heteroseksualnym. Komisja nadzorująca działalność organizacji wyższej użyteczności w Anglii i Walii uznała, że to dyskryminacja osób o innej orientacji seksualnej. I agencję zamknięto. To absurdalna sytuacja…

 

Może warto dodać, że – o ile mi wiadomo – nie tylko hetero, ale także kato. Finansowana przez państwo agencja. Tak się składa, że w państwie tym mieszkają ludzie różnej wiary i o różnej orientacji. Mnie nie dziwi ani nie oburza, że jeśli państwo coś finansuje, to chce, żeby wszyscy mogli z tego korzystać i nie chce zaakceptować faktu, że preferowana jest jedna grupa – kato-hetero. Może ktoś zaczął podejrzewać, że nie chodzi tu o dobro dzieci, tylko właśnie tej grupy?

 

W Polsce jest coraz więcej katolickich ośrodków adopcyjnych. I nie miałabym nic przeciwko temu, żeby rzecznik praw obywatelskich sprawdził, czy nie preferują one jako rodziców katolików. Bo najważniejsze jest dobro dziecka, a gdzie będzie mu lepiej niż w katolickiej rodzinie?

 

To nie jest czepianie się GW, to tylko obserwacje. Wiem, nie wolno mi czepiać się GW, bo sama do niej kiedyś pisałam. GW ma prawo do swojego Kościoła, swoich ateistów i swojej homoadopcji, która polega na tym, że jest dopuszczalna, ale ma jej nie być, no chyba, że w drodze wyjątku. Nie chcę tylko, by ktoś mi wmawiał, że jest to ostoja laickiego liberalizmu. A poza tym cieszę się, że piszę dla portalu KP, w związku z czym czuję się zwolniona z obowiązku przekonywania kogokolwiek, że dwie lesbijki mogą wychować dziecko równie dobrze jak para mieszana. Bo nie ma to jak matka, chyba że dwie. 

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kinga Dunin
Kinga Dunin
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka
Socjolożka, publicystka, pisarka, krytyczka literacka. Od 1977 roku współpracowniczka KOR oraz Niezależnej Oficyny Wydawniczej. Po roku 1989 współpracowała z ruchem feministycznym. Współzałożycielka partii Zielonych. Autorka licznych publikacji (m.in. „Tao gospodyni domowej”, „Karoca z dyni” – finalistka Nagrody Literackiej Nike w 2001) i opracowań naukowych (m.in. współautorka i współredaktorka pracy socjologicznej "Cudze problemy. O ważności tego, co nieważne”). Autorka książek "Czytając Polskę. Literatura polska po roku 1989 wobec dylematów nowoczesności", "Zadyma", "Kochaj i rób".
Zamknij