Cezary Michalski

Biżuteria

Tomasz Terlikowski definitywnie porzucił smoleński mesjanizm (bo ten kult nie dał władzy swoim wyznawcom) i wyrasta na czołowego w dzisiejszej Polsce lobbystę Jezusa. Potwierdza to jego brawurowy udział w rozpalającym polskie media żarliwym sporze o prawo stewardes i pilotów do noszenia biżuterii w kształcie krzyża na pokładach samolotów podupadających linii PLL LOT. Czy jednak Jezus zatrudniłby lobbystów, skoro, jak informuje Ewangelia, zamiast nich wybierał do swojej ekipy dość nieudolnych w kwestii dominacji rybaków i celników (zawód nieobdarzony w ówczesnej Palestynie szacunkiem nawet przez Rzymian), każąc im porzucać domy, a nawet (o zgrozo) rodziny na swoim, a zamiast klimatyzowanych biur w zachodniej części Jerozolimy proponując im krzyż, ale nie do wieszania na przegubie czy szyi w kształcie eleganckiej dominacyjnej biżuterii, ale do bycia wieszanymi na nim?


Według Terry’ego Eagletona, jednego z ostatnich przedstawicieli lewicy chrześcijańskiej, a nawet katolickiej (o co dziś jeszcze trudniej), który nawiedzi wydział teologiczny Uniwersytetu Nottingham w tym tygodniu, Jezus historyczny był „krzyżówką hipisa z guerrillero”. Potwierdza to miejsce nauczania Jezusa historycznego, które sam widziałem – w Jerozolimie, na wstydliwych tyłach Świątyni Jerozolimskiej, pomiędzy śmietnikiem i cmentarzem (które zresztą po paru tysiącach lat ciągle tam są), czyli w dwóch najbardziej nieczystych miejscach dawnego judaizmu. Odwiedzając historyczne miejsce nauczania Jezusa dowiadujemy się przy okazji, że ponury, pogański kult martwych ciał panujący w Polsce jako substytut zarówno religii, jak też polityki, nie jest jakkolwiek umocowany w akcie założycielskim chrześcijaństwa. Chrystus i inni jego hipisi-guerrilleros w tym miejscu nieczystym, jakim był i pozostał cmentarzo-śmietnik na tyłach Świątyni Jerozolimskiej, nie palili obsesyjnie zniczy, nie jęczeli, nie miauczeli, nie wygrażali, nie okadzali, nie chodzili wiecznie wkurwieni, nie pisali poezji obywatelskiej… ale się tam wspólnie, nieco szaleńczo i transgresywnie WESELILI! (fakt, że także nieco apokaliptycznie). 


Jezus Eagletona, ta „krzyżówka hipisa i guerillero”, to oczywiście inny Jezus niż Wielki Inkwizytor w ciężkiej, egipsko-kontrreformacyjnej złotej koronie Goauldów na głowie. Oba Jezusy – zarówno ten historyczny, jak też ten instytucjonalny – mają zresztą swoje miejsce w tradycji Kościoła. Kościół to bowiem zawsze była Partia Rewolucyjno-Instytucjonalna (mówiąc tak nieco z meksykańska, ale przecież Meksykanie, nawet ci najbardziej antyklerykalni, pozostawali przez tak liczne wieki pod wpływem katolickiej pedagogiki, że oczywiste, iż nawet swoją najsłynniejszą świecką partię musieli wymyślić na podobieństwo Kościoła). Zatem nie martwiłoby mnie, gdyby Kościół w Polsce był Kościołem pod wezwaniem obu tych Jezusów, bo byłoby to zgodne z jego naturą. Martwi mnie raczej to, że w Polsce Jezus historyczny („krzyżówka hipisa z guerillero”) zniknął z Kościoła w ogóle. Nawet panujący w nim bez reszty Wielki Inkwizytor w ciężkiej złotej koronie administratora świata stworzonego nie jest przedmiotem refleksji, ale tylko narzędziem używanym bezrefleksyjnie do zarządzania „ziemskim gospodarstwem” (cyt. za Tadeusz Bartoś). A także do wyżywania się w dominacyjnych zachowaniach wobec „mniejszości, która uzurpuje sobie stanowienie prawa w kraju zamieszkanym w przytłaczającej większości przez katolików” (nawet ta niewinna zbitka frazeologiczna pokazuje, że większość czasami przytłacza). A teraz jeszcze ta biżuteria, świadectwo męki Jezusa historycznego w oprawce srebrnej, złotej lub nawet platynowej (u mistrzów chrześcijańskiego biznesu i private bankingu), z gustownym diamencikiem w środku.


Terlikowski w TVN24 użył klasycznego argumentu pokolenia JK-M: „szyja jest moja, prywatna, mam prawo wieszać sobie na niej, co chcę!”. No cóż, Tomasz z Akwinu uważał, że wszystko, począwszy od pól, lasów, jezior i mórz, skończywszy na zwierzętach, a nawet na naszym własnym ludzkim ciele, nie jest naszą „własnością prywatną”, a jedynie użyczoną nam przez Boga „dzierżawą”. Skoro jednak Terlikowski różni się w tej kwestii od przywołanego tu przeze mnie czołowego „doktora Kościoła”, zatem istotnie nie ma żadnych przeszkód, aby jego prywatna szyja była miejscem najbardziej choćby bluźnierczej idolatrii, wieszania biżuterii w kształcie narzędzia męczeństwa Jezusa po to tylko, aby inni widzieli („niech nas zobaczą” – nowa akcja  uciskanych w dzisiejszej Polsce katolików idolatrycznych) i aby się przed Terlikowskim (no bo przecież nie przed jego biżuterią) ukorzyli. 


Odwieczna kłótnia pomiędzy ikonoklastami a ikonofilami. Zimna, a czasami gorąca wojna dwóch wrażliwości obecnych w życiu religijnym od zawsze. Jeśli się do niej włączam, to tylko dlatego, że siły w Polsce są aż tak bardzo przechylone na korzyść ikonofilii. Ta wobec braku jakiegolwiek oporu stała się zupełnie już jawną idolatrią. Polscy ikonoklaści, zbudźcie się i powstańcie! Nie po to, aby burzyć kościoły i ścinać głowy posągom, ale żeby przywrócić minimalną choćby równowagę pomiędzy kultem wizerunków a kultem ducha i sensu. A także pomiędzy kultem Wielkiego Inkwizytora w ciężkiej złotej koronie na głowie i kultem Jezusa historycznego, tej krzyżówki hipisa i guerrillero, tak niebywałej i niepowtarzalnej, będącej cudem w całej historii ludzkiego gatunku głęboko skądinąd osadzonej w naturalistycznym syfie przemocy i dominacji. Gdzie nawet najbardziej prymitywne „ludzkie bestie” (znów cyt. za Tomaszem z Akwinu) potrafiły ostentacyjnie nosić krzyżyki na swoich „prywatnych szyjach”.

 

Znów zapędziłem się w wojnę kulturową zamiast wojny społeczno-ekonomicznej. Ale w końcu wojny społeczno-ekonomicznej także w Polsce nie ma, no bo między kim a kim miałaby się toczyć? Między Witoldem Gadomskim a Tomaszem Wróblewskim? Między posłem Gibałą a posłem Wiplerem? Oni przecież wyznają identyczne społeczno-ekonomiczne poglądy, więc tylko wojna kulturowa pozostała im do rytualnego rozegrania (co? poglądy „kulturowe” też mają już identyczne?). W ten sposób, w wygodnym dla wszystkich zgiełku walki o prawo personelu latającego PLL LOT do noszenia biżuterii ze znakiem męki Jezusa nie starczy nawet czasu na refleksję, dlaczego LOT upadnie i czy musiał upaść w ten sposób.

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Cezary Michalski
Cezary Michalski
Komentator Krytyki Politycznej
Publicysta, eseista, prozaik. Studiował polonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim, potem również slawistykę w Paryżu. Pracował tam jako sekretarz Józefa Czapskiego. Był redaktorem pism „brulion” i „Debata”, jego teksty ukazywały się w „Arcanach”, „Frondzie” i „Tygodniku Literackim”. Współpracował z Radiem Plus, TV Puls, „Życiem” i „Tygodnikiem Solidarność”. W czasach rządów AWS był sekretarzem Rady ds. Inicjatyw Wydawniczych i Upowszechniania Kultury. Wraz z Kingą Dunin i Sławomirem Sierakowskim prowadził program Lepsze książki w TVP Kultura. W latach 2006 – 2008 był zastępcą redaktora naczelnego gazety „Dziennik Polska-Europa-Świat”, a do połowy 2009 roku publicystą tego pisma. Współpracuje z Wydawnictwem Czerwono-Czarne. Aktualnie jest komentatorem Krytyki Politycznej
Zamknij