Tadeusz Boy-Żeleński

Życie mówi…

Torturowana przez prawo i etykę obecną kobieta nie może się pocieszać tym, że następne pokolenie z tych kajdan się uwolni.

W następnym felietonie zamykam – na razie przynajmniej – kwestię, którą pozwoliłem sobie tak długo zajmować moich czytelników. Może wyda się komuś, że za długo? – może; co do mnie, zdaje mi się, że sprawa jest dość ważna i – co dziwniejsze! – dość nowa, aby można było jej poświęcić trochę miejsca i uwagi.

Należy tu zanotować, że od czasu jak omawiamy wspólnie tę sprawę – powiadam wspólnie, ze względu na wielką ilość listów i głosów, jakie otrzymuję co dzień – stosunek ogółu do niej zmienił się już bardzo: rzecz, przedtem pokrywana obłudnym milczeniem, obecnie stała się publiczną i palącą kwestią. Przed kilku dniami np. odbyło się zebranie urzędniczek Banku Polskiego, na którym adwokat p. Wiewiórska omawiała zagadnienie przerywania ciąży, i to, o ile wiem, w duchu pokrewnym naszemu stanowisku. Z pism kobiecych jedno przynajmniej przerwało milczenie. „Kobieta współczesna” zamieściła już w tej sprawie parę artykułów i zapowiada głosy działaczek społecznych, publicystek, stowarzyszeń kobiecych.

„Chcemy – pisze „Kobieta współcz.” – dać istotny obraz tego, jak świat kobiecy ustosunkował się do zagadnienia, które chociaż tkwi tak głęboko w życiu, nie należy jednak do spraw, o których mówi się łatwo. Opinia świata kobiecego musi się stać decydującym argumentem dla Komisji Kodyfikacyjnej, a opinia ta nie zadowoli się na pewno żadnym paliatywem i żadnym połowicznym rozstrzygnięciem”.

Brawo! To się nazywa mówić… po męsku, chciałem powiedzieć z zastarzałego językowego narowu.

Otóż ja także, przed wyczerpaniem tematu, który starałem się oświetlić z rozmaitych stron, pragnę jeszcze dopełnić szeregu osób, z którymi miałem zaszczyt rozmawiać osobiście. Streszczę opinię ich w krótkości, nie dlatego, abym nie przywiązywał do nich wielkiej wagi, ale dlatego, że zarówno argumenty, jak i poglądy powtarzają się; i nic dziwnego; droga wytyczona przez ludzkość i zdrowy rozum jest tu, z małymi odchyleniami, jedna.

Zacznę od opinii

znakomitego socjologa, prof. Ludwika Krzywickiego:

Prof. L. Krzywicki oświadcza, że jest za jawnością i za prawem do przerywania ciąży; nie zmieni to nic w istniejących stosunkach, a ocali życie i zdrowie wielu kobietom. Nie obawia się dla Polski wyludnienia, ale raczej przeludnienia. Co rok rodzi się 400.000 ludzi, dla których nie ma pracy. Państwa dbają tylko o przyszłego rekruta, nie troszcząc się o resztę. Skoro będzie mniej ludzi, będzie im daleko lepiej. Jest za propagowaniem środków przeciw zapłodnieniu, tak jak się czyni w Holandii. Uważa robienie polityki populacyjnej – i to niedorzecznej – za pomocą kodeksu karnego za absurd i zbrodnię.

Prof. medycyny sądowej, dr Grzywo-Dąbrowski

jest za tym, aby karać jedynie osoby niepowołane do tego zabiegu, albo lekarzy, którzy go wykonywują nie lege artis, dopuszczając się zaniedbania. Poza tym jest za bezkarnością przynajmniej w pierwszych trzech miesiącach. Co do szkodliwości zabiegu robionego we wzorowych warunkach przez lekarza, prof. Grzywo-Dąbrowski nie podziela pesymizmu prof. Czyżewicza, z którym, jak mówi, nieraz polemizował w tej kwestii. „Tak jak dotąd (powiada), minimalna ilość poronień dochodzi do wiadomości sądu; karane są same proletariuszki, inne kobiety nigdy. Robi się w Warszawie przypuszczalnie 20.000 poronień rocznie, masę kobiet umiera; sam sekcjonuję do 200 zwłok kobiet zmarłych na zakażenie krwi, a to jest tylko cząstka. Uważam, że gdyby się uchyliło wszelką karalność, może by to podniosło na jakiś czas ilość poronień, ale na dłuższy dystans nie miałoby znaczenia. W każdym razie, ujemnych skutków zniesienia paragrafu nie da się porównać z katastrofami spowodowanymi co dzień jego istnieniem”.

Karania osób sprowadzających poronienia przy równoczesnej bezkarności matki nie uważa prof. Grzywo-Dąbrowski za słuszne ani za celowe. Obawiałby się co najwyżej, aby, w razie zniesienia paragrafu, nie zaczęły szaleć publiczne reklamy, anonse. Ale wszak akuszerki ogłaszają się i tak, a ogłoszenia lekarzy reguluje Izba Lekarska.

Adwokat Stanisław Rundo

reprezentował na zjeździe prawników stanowisko Tow. Kryminologicznego, które przyjęło za zasadę żądać niekaralności przerwania ciąży w pierwszych trzech miesiącach (zasada, która od czerwca 1929 r. obowiązuje w Estonii).

Na tym samym stanowisku stoi kryminolog, doktór medycyny i praw, p. Battawia.

Adwokat dr Kazimierz Sterling,

podziela nasze zdanie, że kwestia ta zachwaszczona jest przez przestarzałe i błędne myślowe narowy. Polska jest dziś w tym szczęśliwym położeniu, że tworząc nowe prawo, mogłaby się z nich wyzwolić. Argument „populacyjny” jest złudny. Potęga państwa dzisiejszego nie opiera się na gęstości zaludnienia, lecz na zdolności do pracy twórczej. Zwiększać gęstość ludności po to, aby bogacić Niemcy, Francję lub Amerykę tanim, nieszczęśliwym nadmiarem wyzyskiwanego haniebnie proletariatu polskiego nie jest rzeczą godziwą.

Tylko opieka społeczna, danie możliwości wychowania dziecka, podniesienie dobrobytu klasy pracującej, może nawet jakieś ubezpieczenia na wypadek narodzin dziecka, mogą przeciwdziałać przerywaniu ciąży.

Z punktu prawno-lekarskiego błędem jest traktować przerwanie ciąży jako zabójstwo: zabójstwo odnosi się do życia ludzkiego, jakim płód od chwili poczęcia jeszcze niewątpliwie nie jest.

Ze względu na nieprzygotowanie naszego społeczeństwa do rozwiązania tej sprawy, uważa dr Sterling za wskazaną drogę kompromisową, przy czym norma prawna winna być wyrażona w formie pozytywnej, np.:

1) „Matka, winna bądź osobiście, bądź też przy pomocy osoby trzeciej, zabicia swego płodu po upływie trzeciego miesiąca ciąży, będzie karana itd.

2) Tej samej karze ulegnie matka, winna zabicia swego płodu przed upływem trzeciego miesiąca ciąży, o ile zabicie dokonane zostało w tym okresie przez osobę, nie posiadającą dyplomu lekarskiego i nieuprawnioną do pełnienia praktyki lekarskiej.

3) Tej samej karze ulegnie winny zabicia płodu w warunkach, wskazanych w p. 1 i 2 niniejszego artykułu”.

Dr Zofia Garlicka,

która w Warsz. Tow. Ginekolog. wygłosiła obszerny referat o „Wskazaniach społecznych do przerywania ciąży”, jest zdania, że nie da się załatwiać tej sprawy mechanicznie paragrafem, ani też wyosobnić jej z całokształtu opieki społecznej. W praktyce byłaby za szerokim uwzględnieniem wskazań społecznych w przerywaniu ciąży, za robieniem tego zabiegu w publicznych szpitalach na zasadzie orzeczenia komisji, w którą wchodziłby lekarz, sędzia i ktoś z poradni dla matek. Nieprzestrzeganie tych warunków można by karać: wówczas i prawo mogłoby być szanowane, miałoby egzekutywę i poparcie społeczeństwa. Dr Garlicka jest za niekaralnością matki w każdym razie; żąda wreszcie kar na uwodzicieli, uregulowania alimentacji etc.

Prymariusz szpitala, dr H. Altkaufer

życzyłby, aby zabieg przerywania ciąży był dokonywany tylko w szpitalach publicznych, tak aby nie wchodził w grę interes pieniężny lekarza, a to dla podniesienia godności stanu lekarskiego w tej sprawie; zarazem jest za stworzeniem mieszanych komisji złożonych z lekarzy, sędziów i kobiet-społeczniczek. Te komisje opiniowałyby w każdym wypadku, czy istotnie zachodzi poważne wskazanie społeczne do przerwania ciąży.

Dr Bronisław Krakowski, dyrektor departamentu opieki społecznej,

jest zdania, aby paragraf karzący przerywanie ciąży zupełnie usunąć i zostawić życiu regulowanie tej sprawy. Wszelkie komisje kwalifikujące prawo do przerwania ciąży w poszczególnych wypadkach uważa za nieżyciowe i nierealne. Należy jedynie karać osoby niefachowe za fuszerkę, i przeciwdziałać potrzebie przerywania ciąży, a to w drodze opieki społecznej nad matką i dzieckiem. „Dom matki i dziecka”, uregulowanie alimentacji, dochodzenie ojcostwa, poprawa ogólnych warunków bytu etc. – oto środki.

Sama Komisja Kodyfikacyjna jest – zdaniem p. Krakowskiego – ciałem stojącym często poza życiem. Ci panowie obawiają się Ligi Narodów i mówią, że tylko tam sprawa może być rozstrzygnięta. Chcą, aby rzekoma depopulacja załatwiona była solidarnie jak demobilizacja. Toć nieraz Polska wyprzedzała inne narody w rozsądku, liberalizmie i tolerancji. Zresztą inaczej przedstawia się kwestia populacyjna w Polsce, a inaczej może się przedstawiać w innych krajach. Przy tym łatwiej jest w Polsce, która tworzy swoje ustawy, nie wprowadzić jakiegoś prawa, niż gdzie indziej je usunąć.

W podobnym duchu wypowiada się dr Alfred Krieger z ogólno-państw. Związku Kas Chorych, kładąc zarazem nacisk na sprawę „regulacji urodzeń”, która, wedle jego doświadczenia, zupełnie nieznana jest większości robotników.

p. Wanda Grabińska, sędzia dla nieletnich,

uważa również, że nie można jednej ustawy wyosobniać z całokształtu Prawa; nie można chronić płodu, a nie troszczyć się o ciężarną matkę i o niemowlę po urodzeniu. Trzeba zharmonizować paragraf kodeksu karnego z całością ustawy, roztaczając nad matką jak najdalej idącą opiekę społeczną. Osobiście, przychyla się do tezy Tow. Kryminologicznego: niekaralność do trzech miesięcy ciąży.

Dr Kłuszyński, b. naczelny lekarz Kasy Chorych w Łodzi,

rad by przenieść punkt ciężkości na zapobieganie ciąży, na „regulację urodzeń”, w drodze uświadamiania matek i udzielania im pomocy w tej mierze. Zagadnienie to, które omawiał niedawno w druku, uważa za jedną z najpilniejszych kwestii dla naszego kraju: przeciwdziałać bezmyślnemu i nieograniczonemu płodzeniu dzieci. Co do samego przerywania ciąży, uważa, że paragrafy nic tu nie pomagają, a wiele szkodzą; co za tym idzie trzeba je po prostu usunąć.

Prof. wolnej wszechnicy, Dr Zofia Daszyńska-Golińska

przedstawiła w swoim dziele „Zagadnienia polityki populacyjnej” własne zapatrywania. Jest przede wszystkim zwolenniczką regulacji urodzeń, zapobiegania ciąży, której przerywanie jest zawsze złem: i jako niszczenie życia, i jako możliwe skutki dla matki; złem, ale oczywiście nieraz złem koniecznym. Załatwianie tej skomplikowanej sprawy społecznej za pomocą kodeksu karnego uważa za niedorzeczność.

Dr Stefan Mozołowski, sekretarz naczelnej Izby Lekarskiej,

działał w tym duchu, aby Izba Lekarska, przedtem zachowująca konserwatywną abstynencję, zajęła się tą sprawą, która w istocie weszła już na porządek obrad Izby. Osobiście doktór Mozołowski jest zdania, że karzące paragrafy są bezsilne a szkodliwe.

Oto garść sądów, które powinny chyba każdemu dać do myślenia. Można by bardzo długo ciągnąć tę listę, ale nie dodałoby to już nic istotnego. Różnice tyczą się raczej metod, ale zgodność w zasadniczym poglądzie na rolę paragrafu jest uderzająca. Te głosy reprezentują wymagania życia, istotną moralność, polegającą na tym, aby nie było krzywd i niesprawiedliwości;

zwolennicy karzących paragrafów przeciwstawiają im jedynie frazesy, w których rzekoma „etyka chrześcijańska” idzie pod rękę z zabobonami populacyjno-militarnymi; przede wszystkim jednak działają stare nawyki i niezdolność spojrzenia w oczy istotnym prawdom i nakazom życia.

W chwili gdy miałem oddać te głosy do druku, otrzymałem list od wieloletniego lekarza Kasy Chorych na prowincji. List ten wydaje mi się tak znamienny, że pozwolę sobie zamieścić zeń dłuższy ustęp:

…Walka z obłudą, panującą w omawianej dziedzinie, jest jednym z etapów walki z nową etyką seksualną. Walka ta zapowiada się na szereg lat i trudno przewidzieć, jak ustalą się jej prawa. Na razie możemy przewidzieć tylko, czego etyka ta zawierać nie będzie. Obce jej będzie kościelno-chrześcijańskie nastawienie do spraw płciowych, jako do czegoś grzesznego, zaledwie tolerowanego; pochlebczo wyidealizowana, przez poetów opiewana „niewola kobieca”; podział na „żonę” i „kochankę”, różnica pomiędzy dzieckiem „ślubnym” i „nieślubnym”, tzw. „anocrebia płciowa”.

W międzyczasie medycyna, oparta na zdobyczach nowoczesnej biologii seksualnej, rozwiąże w pierwszym rzędzie zagadnienie normowania płodności i rozrodczości. Już w zeszłym stuleciu Bernard Shaw powiedział: „ograniczenie rozrodczości byłoby największym wynalazkiem XIX w.” Czego jednak nie udało się dokonać w w. XIX, to jest obecnie na drodze do urzeczywistnienia.

…Wszystko to jest muzyką choć niedalekiej, ale przyszłości. Na razie żyjemy w okresie tworzenia w Polsce nowego kodeksu karnego. Torturowana przez prawo i etykę obecną kobieta nie może się pocieszać tym, że następne pokolenie z tych kajdan się uwolni. Należy przeto donośnym głosem wołać o sprawiedliwość dla kobiety dzisiejszej.

Zdawałoby się, że w pierwszym rzędzie powołani są do zabierania głosu w tej sprawie ci ludzie, którzy najbliżej i najczęściej stykają się z dolą i niedolą ludzką – lekarze. Dlaczego dzieje się inaczej, uzasadniał pan częściowo w jednym z artykułów, ale dało by się na ten temat jeszcze wiele rzeczy powiedzieć, od których żółć człeka zalewa. Na niewidzianego śmiem twierdzić, że ten przyjemniaczek, który radził owej nieszczęśliwej kobiecie, żeby nie spała z mężem, że właśnie on jest zawodowym poroniarzem i że tej samej kobiecie za 100 zł poronienie by zrobił, a już sobie samemu na pewno nie narzuca wstrzemięźliwości in puncto voluptatis. Ja osobiście, jak jestem lekarzem, a więc od 22 lat, zdaję sobie sprawę z potworności obowiązującego prawa, ale dopiero gdy mnie losy od paru lat przerzuciły na teren działalności w Kasie Chorych Zagłębia Dąbrowskiego, gdy jako ginekolog zetknąłem się codziennie z 40 do 50 nieszczęśliwymi kobietami, gdy począłem odwiedzać suteryny i poddasza, gdzie roi się od dzieci, a ciągle rodzą i rodzą się nowe, gdzie ojciec przy urodzeniu się pierwszego dziecka-córeczki potrafi powiedzieć: „będzie o jedną k…ę więcej”, gdy zaczęto mi przyprowadzać małe dziewczynki zarażone tryprem przez rodziców i starsze rodzeństwo, z którymi śpią na wspólnych barłogach, gdy spotkałem się z takimi tragediami: podczas gdy matka pracuje na utrzymanie siedmiorga dzieci, z których dwoje jest kretynami, ojciec umysłowo chory zostaje zamknięty w pokoju, a nieraz leży przywiązany do łóżka, żeby dzieci nie zabił, i zostaje z tych pęt zwolniony, gdy żona wraca z roboty, po to, by ją po raz 8-my zapłodnić, i gdy kobieta ta na próżno błaga lekarzy o przerwanie ciąży; gdy przyszło mi nieraz dopomagać zrealizowaniu się „błogosławieństwa Bożego” w takich warunkach, że rodząca leżała na barłogu w tak małej norze, że ja ciągnąłem kleszcze, siedząc w sieni, a wreszcie – i to było i jest dla mnie najokropniejszym przeżyciem, gdy na każdym kroku spotkałem się z nielitościwym biciem dzieci – rocznych nieraz dzieci! – gdym spojrzał w wystraszone na widok ojca z rzemieniem w ręku oczy dzieciaków – dosyć! – zrozumiałem, że prawo potrafi być nie tylko bezlitosne, potrafi być podłe…

…Nie mam zamiaru przytaczać argumentów w obronie Pańskiej tezy, uczynił to pan lepiej i bardziej przekonywająco, niżbym ja to potrafił. Celem obecnego listu mego jest zwrócenie uwagi na inną bolączkę społeczną — na dzieci. Pragnąłbym, aby kochany nasz Boy, który tak subtelnie wyczuł tragedię wtłoczonej w jarzmo małżeństwa i macierzyństwa kobiety, otworzył swe serce krzywdzonej, paczonej, ogłupianej, maltretowanej dziatwie i wykazał państwu i społeczeństwu na ich obowiązki względem młodziutkich obywateli przyszłej Polski. Dopóki tych obowiązków nie spełnią, wara im od zapłodnionej komórki jajowej!

Niechże teraz kto z czytelników powie: jak, wobec takich faktów, wyglądają baśnie ginekologów prawiących o „etyce chrześcijańskiej”, lub sędziów fantazjujących o polityce populacyjnej?

Co do mnie, podzielam zdanie mojego szanownego korespondenta, że jesteśmy w przededniu nowej epoki. Trzeba, by każdy czynił co w jego mocy, aby przyspieszyć jej nadejście.

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Tadeusz Boy-Żeleński
Tadeusz Boy-Żeleński
Pisarz
Tłumacz, krytyk literacki i teatralny, pisarz, poeta-satyryk, kronikarz, eseista, działacz społeczny, z wykształcenia lekarz. Współpracownik Ireny Krzywickiej, propagator świadomego macierzyństwa, antykoncepcji i edukacji seksualnej.
Zamknij