Klara Wojtkowska

Prorocy

„Są ludzie, którzy chcą cię zabić”.
Ichokwadi, Baba. To prawda, Ojcze”.
„Człowiek, który chce cię zamordować, to twój pracodawca”.

„Są ludzie, którzy chcą cię zabić”.

Ichokwadi, Baba. To prawda, Ojcze”.
„Człowiek, który chce cię zamordować, to twój pracodawca”.

„Chokwadi, Baba. Yes, it is true”.
„Twój pracodawca chce cię zamordować…”.


Pauza.

 

Tysiące ludzi czeka. Prorok ociera czoło. Mężczyzna, do którego mówi, stoi przed nim wystraszony.

 

„Chce cię zamordować, bo sypiasz z jego żoną”.

 

Wdech.

 

Chokwadi, Baba. To prawda”.

 

Kościół mruczy, niezadowolony. Oczywiście, Prorok miał rację, nie było wątpliwości. Ale jak ten mężczyzna mógł  zrobić coś takiego?

 

„Wróć do swojej żony. Pracodawca ci przebaczy. Ale wróć do żony, proś o przebaczenie”.

„Ehe, Baba. Tak, zrobię to, co mówisz”.

 

Mężczyzna odchodzi. Tysiące ludzi prosi o następne przepowiednie od swojego proroka, Makandiwy, który ostatnio podbija zimbabweańskie serca.

 

„Przepowiadaj, Baba! Prophecy! Prophecy!”.

 

Podchodzi kobieta. Stoi z podniesionymi rękami i płacze. Prorok wznosi rękę, z zamkniętymi oczami opowiada jej o mężu, który ją zostawił. O rozwodzie, którego się wstydzi, a nie powinna. Bo w oczach Boga nie zrobiła nic złego.


Maita Basa, Baba. Tatenda, Baba. Dziękuję Ci, Ojcze.

 

Prorok Makandiwa dobrodusznie mówi dalej: „Będziesz miała piękny ślub. Widzę to… Widzę dziewczynki rzucające płatki róż. Lśniące, złote obrączki. I mężczyznę – miłość twojego życia”.

 

Maita basa, Baba!

 

Tysiące ludzi wzdychają. Kościół Makandiwy przejmuje się życiem tej jednej, biednej kobiety, która prawdopodobnie, jak większość Zimbabweańczyków, codziennie rano podgrzewa wodę na kąpiel (jeśli tylko jest prąd), a wieczorami wygania tuziny karaluchów ze swojej kuchni. Ale tłum stojący na stadionie Harare City Sports Center emocjonuje się obrazami ubarwiającymi opowieść proroka. Złote obrączki. Płatki róż. Miłość życia. Żadnych karaluchów, żadnych braków – prądu, wody, czy pieniędzy.

 

„Nie miej wyrzutów sumienia z powodu swojego rozwodu. Bóg wie, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś w tej sprawie”.

 „Tak, robiłam wszystko, co w mojej mocy,” szlocha kobieta. „Starałam się, naprawdę się starałam”. 

„Bóg wie, że się starałaś” – przerywa jej uroczyście prorok. „I jeśli ten mężczyzna, który nazywał się twoim mężem, spróbuje do ciebie wrócić – a na pewno będzie próbował – to nie wpuszczaj go z powrotem do domu. Bóg wie, jak się starałaś. Bóg chce dać ci prawdziwą miłość”.


Kościół klaszcze. Tysiące ludzi cieszy się przyszłym szczęściem biednej kobiety z dwójką dzieci, która stoi na środku sceny i płacze. Łzy spływają po jej uszczęśliwionej twarzy na dwóch ogromnych ekranach pokazujących to, co się dzieje na środku stadionu.  

 

Kobieta wraca na swoje miejsce. Tymczasem Prorok tłumaczy się. „Myślicie pewnie, jak może Prorok Jedynego Boga usprawiedliwiać rozwód? A jednak tak jest. Bo Bóg wie, że czasami ludzie starają się, robią wszystko, co mogą, a jednak małżeństwo się nie udaje… Bóg nie chce waszego nieszczęścia…„

 

Ludzie szaleją. „Baba, otrzymujemy to, co mówisz! Przepowiadaj! Przepowiadaj dalej!”.

 

„Widzę, widzę rzekę oleju, którym namaszcza was Bóg!” krzyczy Prorok Makandiwa. Ten wysoki, przystojny mężczyzna ubrany w fioletową koszulę teraz przechadza się ze swoimi ludźmi po kościele. Na stadionie wszyscy – poza mną, ludźmi nagrywającymi mszę i Prorokiem – modlą się językami.

 

Ludzie trzęsą się, chodzą nerwowo wzdłuż alei, jakby chorzy czy oczekujący czegoś, cudu czy odpowiedzi, a może pytania. Proszą, mamroczą, kłaniają się, niespokojnie machają rękami, ocierają spocone czoła. Czekają na Boga, na wielkie katharsis. Modlą się na głos, kolana uginają się pod nimi, padają, podnoszą się lub zostają na ziemi, wierzgając, z wybałuszonymi, przerażonymi oczami. Niektórzy wymiotują, inni rzucają się na podłogę, na krzesła, jeszcze inni tańczą z ramionami wzniesionymi ku niebu, z zamkniętymi oczami. Ich głosy przebijają zimne powietrze stadionu, szeleszcząc mieszanką słów w języku Shona, angielskim i w niezrozumiałym dla mnie języku Aniołów.

 

Czuję się jak wariatka. Moje ciało, sztywne, nieruchome, nie chce padać, nie chce się trząść. Mój język leży w ustach, suchy i martwy jak zdechła ryba. Wokół mnie cały świat wierzga dla Boga. Czegoś tutaj nie rozumiem. Natknęłam się na różnicę kulturową, przez którą nie mogę przebrnąć. Różnicę, która nie ma nic wspólnego z rasą czy językiem. Różnicę wiary – wiary, która ogarnia cały kraj i zdaje się tylko rosnąć.

 

W Zimbabwe wiara – czy to w Boga, czy w Przodków – przewija się przez wszystko. W pracy, na ulicy, przy każdej okazji, wszyscy zdają się rozmawiać o teologii, o tym gdzie jest Bóg, co mówi Biblia, o swoich przeżyciach duchowych. Kraj sprawia wrażenie osaczonego przez rosnącą liczbę proroków zarabiających na konferencjach i spotkaniach niezłe pieniądze. Obiecują oni same dobrodziejstwa – pieniądze, małżeństwo, dzieci – biednym ludziom, którzy zawsze znajdą dolara dla swojego duchownego. Choć wiele osób o coraz to młodszych i sprawniejszych prorokach mówi cynicznie – nieźli biznesmeni, to zdaje się, że wszyscy w Zimbabwe wierzą w Boga. I to jest dla nich ważne.

 

Prorocy przybywają do kraju ze spotkań z politykami czy innymi prorokami – wracają tryumfalnie w płonących rydwanach, aby podbić naród, który oskarżają o ubóstwo duchowe. Prorok Makandiwa z Prorokiem Ubert Angel pojechali razem do Mandeli i zaczęli przyciągać tłumy po powrocie z tej afrykańskiej pielgrzymki. Prorok TB Joshua z Nigerii został zatrzymany na granicy Zimbabwe. Oficerowie nie chcieli wpuścić go do kraju. Dlaczego? Bo TB Joshua – popularny w całej Afryce prorok, który dwa lata temu ponoć przepowiedział śmierć polskiego prezydenta, ostatnio zapowiedział rychłą śmierć afrykańskiego dyktatora. Kiedy nagle zmarł prezydent Malawi, wszyscy odetchnęli. TB Joshua został wpuszczony do Zimbabwe. Politycy poczuli się bezpiecznie.

 

Gdzie więc znajduje się granica między polityką a religią? Tutaj, zdaje się, jej nie ma. I większość osób takiej granicy nie chce. Choć rząd nie narzuca religii, chrześcijaństwo jest powszechne. Jednak religia nie powstrzymuje ani alkoholizmu, ani pragmatycznego stosunku do seksu (nikt nie oczekuje, że ktokolwiek doczeka ślubu w dziewiczym stanie, a prezerwatywy są bardzo tanie i reklamowane wszędzie).

Wzdłuż ulic kobiety i mężczyźni ubrani na biało – maporofita – śpiewają, tańczą i wypędzają złe duchy. Tańczą w wysokiej, wysuszonej trawie i pod drzewami msasa, które falują zielenią, zmieniając kolory w rytm tańca słońca i chmur. Sarai! Sarai! Zostaw! Zostaw! wołają maporofici, uderzając patykami grzeszników. W całym mieście plakaty ogłaszają: prorok taki-a-taki poprowadzi spotkanie, konferencję, mszę, revival, Pastor taki-a-taki będzie przemawiał w tym-a-tym miejscu. Inne, mniejsze plakaty, często niezgrabnie wycięte z tektury, przypominają łagodnie: Bóg Cię Kocha. Bóg Ratuje. Aborcja to Morderstwo (Aborcja jest nielegalna w Zimbabwe, a legalna w sąsiadującym RPA, gdzie zimbabweańskie kobiety często jeżdżą, aby zrobić zabieg.). Bóg Jest Miłością. Pamiętaj, Módl się.

 

Pod plakatami chodzą ludzie. Czytają w gazetach o politykach, którzy codziennie obrzucają się nowymi obelgami. Boją się przyszłości – co się stanie, kiedy dyktator umrze. Wbrew pozorom dużo osób go lubi i mu ufa. Nie ufają innym, którzy starają się przedstawiać jako jego następcy. Nie wierzą, że system polityczny sam się utrzyma. Wymaga potężnego, mądrego, dobrego człowieka, przywódcy natchnionego przez Boga. Ale kto, znając ten świat i upadły stan duszy ludzkiej, mógłby mieć nadzieję, że taki człowiek znajdzie się w kraju, który tak niedawno rozpadł się na kawałki? 

 

W Zimbabwe, w tym kraju wiernych, w politykę nie wierzy nikt.

 

 

 

__
Przeczytany do końca tekst jest bezcenny. Ale nie powstaje za darmo. Niezależność Krytyki Politycznej jest możliwa tylko dzięki stałej hojności osób takich jak Ty. Potrzebujemy Twojej energii. Wesprzyj nas teraz.

Klara Wojtkowska
Klara Wojtkowska
Muzyk, reżyserka, afrykanistka
Klara jest muzykiem, pisarką, reżyserką teatralną, aktorką, i poszukującą, idącą ścieżką Artystki-Uzdrowicielki. Ukończyła studia magisterskie z Afrykanistyki (literatury i historii) na Uniwersytecie Yale, i również ma dwa stopnie licencjackie z Rice University w Teksasie: z Literatury i ze Skrzypiec. Jej sztuki były wystawiane na Uniwersytecie Rice, Uniwersytecie Yale, Tucson Fringe Festival, Sheworxx w Arizonie, i przez Teatr She Said Yes! w St. John's, Nowa Fundlandia, Kanada. Jako stypendystka programu Thomas J. Watson, podróżowała po świecie i zakochała się wtedy w Zimbabwe. Obecnie rozwija działalność teatru, muzyki i ceremonii sakralnej, łączącą Polskę i Zimbabwe. Więcej o niej można się dowiedzieć na jej stronie dancingfox.net lub masibanda.net.
Zamknij