Kaja Puto

Polska Piastów – nowa pasja Polaków

„Korona królów”

Powiedzieć, że „Korona królów” to produkcja o marnym poziomie aktorstwa, z fatalną scenografią i pełna nieścisłości historycznych, to jak nie powiedzieć nic. Dlatego jej krytycy idą dalej: zgłębiają średniowieczne ryty liturgiczne, historię barwienia tkanin na ziemiach polskich oraz przyczynki do psychologicznego portretu Władysława Łokietka.

Jak powszechnie wiadomo, Polacy są specjalistami od wszystkiego. W zależności od tego, jaki hashtag trenduje aktualnie na twitterze, w Polakach budzą się eksperci, a to od wypadków lotniczych, a to od polityki Niemiec, innym razem – od rynku masła. Nowy Rok przyniósł nową specjalizację: jest nią Polska Piastów.

Wszystko rzecz jasna za sprawą serialu Korona królów, jednego z najgorszych seriali, jaki popełniła TVP w swojej historii, a przy tym flagowego projektu telewizji Jacka Kurskiego. Powiedzieć, że jest to produkcja o marnym poziomie aktorstwa, z fatalną scenografią i pełna nieścisłości historycznych, to jak nie powiedzieć nic. Dlatego jej krytycy idą dalej: zgłębiają średniowieczne ryty liturgiczne, historię barwienia tkanin na ziemiach polskich oraz przyczynki do psychologicznego portretu Władysława Łokietka. Żeby dostać share’a lub retwitta swojego szkalowanka, trzeba się nieźle postarać.

Niech rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie spędził co najmniej godziny na wertowaniu czasopism naukowych odległych od swojej specjalizacji tylko po to, żeby udowodnić w internecie, że ktoś nie ma racji. Wyzłośliwiam się na ten temat dlatego, że sama nie zdążyłam jeszcze wrócić z sylwestra, kiedy było już pozamiatane. Na temat Korony królów wypowiedzieli się już wszyscy fejsbukowi influencerzy, a ci z aspiracjami do trendsettingu zaczęli już nawet przebąkiwać, że beka z Korony is so 1 stycznia. Coś w tym jest, skoro memy na jej temat znalazłam nawet w serwisie sosnowiec.naszemiasto.pl.

Krytyczne wzmożenie w obliczu Korony królów częściowo tylko można złożyć na karb daty premiery: jest to w istocie dzieło skrojone idealnie pod kac- lub zjazdhumor. Oglądanie kolejnych odcinków w dni robocze nie przynosi już tyle radości, a co najwyżej potężną irytację i znużenie. Przede wszystkim jest to jednak pożywka dla kochanej przez niemal wszystkich Polaków beki z Polski (polskiej nieudolności, bylejakości, amatorszczyzny), której historię spisał ostatnio Adam Leszczyński w książce No dno to jest po prostu Polska. Dlaczego Polacy tak bardzo nie lubią swojego kraju i innych Polaków.

Nic więc dziwnego, że co radykalniejsi żołnierze antybekowej armii zareagowali na chichry z Korony alergicznie. Narzędzia krytyczne w postaci figury niemieckich mediów, antypolskości i – tu nowość – „rechociarza” mogą oczywiście wzbudzać śmiech, ale na poziomie psychologicznym łatwo zrozumieć, co striggerowało redaktorów „Sieci prawdy”. Osobiście nie potrafię sobie wyobrazić życia w Polsce (ani w żadnym innym kraju) bez zdrowej dawki autoironii, ale rozumiem, że prawica jest od tego, żeby zaciekle bronić godności większości, tak jak lewica – mniejszości. Niech im będzie.

Kłopot jednak w tym, że nie trzeba ani złośliwości, ani kachumoru, ani szczególnie antypisowskiego nastawienia, by Koronę królów zrównać z ziemią. O ile drewnianą grę aktorską, banalny scenariusz i kiczowatą muzykę wpisać można w definicję gatunku, jakim jest telenowela, niczym nie sposób obronić fatalnej realizacji. Zdjęcia są ciemne, źle wyostrzone i wykadrowane, dźwięk – fatalnie zmontowany i nierówny, montaż – pełen najprostszych, szkolnych błędów (w jednej scenie naliczyłam pięć zbliżeń następujących po sobie). Jeśli dodać do tego scenografię z elementami ikei, kostiumy z firan i koców oraz biżuterię z odpustu, z Korony pozostanie już tylko jej aparat ideologiczny, dydaktycznie smrodzący patriotycznymi i religijnymi uniesieniami bohaterów oraz nachalnie upominający widza, że liczyć można tylko na Węgrów.

I nie, nie chodzi tylko o niski budżet. Wystarczy przejść się na dowolny przegląd etiud studenckich czy nawet kina amatorskiego, by dowiedzieć się, że da się lepiej, tylko trzeba mieć pomysł, a przede wszystkim mierzyć siły na zamiary. Nie chodzi też o możliwości techniczne – wątpiących odsyłam do kina historycznego z okresu PRL.

Rozumiem, że prawica jest od tego, żeby zaciekle bronić godności większości, tak jak lewica – mniejszości.

Korona królów gate to kolejny dowód na to, że polska kultura pod rządami PiS się wykrwawia. Minęły ponad dwa lata, od kiedy PiS objął stery w Ministerstwie Kultury i telewizji publicznej, później przyszedł czas na Instytut Książki i Polski Instytut Sztuki Filmowej. „Kontrrewolucja kulturalna” zaorała w tym czasie wszystko, co udało się wcześniej zbudować, ale nie zaproponowała nic w zamian. Wiedzą o tym nawet jej najwierniejsi żołnierze, którzy swoje pozytywne recenzje Korony okraszają hashtagiem #pierwszekotyzapłoty. Szumnie zapowiadany marsz zdolnych i wykluczanych wcześniej artystów na kulturę przypomina raczej szabrowanie na oślep jej zgliszczy.

Trudno mieć dziś wątpliwości, że polska kultura weszła dziś w okres wielkiej smuty. Świetnie ma się natomiast rozwój gatunków medialnych. W czwartkowych „Wiadomościach TVP” miała miejsce premiera „autorecenzji kulturalnej z elementami komentarza politycznego”. Oto wkład Polski w rozwój światowych mediów: telewizja, która w serwisie informacyjnym dowodzi, dlaczego krytyka wyprodukowanego przez nią serialu jest zła. Nie będę spoilować, zobaczcie sami.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij