Agnieszka Wiśniewska

Dajcie mi kandydatów, to na nich zagłosuję

Opozycja

Nie jestem tak naiwna, żeby pisać: dajcie ludziom programy wyborcze. Mówię: dajcie ludziom poważnych liderów opozycji.

W Sejmie RP PiS przepycha poprawki do ustawy demolującej Sąd Najwyższy. Ustawa, którą partia rządząca przygotowała, wymaga korekt, żeby osiągnąć założone przez Kaczyńskiego cele: przejęcie kontroli nad sądem i wysłanie prof. Małgorzaty Gersdorf na zieloną trawkę. PiS działa niechlujnie, ale skutecznie.

W międzyczasie pod Sejmem cały czas trwają protesty, a w mediach toczy się o tym wszystkim dyskusja. I nie jest to łatwa dyskusja, dodajmy. Z jednej strony w bańce liberalnej widać poparcie dla protestów i autentyczne przerażenie zmianami, jakie w Sądzie Najwyższym i całym systemie sadownictwa gotuje nam PiS, a z drugiej trudno nie dostrzec, że i tym razem protesty pod gmachem Sejmu partii Kaczyńskiego nie zatrzymują.

Majmurek: Trzy marsze i pat

Moi koledzy piszą dość gorzko. Publicysta Krytyki Politycznej Jakub Majmurek w wp.pl przekonuje, że opozycja nie wygra z PiS moralną słusznością, a Adam Leszczyński w „Newsweeku”, że opozycja pod sejmem co prawda wygrała moralnie, lecz „całkowicie przegrała politycznie”.

A zatem po prokuraturze Ziobry, zakończonej demolką awanturze o Trybunał Konstytucyjny, okręgach wyborczych i referendum konstytucyjnym Dudy, temat sądownictwa znów wrócił na języki i na ulice polskich miast. Jednak kiedy pisowska ustawa o Sądzie Najwyższym wchodziła w życie na początku lipca i kiedy protestowano m.in. przeciwko niekonstytucyjnej próbie odsunięcia ze stanowiska pierwszej prezes Sądu Najwyższego, protesty były znacznie liczniejsze niż te w ostatnich dniach. Co tylko potwierdza trend – jeszcze liczniejsze od nich były bowiem protesty w ubiegłym roku.

Opozycja musi pokazać, że walka z PiS to walka o samorządność

Protesty to za mało

Wszyscy zainteresowani życiem politycznym i demolką instytucji państwowych, uprawianą aktualnie przez PiS, zastanawiają się, dyskutują i piszą o tym, od czego zależy, że protesty uliczne raz na pisowski buldożer zadziałają, a innym razem nie. Raz ściągną tłumy, a innym razem garstkę najzagorzalszych przeciwników Kaczyńskiego. Raz powstrzymają władze przed zaostrzeniem prawa aborcyjnego, a innym razem przejdą kompletnie bez echa.

Adam Leszczyński pisze, że tym razem pod Sejmem nie ma tłumów z trzech powodów: bo cel protestów jest abstrakcyjny cel, sam protest zbyt radykalny, a protestujący nie ufają politycznym liderom opozycji.

Z drugiej zaś strony Magdalena Środa broni radykalizmu i przekonuje, że „każdy powinien być Klementyną Suchanow”. „Powinniśmy być bezkompromisowi, zdeterminowani, bez strachu, przekonani, że albo teraz, albo nigdy” – pisze Środa.

Przytaczam te dwa głosy, bo mam wrażenie, że jakkolwiek warto na dzisiejszych protestach opozycji być, analizować je i zastanawiać się, co jest skuteczne (dla jednych to świece i wyważone przemówienia, dla innych wkurwienie i krzyk), to jednak nie można zapominać, że przy całej powadze sytuacji, w której znalazła się Polska, uliczne protesty są tylko jedną stroną politycznego medalu. Mogą być najliczniejsze, może nas być milion na ulicach, ale żeby się udało, na koniec ten milion musi pójść na wybory i musi mieć na kogo zagłosować.

A na koniec są wybory

Jest tylko jeden pewny sposób na to, jak odsunąć PiS od władzy – opozycja musi wygrać wybory. A wszystko wskazuje na to, że te będą się jeszcze w najbliższych latach odbywać. Tak, wiem, że Sejm właśnie przegłosował ustawę o nowej ordynacji w wyborach do Parlamentu Europejskiego, i że wynik wyborów zatwierdza rozmontowywany właśnie Sąd Najwyższy, który PiS chce obsadzić swoimi ludźmi. Mimo tego tzw. lewicowo-liberalne spektrum sceny politycznej powinno się ze mną zgodzić, że mimo starań Kaczyńskiego i jego przybocznych nadal nie mieszkamy jeszcze w Białorusi czy w Rosji, gdzie jakieś wybory niby się odbywają, ale opozycja i tak nie ma w nich żadnych szans.

Zgoda, w Polsce PiS-u partie opozycyjne, jakkolwiek byśmy o nich nie myśleli, nie mogą liczyć na uczciwe przedstawianie ich poglądów w zalanych pisowską propagandą mediach publicznych. Nadal mogą jednak liczyć na media prywatne, a te są nadal silne, dostępne i często zainteresowane rzetelnym dziennikarstwem.

Partie opozycyjne mogą też liczyć na pieniądze z budżetu państwa, wsparcie organizacji społecznych, a nawet ruchów oddolnych i organizacji trzeciego sektora, choć i tu pamiętamy, że niejednokrotnie organizacje te same muszą walczyć o swoje przetrwanie w wichrze pisowskiej kulturowej kontrrewolucji.

Wreszcie, partie opozycyjne mogą nadal liczyć na Polki i Polaków. Ale najpierw muszą im coś zaproponować. Coś więcej niż rytualny konflikt PO-PiS, który jak widać po frekwencji na protestach już prawie wszystkim się opatrzył. Anty-PiS to za mało.

My chcemy liderów opozycji

Nie jestem tak naiwna, żeby pisać: dajcie ludziom programy wyborcze. Programy są potrzebne partiom do pracy wewnętrznej, do budowania spójności, a nie są potrzebne wyborcom. Programów nikt nie czyta. Ale opowieści i klarownych, świeżych, prostych pomysłów słucha już wielu, i to chętnie.

Biedna opozycja patrzy na 40 procent PiS

Michał Syska pisał w grudniu zeszłego roku na tej stronie, że opozycja zmarnowała pół roku. Co mogła zrobić zamiast tego? „Uznać społeczny gniew na sądy za uzasadniony, przedstawić własną wizję zmian w sądownictwie wskazując, że pomysły przedstawione przez PiS nie rozwiązują żadnego problemu, z którymi borykają się obywatelki i obywatele i z tą wizją reform wyjść poza swój twardy elektorat” – zauważał wówczas Syska. Pół roku po opublikowaniu tego tekstu nic się nie zmieniło.

Ale za nawet najlepszymi pomysłami politycznymi muszą stać ludzie – autentyczni i konkretni, tacy, którzy chcą wygrać coś więcej niż walkę o władzę w dolnośląskiej Platformie Obywatelskiej. Wspierajcie protesty, ale nie czyńcie z nich finału politycznej walki. Dajcie nam kandydatów, którzy są w stanie wydukać coś więcej niż „zatrzymać PiS” i porwać kogoś więcej niż – przy całym ogromnym szacunku – Obywateli RP. To na nich będziemy głosować i to z nimi obronimy demokrację, odsuniemy PiS od władzy i zmienimy Polskę (tylko tyle i aż tyle).

Opozycjo, chcesz wygrać z PiS? Podziel się na pół

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Agnieszka Wiśniewska
Agnieszka Wiśniewska
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl
Redaktorka naczelna KrytykaPolityczna.pl, w latach 2009-2015 koordynatorka Klubów Krytyki Politycznej. Absolwentka polonistyki na UKSW, socjologii na UW i studiów podyplomowych w IBL PAN. Autorka biografii Henryki Krzywonos "Duża Solidarność, mała solidarność" i wywiadu-rzeki z Małgorzatą Szumowską "Kino to szkoła przetrwania". Redaktorka książek filmowych m.in."Kino polskie 1989-2009. Historia krytyczna", "Polskie kino dokumentalne 1989-2009. Historia polityczna".
Zamknij