Jan Śpiewak

Razem: my mamy wizję, oni mają telewizję

Czyli dlaczego Razem nie uda się zdobyć upragnionych 3% w wyborach.

Razem udało się udowodnić, że nie jest kolejną lewicową kanapową partią. Zebrała ponad sto tysięcy podpisów w 22 okręgach wyborczych. To dowód na determinację, skuteczność i istnienie struktur – sieci ludzi, którzy poświęcili często setki godzin, by zebrać wymagane podpisy. Ta sztuka nie udała się wielokrotnie m.in. Zielonym. Tym większy szacunek i radość, że można przeprowadzić tak skomplikowaną operację, opierając się na własnych siłach.

Choć to bardzo wiele, nie wystarczy, by przebić się do publicznej świadomości i zdobyć upragnione 3% głosów w wyborach, które umożliwią partii pozyskanie finansowania z budżetu państwa na kolejne cztery lata. A bez tego Razem będzie bardzo ciężko dotrwać do następnych wyborów. 3% przekłada się na około 400 tysięcy głosów. Do wyborów jest równo miesiąc. Razem pojawia się w sondażach, ale najlepszy wynik, jaki do tej pory odnotowało, to 1,6%. Czy jest w stanie podwoić swoje poparcie w ciągu miesiąca? Zakładając, że sondaże nie kłamią, takie osiągnięcie wydaje się bliskie niemożliwości.

Dlaczego Razem się moim zdaniem nie powiedzie? Bo zawodzi zarówno sama forma komunikacji, jak i przekaz.

Razem, z powodu ograniczonych środków finansowych, ma tylko dwie drogi, żeby przebić się do szerszej świadomości i umocować w niej jako jeden z możliwych wyborów – albo poprzez kampanię bezpośrednią, albo poprzez obecność w mediach. Sam miałem przyjemność przeprowadzić kampanię bezpośrednią (w ostatnich wyborach samorządowych) i wiem, że jest to najskuteczniejsza forma dotarcia do ludzi. Problemem takiej kampanii jest jednak ograniczony zasięg. Jeden kandydat, nawet pracując we wszystkie popołudnia i weekendy, jest w stanie zapukać do drzwi i uścisnąć dłonie „tylko” kilkuset osobom w ciągu miesiąca. Zdobycie 400 tysięcy głosów wymagałoby więc intensywnej pracy kilku tysięcy wolontariuszy na terenie całego kraju. Czy Razem jest w stanie rzucić na ulice taką liczbę ludzi? Trudno to sobie wyobrazić. Z tego powodu, poza działaniami w terenie, partia musi być stale obecna w mediach. A nie jest.

Brak twarzy. Razem nie wyłoniło spośród siebie lidera. Przekłada się to na mniejszą rozpoznawalność i wiarygodność.

Ugrupowanie jest po prostu dla wielu osób anonimowe. Ludzie rozpoznają formację po twarzach jej przywódców, tak było zawsze i nic nie wskazuje na to, żeby miało się coś w tej kwestii zmienić. Ciągła rotacja osób w mediach, które reprezentują Razem, nie służy budowaniu świadomości istnienia partii – wręcz przeciwnie: stwarza wrażenie przypadkowości i tymczasowości. W dodatku Razem, po dobrym starcie na początku lata, zniknęło z mediów na czas wakacji. Teraz, pomimo że kampania jest już na półmetku, reprezentanci Razem rzadko pojawiają się w telewizji czy radiu.

Jest życie poza internetem – szczególnie w telewizji.

Brak rozpoznawalnych twarzy nie jest jedynym powodem, dla których Razem tak rzadko jest zapraszane do mediów. Partia nie uczestniczy w debacie, bo nie odpowiada na bieżące tematy polityczne, a sama nie potrafi wykreować własnych. Razem skupia się niemal wyłącznie na swoim programie. Jest to oczywiście bardzo szlachetne, ale sam program nie przebija się do zbyt wielu ludzi, wiemy o tym dobrze. Większość osób nie ma czasu czytać programów partii politycznych. I nie wierzy w ich realizację. Liczą się emocje i własna opowieść o świecie. Razem nie dostanie szansy jej przedstawić, jeśli nie będzie jej w mediach. Przede wszystkim w telewizji. Internet jest coraz silniejszym kanałem informacji, ale do tej pory żadna partia Facebookiem wyborów nie wygrała. Najlepszym przykładem Janusz Korwin-Mikke, który w wyborach prezydenckich zdobył mniej głosów niż ma fanów na fejsie.

Problemem jest też paradoksalnie konsekwentna i jasno określona linia partii. Wyborców, którzy poglądy lewicowe mają zarówno w sferze ekonomicznej, jak i obyczajowej, nie ma zbyt wielu. Ci, którzy najbardziej potrzebują redystrybucyjnej polityki państwa, zazwyczaj mają dość konserwatywne podejście do spraw światopoglądowych. Po drugie – już sama identyfikacja z lewicą jest w Polsce, niestety, problemem. Słowo „lewica” kojarzy się negatywnie milionom Polaków na skutek działalności Leszka Millera i rządóœ SLD. Próba odczarowania tego stanu rzeczy jest bardzo trudna i wymaga wiele wysiłku. To materiał na osobną kampanię.

Nie oznacza to jednak, że nic się nie da zrobić. Razem może ciągle znacząco poprawić swój wynik. W miejsce lidera może wytypować rzecznika. Osobę, która posiada wystarczające kompetencje komunikacyjne i będzie budować wizerunek partii w mediach. Razem powinno odpowiadać na tematy dnia, starać się wchodzić w zwarcie z głównymi politykami opozycji i partii rządzącej. Organizować konferencje prasowe i happeningi. Szczególnie te ostatnie przebijają się do mediów, które kochają „obrazki”. Razem nie przejmie elektoratu PiS-u – ma za to szanse przejąć część zniechęconych wyborców PO i Palikota. Warto o tym pamiętać, konstruując przekaz.

Razem powinno mocniej skierować swój komunikat do wykształconej klasy średniej, która najczęściej chodzi na wybory.

Spadająca jakość usług publicznych – przepełnione klasy w szkołach, kolejki do lekarzy, banksterzy, zanieczyszczenie powietrza – to temat dla nich.

75-procentowy podatek dla najbogatszych może być ciężko komukolwiek wytłumaczyć. Warto mówić o konkretnych interesach konkretnych osób. Istnieją grupy społeczne, które są dobrze zorganizowane, ale ich interesy nie są należycie reprezentowane w parlamencie. Do takich grup niewątpliwie należą np. obrońcy praw zwierząt.

Razem powinno wreszcie zdobywać nowe przyczółki tam, gdzie jest już silne, czyli w internecie. Nie zrobi tego bez własnego wideo – filmy budują największy zasięg. Razem pokazało już kilka razy, że zna się na montażu i muzyce. Warto, by przed wyborami powstało kilka dobrych, krótkich produkcji, które będą przedstawiać wizję Razem – za czym i przeciwko czemu ta partia jest. W końcu ugrupowanie nie powinno bać się zdrowego populizmu. Walka z korupcją, nepotyzmem, kolesiostwem i przede wszystkim hipokryzją establishmentu jest paliwem dla młodych sił. Kto chce zachowania status quo, i tak na Razem nie zagłosuje.

W tej kampanii nie warto być grzecznym.

**Dziennik Opinii nr 268/2015 (1052)

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Jan Śpiewak
Jan Śpiewak
aktywista miejski
Aktywista miejski
Zamknij