Kaja Puto

7 rzeczy, których dowiedziałam się o Micheilu Saakaszwilim podczas podróży autobusem

Były gruziński prezydent potwierdził w niedzielę na granicy polsko-ukraińskiej, że wciąż zasługuje na miano największego showmana wschodnioeuropejskiej polityki.

Tekst ukazał się pierwotnie w wersji niemieckiej na stronie ostpol.de, internetowego magazynu prowadzonego przez n-ost ponad narodowymi granicami.

Mało kto już pamięta, jak Micheil Saakaszwili triumfalnie dopijał herbatę po Eduardzie Szewardnadzem, by przypieczętować zwycięstwo gruzińskiej Rewolucji Róż. W niedzielę potwierdził, że wciąż zasługuje na miano największego showmana wschodnioeuropejskiej polityki.

W niedzielę były gruziński prezydent i eksgubernator Odessy, którego w lipcu prezydent Poroszenko pozbawił ukraińskiego obywatelstwa, razem z przedstawicielami ukraińskiej opozycji i członkami swojej rodziny  nielegalnie przekroczył polsko-ukraińską granicę. Oto siedem rzeczy, których dowiedziałam się o Miszy, kiedy tego wrześniowego dnia siedzieliśmy razem w autobusie:

1. Że jest niesłychanie bezczelny.

Kiedy Misza się na coś uprze, nic i nikt nie jest w stanie mu przeszkodzić. Nie interesują go konsekwencje jego działań – czy chodzi o wojnę w Osetii Południowej, czy o próbę przekroczenia ukraińskiej granicy. Setki pasażerów uwięzionych w upalny dzień w zatrzymanym pociągu relacji Przemyśl-Kijów? Dziennikarze międzynarodowych mediów, których zapomniano poinformować, że konferencja odbędzie się jednak 100 kilometrów dalej? Prawo międzynarodowe, które każe mu w obecnej sytuacji ubiegać się o status bezpaństwowca? Nieważne. Najważniejszy jest Misza i jego show.

2. Że wywołuje przy tym irracjonalną sympatię.

Wszyscy pamiętamy ze szkoły ten typ niegrzecznego chłopca, który słynie z bezczelnych żartów. Plucie ryżem przez słomkę, palenie dziennika i ciągnięcie dziewczynek za warkoczyki – cały Misza. Ale mimo że utrudnia nauczycielom prowadzenie lekcji i nieustannie wywołuje konflikty, wszyscy go lubią. Bo zawsze wymyśli coś śmiesznego. Bo z nim nigdy nie jest nudno. Bo ma w sobie to coś. Po prostu – trudno go nie lubić.

Goły polski wieśniak ze źrenicami jak spodki [tak nas widzi Europa Zachodnia]

3. Że potrafi budować napięcie.

A wszyscy dają się na to nabrać. Ostatnie przygody Saakaszwilego-bezpaństwowca nie wzbudzały szczególnego zainteresowania mediów. Wydawało się, że były prezydent Gruzji ma już swoje najlepsze lata za sobą, że jest skończonym politykiem o przerośniętych ambicjach. Mimo to udało mu się zbudować wokół #SaakashviliSunday aurę bardzo ważnego wydarzenia. W efekcie zgromadzony tłum dziennikarzy ledwo udało się upchnąć do dwóch autobusów. Saakaszwili przywitał ich w Rzeszowie spóźniony i rzucił hasło: „potrzebuję jeszcze 10 minut”, po czym zniknął na pół godziny. Okazało się, że pił kawę z zaprzyjaźnionymi politykami. „Co on sobie wyobraża, nie będę za nim biegał” – pomstowali operatorzy. A potem biegali, cały upalny dzień. Czyniąc jego show jeszcze ważniejszym.

4. Że potrafi rozmawiać z ludźmi.

Łatwo się domyślić, co sądzą o Saakaszwilim pasażerowie pociągu, który odjechał z Przemyśla z dwugodzinnym opóźnieniem. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że kręcący się po pociągu dla podgrzania atmosfery Saakaszwili napotykał rozwścieczony tłum. W kulminacyjnym momencie ludzie zaczęli go wulgarnie wyzywać, a jeden z pasażerów popchnął go mocno w ramię. Ale Misza nie dał się sprowokować. Na wyzwiska odpowiadał płomiennymi przemowami o demokratycznej przyszłości Ukrainy i rozładowywał napięcie przybijaniem piątek, witaniem się z dziećmi i robieniem selfie. Był w tym dosyć skuteczny.

5. Że nie liczy się ze słowami.

Dziennikarze, którzy spędzili dzień z Saakaszwilim, byli w bardzo komfortowej sytuacji: mieli stały dostęp do najważniejszego źródła informacji. Niestety Saakaszwili – jak przystało na populistę – lubi pleść, co mu ślina na język przyniesie. Informował m.in., że polskie MSZ i MSW interweniują w jego sprawie na Ukrainie, dlatego pociąg zaraz ruszy (nic takiego nie miało miejsca). Albo że zatrzymanie pociągu na stacji jest równoznaczne z aresztowaniem jego pasażerów, a więc stanowi naruszenie kodeksu karnego. Muszę przetestować tę interpretację, kiedy następnym razem utknę w środku pola w spóźnionym polskim pociągu.

6. Że ma na Ukrainie skromne, ale skuteczne otoczenie.

Nie ma większego znaczenia, czy zwolennicy Saakaszwilego, którzy przeciągnęli go przez wojskowy kordon, przyjechali na granicę z osobistej potrzeby, czy zostali opłaceni. Atmosfera po obu stronach granicy była gorąca właśnie dzięki ukraińskiej partii Saakaszwilego, Ruch Nowych Sił. Kiedy Misza przepychał się z żołnierzami i pogranicznikami, po polskiej stronie jego aktywiści w kilkanaście minut zorganizowali w kolejce samochodów oczekujących na otwarcie granicy szybką demonstrację. Jej uczestnicy nawet nie zauważyli, kiedy przestali krzyczeć „chcemy jechać do domu”, a zaczęli wiwatować w odpowiedzi na peany formułowane z prowizorycznej sceny na cześć Saakaszwilego. Ponadto udało mu się ściągnąć na swoje show Julię Tymoszenko, a we Lwowie powitał go Andrij Sadowy. Bardziej spoliczkować Petra Poroszenki już się nie dało.

7. Że – last but not least – ma świetną kondycję.

#SaakashviliSunday to był długi dzień. Kilkanaście godzin biegania w spoconym tłumie z miejsca na miejsce, autobus bez klimatyzacji, upał. Kiedy półprzytomna prowadziłam samochód przez autostradę do Krakowa, marząc, by postawić ostatnią kropkę w zamówionych niusach, Saakaszwili w najlepsze biesiadował z Andrijem Sadowym i pozował do zdjęć. Doprawdy, godne podziwu.

Finał #SaakashviliSunday można nazwać co najmniej kontrowersyjnym. Ale warto było w tym uczestniczyć choćby dlatego, żeby się tego wszystkiego dowiedzieć.

*
Rekonstrukcja wydarzeń na stronie PoliticalCritique.org

Macron pokazał, że Grupa Wyszehradzka i jej wspólny interes to fikcja

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Kaja Puto
Kaja Puto
Reportażystka, felietonistka
Dziennikarka i redaktorka zajmująca się tematyką Europy Wschodniej, migracji i nacjonalizmu. Współpracuje z mediami polskimi i zagranicznymi jako freelancerka. Związana z Krytyką Polityczną, stowarzyszeniem reporterów Rekolektyw i stowarzyszeniem n-ost – The Network for Reporting on Eastern Europe. Absolwentka MISH UJ, studiowała też w Berlinie i Tbilisi. W latach 2015-2018 wiceprezeska wydawnictwa Ha!art.
Zamknij