Cezary Michalski

„Newsroom” Demokratów

Obama prowadzi we wszystkich swing states, jeśli tak zostanie, wybory ma wygrane, a w związku ze spersonalizowaniem tej kampanii Republikanie nie zdobędą nawet większości w Senacie (na co bardzo liczyli). Robert Reich w komentarzu dla KP tłumaczy dlaczego. To już nie są dawni, sympatyczni (choćby powierzchownie) Republikanie (This is not America, Dawid Bowie/Pat Metheny). Spod sympatycznej maski Ronalda Reagana czy „współczującego konserwatyzmu” wyszli „herbaciarze, fanatycy i bogacze”. Przypomina to do złudzenia linię kampanii wyborczej Partii Demokratycznej (skądinąd skuteczną), najbardziej precyzyjnie przedstawioną w serialu Newsroom, którego pierwszy sezon właśnie się skończył. Jego twórca Aaron Sorkin, poza byciem scenarzystą i „doktorem scenariuszowym” w Hollywoodzie i okolicach ma też drugi etat – jednego z ważnych spin-doctorów i piarowców Partii Demokratycznej.


Uczestniczył w paru kampaniach wyborczych tej partii, a w 2008 roku był bardzo blisko centrum kierującego kampanią Obamy. Mówi się, że to on był współautorem centralnego motywu tamtej kampanii – „pokolenia Obamy”. Stąd czasami gorycz i cynizm tego serialu, tęsknota za bezstronnością ze strony człowieka, który jest od lat rzeźnikiem stronniczości, rzeźnikiem partyjnego zaangażowania, musi uprzedmiotawiać ludzi i ośmieszać idee wrogów, aby „jego ludzie” i „jego idee” zdobyły/utrzymały polityczną władzę. Rozumiem tę tęsknotę za bezstronnością Aarona Sorkina, rozumiem też, dlaczego w życiu realnym nigdy jej nie realizujemy. Sam nie byłem w moim życiu bezstronny nawet przez sekundę, choć często o bezstronności marzyłem przed zaśnięciem.


Sorkin dosyć bezwzględnie używa swojego serialu do prowadzenia kampanii wyborczej Obamy i Demokratów w roku 2012. Stąd motyw adresowany do centrowych wyborców: „to już nie są ci starzy, umiarkowani, sympatyczni Republikanie” (zupełnie jak w komentarzu Reicha). A powtarza to po parę razy w każdym odcinku nie jakiś Demokrata, ale Will McAvoy, „dawny, umiarkowany Republikanin”, “centrysta”, z którego krytyk wynika, że praktycznie jedynym umiarkowanym Republikaninem na rynku pozostał Obama (jest coś na rzeczy). Ponadpartyjność jako narzędzie partyjnej propagandy? Zawsze tak robiono i zawsze tak będzie się robić. Każdym krajem „rządzi się z centrum” jak powtarzał De Gaulle, a centrum w USA, podobnie jak centrum w Polsce – w dwóch krajach bez politycznej lewicy – jest przesunięte nieznacznie lub znacznie na prawo.


Mój ostatni konserwatywny i katolicki przyjaciel, jaki przy mnie pozostał po paroksyzmach moich stosunków z naszą posmoleńską Tea Party, długo wytrzymywał bez słowa protestu partyjną propagandę Newsroomu robioną przez piarowca „wrogich Demokratów” przeciwko „jego Republikanom” (We’re all living in America, cyt. za zespół Rammstein) i odnajdywał się w sympatycznej postaci Willa McAvoya. Aż do dziewiątego odcinka, czyli dopóki chodziło o świecki spór polityczny. Łyknął bez problemu „konserwatywny” odcinek o zabiciu Osamy, utrzymany w tonie bardzo republikańskim – wszyscy stają na baczność, salutują, śpiewają hymn itp., nawet jeśli niektórzy jedzą przy tym ciasteczka z haszem (samego Sorkina złapano kiedyś na krajowym lotnisku amerykańskim z nosem pełnym cracku, był to później temat wielu satyrycznych talk-shows, gdyż Sorkin w Nowym Jorku jest jednak postacią bardziej rozpoznawalną niż w Polsce). A cały ten patriotyczny, konserwatywny patos tylko po to, aby zapomniane już nieco wydarzenie sprzed roku (Demokrata Obama pomścił zamachy 11 września, podczas gdy Republikanom to się nie udało, mimo że w imię tej zemsty rozpoczęli dwie wojny, a państwo i społeczeństwo amerykańskie doprowadzili do spektakularnego bankructwa zwanego „kryzysem finansowym”) przypomnieć w serialu, który jest emitowany w amerykańskich telewizjach w apogeum kampanii wyborczej 2012. 


Mój mcavoyowski przyjaciel łykał zatem cały ten partyjny piar Demokratów, bo ten piar jest naprawdę dobrze zrobiony, aby odpaść dopiero przy scenach, kiedy McAvoy przypomina (co zabawne, to akurat jest historyczna prawda), że ojcowie założyciele USA wcale nie byli wyznaniowymi chrześcijanami (większość z nich była oświeceniowymi masonami). I nie tworzyli państwa wyznaniowego, ale państwo świeckie. Drugie no pasaran nastąpiło, kiedy McAvoy, powtarzający wcześniej przy każdej okazji, że jest przeciwnikiem aborcji, solidaryzuje się z dziewczyną, którą przeciwnicy aborcji zaatakowali fizycznie (kamień w szybę i obraźliwe napisy na sklepie, w którym pracowała), kiedy powiedziała na antenie, że kobiety powinny mieć prawo do aborcji, a tabloidowo przedstawiane sprawy „dzieciobójstwa” pojawiają się najczęściej tam, gdzie kobiety są „zmuszane do rodzenia”.


Z tego mikrotestu w moim prywatnym społecznym laboratorium wynika zatem, że w naszych czasach wojna kulturowa (z „zemstą Boga” w tle) dzieli i mobilizuje skuteczniej niż świecka wojna polityczna. Tea Party jest sercem i pięścią Republikanów, bo świeckiej prawicy w USA (a w Polsce?) już nie ma. Emocje prawicowych wyborców mobilizuje się za pomocą embrionów i zygot, a nie „współczującego konserwatyzmu” i jego programów socjalnych. Oraz za pomocą gniewu ludzi wierzących, którzy mobilizują się przy filmikach i karykaturach obrażających Allaha, Jahwe, Chrystusa… Dla mnie to nie jest wiara tylko bałwochwalstwo, ale ja już od dawna nie jestem McAvoyem. I szczerze mówiąc nie sądzę, aby McAvoy przetrwał epokę „zemsty Boga” w jakimkolwiek innym miejscu poza piarowymi przekazami Partii Demokratycznej. Czyli poza serialem Newsroom, który uważam za sympatyczny w jego oświeceniowym zelotyzmie, i na którego drugi sezon będę czekał z zainteresowaniem, choć bez nadziei, że znajdę tam coś, co pozwoli rozwiązać jakikolwiek polityczno-ideologiczny problem naszych czasów.

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij